Mario Cipollini skończył 55 lat

55 lat temu urodził się Włoch Mario Cipollini, zawodowy mistrz świata w kolarstwie.

2022-03-22, 05:00

Mario Cipollini skończył 55 lat
Sport - kartka z kalendarza . Foto: PR

Showman

Wielcy sportowcy w przeważającej części są mocno skoncentrowani na wykonywanym przez nich zawodzie. Jednak czasami zdarzają się zawodnicy, którzy dodają rywalizacji jeszcze coś od siebie. Ubarwiają ją swoimi wymyślnymi pomysłami. Przedstawicielem tej grupy był wybitny kolarz szosowy Włoch Mario Cipollini. Nazywany przez swoich zagorzałych fanów Super Mario. Pewnie też na cześć jego licznych ekstrawagancji. Jeden z najlepszych sprinterów w historii cyklizmu nie stronił od szokowania swoich kibiców a także zawsze łasych na ciekawe newsy dziennikarzy sportowych. Jednym z najlepszych przykładów na traktowanie swoich obowiązków w zupełnie inny sposób niż większość kolarzy był jego udział w jednym w wyścigów Vuelta a Espana. Na początku tour-u, kiedy ścigano się na płaskich etapach, dwoił się i troił aby zajmować najlepsze miejsca na finiszach. Jednak natychmiast, kiedy wyścig wszedł w górzysty teren wycofał się z niego. To jeszcze nie było by takie złe gdyby nie to co zrobił następnego dnia. Zaprosił przedstawicieli mediów na jedną z hiszpańskich plaż gdzie wylegiwał się na piasku i od czasu do czasu kąpał w morzu. A pozostali kolarze zmagali się w dalszej rywalizacji. To mogło zdenerwować. Aby zwrócić uwagę na siebie zakładał w czasie wyścigów wymyślne stroje. W dniu wolnym od ścigania, razem ze wszystkimi kolegami z teamu Saeco ubrali się w stroje rzymian. W ten sposób uczcili rekordowe, czwarte z rzędu etapowe zwycięstwo Cipolliniego w Tour de France. Czasami zakładał kostiumy upodabniające go do zebry bądź tygrysa. Jako pierwszy do żółtej koszulki lidera wyścigu Dookoła Francji założył spodenki w tym samym kolorze. Spotkała go za to grzywna pieniężna. Ale od tamtego czasu większość prowadzących wyścig kolarzy tak właśnie się ubiera. Do jednego z etapów przystąpił ubrany w imitację garnituru. To już było za dużo dla międzynarodowych władz kolarstwa. Został ukarany bardzo wysoką kilkunastotysięczną karą we frankach szwajcarskich. Zapłacił ją bez mrugnięcia okiem. Potem wystawił strój na aukcję i sprzedał za prawie 44 tys. dolarów. Taki właśnie był Super Mario

- Myślę, że współczesny sport potrzebuje dodatkowych elementów tworzących show. Dla mnie ważne jest uprawianie i smakowanie sportu dla przyjemności. Kolarz pracuje nad osiągnięciem wyniku, z silną osobowością lub bez, musi być za to doceniony, a jeśli przekazuje więcej poprzez swoją osobowość, to jest to plus dla kolarstwa - stwierdził Cipollini w jednym z wywiadów.

Król Lew

22 marca 1967 roku w północnej Italii, w niewielkiej miejscowości Lucca, leżącej nieopodal wybrzeża Morza Liguryjskiego, przyszedł na świat Mario Cipollini. Ściganie na dwóch kółkach było w jego rodzinie tradycją. Tata Vivaldo był co prawda amatorem, ale kilkakrotnie udało mu się zwyciężać w niewielkich wyścigach. Brat Cesare startował w zawodowym peletonie, ale bez większych sukcesów. Nawet siostra Tiziana walczyła na kolarskich trasach. Mały Mario nie miał wyboru. Został cyklistą. I to najlepszym w całej familii. Do ukończenia 21 roku życia startował w wielu tour-ach dla sportowców niezrzeszonych w żadnej zawodowej grupie. Wygrał ich prawie 130. To spowodowało, że zainteresowanych jego usługami było bardzo wielu. On wybrał na początku Del Tongo, ale później zmieniał aż siedmiokrotnie zespoły, w których się ścigał. W pierwszym swoim profesjonalnym teamie chciał zwrócić na siebie uwagę. Startował z charakterystyczną fryzurą. Kibice uznali, że jest ona bardzo podobna do grzywy jednego z największych drapieżników. Od tego momentu nadali mu przydomek Król Lew. A ten się im odwdzięczył w najlepszy z możliwych sposobów. Zaczął wygrywać. Pierwsze tryumfy święcił w jednodniowych klasykach. Był najlepszy wszędzie tam gdzie o zwycięstwie decydował finisz. Sprint to było to co lubił najbardziej. Wyjątkowo szybko wyspecjalizował się w tej umiejętności. Później seriami zdobywał etapowe, na płaskim terenie, tryumfy w największych tour-ach zawodowego kolarstwa. W Giro d’Italia po raz pierwszy wygrał w 1989 roku a po raz ostatni w 2003 r. Było to jego 42 zwycięstwo etapowe. Tym samym pobił 70 letni rekord należący do jego rodaka Alfredo Bindy. W Tour de France był najlepszy 12 razy. Ustanowił także niepobity do dnia dzisiejszego rezultat w historii w tych zmaganiach. Zwyciężył w najszybszym etapie jaki odbył się w dziejach TdF. Przejechał 194,5 kilometra z prędkością ponad 50km/h. Jest także rekordzistą pod względem wygranych kolejnych odcinków. Ma ich cztery. To najlepszy wynik po II wojnie światowej. Do tych trofeów dołożył jeszcze 3 tryumfy w Vuelta a Espana. W historii zawodowego kolarstwa Super Mario jest uznawany za twórcę tak zwanego sprinterskiego pociągu. Na zakończenie każdego płaskiego etapu, wspólnie z kolegami z Saeco, w którym występował w latach 1996 – 2001, wysuwali się na czoło peletonu i razem nadawali takie tempo aby nikt się nie mógł utrzymać. A na 300 metrów przed metą Król Lew ruszał, już praktycznie bez konkurentów i przecinał linie mety jako zwycięzca. Teraz tego tupu zachowanie jest standardem na wyścigach.

- Mistrz to wielkie słowo (…) Każdy sprinter jest przekonany, że jest najszybszy. Każda epoka ma swoich mistrzów, rzeczy się zmieniają, drogi, rowery. Jestem po prostu zadowolony z tego, co osiągnąłem - zauważył Mario Cipollini.

REKLAMA

Jego najlepszy indywidualny sukces przyszedł w 2002 roku. Miał już nie startować. Jednak trener reprezentacji Italii Franco Ballerini podjął próbę namówienia go aby wystartował w 75 mistrzostwach świata w kolarstwie szosowym, które odbyły się w Heusden Zolder w Belgii. Selekcjoner obiecał mu, że zbuduje zespół, który będzie pracował na swojego lidera. Super Mario podjął rękawicę. Wystartował w 256 kilometrowym wyścigu. Tak jak przewidział trener Włoch, na ostatnich kilometrach utworzył się pociąg z cyklistów z Półwyspu Apenińskiego. Doprowadził on Króla Lwa do wspaniałym finiszu. Na linii mety wyprzedził o długość koła Australijczyka Robbiego McEwena. Trzeci był Niemiec Erik Zabel. 

- Kiedy myślę o Zolder, wciąż mam gęsią skórkę! To było niesamowite uczucie, ale to, co naprawdę uczyniło go wyjątkowym, to fakt, że uszczęśliwił tak wielu Włochów, dziwi mnie, że jest tak wielu ludzi, starych i młodych, fanów kolarstwa i nie, którzy podają mi rękę i mówią miłe rzeczy, to mnie uszczęśliwia - wspominał Cipollini swój wielki tryumf i jego konsekwencje.

Później nie odnosił już takich sukcesów. Starty zakończył w 2008 roku.

Rysa na szkle

Pięć lat później sportową prasę obiegła informacja, że Super Mario mógł być klientem doktora Eufemiana Fuentesa powszechnie znanego jako osobę związaną z podawaniem dopingu zawodnikom różnych dyscyplin. Super Mario stanowczo zaprzeczył tym doniesieniom.

REKLAMA

- W 2013 roku Gazzetta dello Sport zdecydowała się napisać, że byłem u dr Fuentesa (…) Zrobiła to na podstawie znalezionego u niego numeru telefonu, zapisanego ołówkiem na kartce, do mojego domu w Lucce. A ja w tamtym czasie byłem rezydentem Księstwa Monako. To był niesportowy cios - stwierdził z całą stanowczością Cipollini.

Nikt do dnia dzisiejszego nie udowodnił mu zażywania niedozwolonych substancji.

Wyczyn odbił się piętnem na zdrowiu sportowca

Kilka lat później Król Lew zaczął mieć problemy ze zdrowiem. Jego serce nie pracowało prawidłowo. Na początku lekarze uznali, że nie jest to nic groźnego. Były kolarz został poddany kilku zabiegom. Jednak nie mógł wrócić do pełni sił. W 2020 r. postanowiono przeprowadzić operację. Uznano, że jest to jedyna droga do powrotu do zdrowia.

- Czułem się bezbronny (…) Serce jest jedno. Aby właściwie o siebie zadbać potrzebowałem tej samej wytrzymałości jaką wkładałem kiedyś w trening. To był ważna operacja. Zmieniła całkowicie mój sposób życia. W końcu znalazłem się na emeryturze - zauważył Mario Cipollini.

REKLAMA

Źródła: corrieredisiena.corr.it, eurosport.it, pezcyclingnews.com, cyclingnews.com, gazzetta.it

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej