80 lat temu urodził się Antoni Piechniczek
Antoni Piechniczek, selekcjoner, który jako ostatni szkoleniowiec w historii Polski wywalczył medal na czempionacie świata.
2022-05-03, 05:00
„Klątwa”
Po aferze na Okęciu, gdzie kilku reprezentantów zachowało się niezgodnie z zasadami obowiązującymi na zgrupowaniach biało czerwonych posadę stracił szkoleniowiec Ryszard Kulesza. Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania jego następcy. Chętnych było bardzo wielu. Postanowiono zatrudnić doświadczonego w szkoleniu polskich klubów Antoniego Piechniczka.
- Byli to trenerzy z górnej półki, prowadzący pierwszoligowe drużyny. Padło jednak na mnie. Żaden z moich konkurentów nie został później selekcjonerem. W życiu trzeba mieć i umieć wykorzystać swoje przysłowiowe pięć minut - zauważył po latach Piechniczek.
Objął posadę w grudniu 1980 roku. Przez eliminacje do XII mundialu, który miał się odbyć w Hiszpanii przeszliśmy jak burza. Wygraliśmy wszystkie spotkania z Niemiecką Republiką Demokratyczną oraz Maltą. W rozgrywkach grupowych na czempionacie globu trafiliśmy na Włochy, Kamerun oraz Peru. Początki były bardzo trudne. Dwa pierwsze remisy 0:0 spowodowały, że potyczką o być albo nie być był pojedynek z reprezentacją z Ameryki Łacińskiej.
- Antek, mam dla ciebie wiadomość od brata. Ludzie w hucie mówią, żebyś zdjął garnitur i na mecz przebrał się w dres. Garnitur przynosi pecha. Jak założysz dres, na pewno będzie lepiej - informowała szkoleniowca w rozmowie telefonicznej małżonka Zyta.
REKLAMA
No i pomogło. Wygraliśmy 5:1 z przedstawicielem Ameryki Południowej. Później 3:0 z Belgią i 0:0 ze Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich doprowadziło nas do ponownej potyczki z reprezentacją z Półwyspu Apenińskiego. Niestety polegliśmy 0:2. To spowodowało, że po raz drugi w naszej historii wystąpiliśmy w meczu o trzecie miejsce na świecie. Tam stanęliśmy na wysokości zadania i pokonaliśmy 3:2 Francuzów. Po tym sukcesie stało się jasne, że selekcjoner będzie kontynuował swoja pracę. Cztery lata później awansowaliśmy na następny mundial. Odbył się on w Meksyku. Tam niestety nie było już tak wspaniale jak w Hiszpanii. W pierwszej fazie turnieju zremisowaliśmy z Marokiem 0:0. Następnie pokonaliśmy Portugalię 1:0 po bramce Włodzimierza Smolarka. Jak się później okazało, to był jedyny gol strzelony na tym czempionacie. Następnie przyszła porażka z Anglia 0:3. Mimo nie najlepszych rezultatów trafiliśmy do 1/8 finału gdzie czekała na nas Brazylia. 0:4 wyeliminowało nas z dalszych gier. Wtedy padły słowa, które prześladują nas do dnia dzisiejszego.
- Jestem ostatni raz w studiu unilateralnym. Przekazując pałeczkę następcy, życzę mu, aby dwa razy doprowadził reprezentację do finałów. Z lepszym stylem i z lepszymi osiągnięciami dalej kierował polską piłką. Odchodzi trener, odchodzi grupa piłkarzy. Przyjdą inni, młodzi. Zaczną na nowo - stwierdził Antoni Piechniczek.
Zrezygnował z posady w czerwcu 1986 roku. I rzeczywiście do dnia dzisiejszego nikomu nie udało się zakwalifikować na dwa z rzędu mistrzostwa świata. Najbliżej tej szansy był niedawno Adam Nawałka. Jednak ostatecznie wybrany na selekcjonera został Czesław Michniewicz, który awansował na XXII mundial mający się odbyć pod koniec roku w Katarze.
Gerard Cieślik
3 maja 1942 roku w Chorzowie na Górnym Śląsku przyszedł na świat Antoni Piechniczek. Był to czas II wojny światowej. Praktycznie nie znał swojego taty, który jako mieszkaniec Raciborza został wcielony do Wermachtu i zginał w jednym sowieckich łagrów tuż po zakończeniu napaści Niemiec na nasz kraj.
REKLAMA
Wraz z mamą i rodzeństwem mieszkał niedaleko jednego z najlepszych polskich piłkarzy lat powojennych. Był nim zawodnik reprezentacji Polski oraz Ruchu Chorzów Gerard Cieślik. Gdy tylko zauważyli ikonę naszego futbolu wszystkie dzieci starały się pokazać swój techniczny kunszt.
- Stawaliśmy na głowie, żeby zrobić na nim wrażenie - wspominał po latach Piechniczek.
Futbol tak się spodobał małemu Antkowi, że postanowił zostać piłkarzem. Wstąpił do grup młodzieżowych lokalnego Zrywu. Z niego przeszedł do Naprzodu Lipiny. Tam wypatrzyli go wysłannicy stołecznej Legii. W wieku 19 lat został powołany w kamasze i tak trafił do klubu z Łazienkowskiej 3. Prawy obrońca swój pierwszy sukces odniósł w 1964 roku. Wystąpił w finale Pucharu Polski. Czerwono biało zieloni pokonali w nim po dogrywce Polonie Bytom 2:1. Gdy odbył już zaszczytną służbę wojskową postanowił wrócić w rodzinne strony. Zasilił skład chorzowskiego Ruchu. W wieku 26 lat wywalczył jedyny w swojej piłkarskiej karierze tytuł mistrza Polski. W rozgrywkach ligowych wyprzedzili o 3 punkty stołeczną Legię. W 1972 r. postanowił spróbować swoich sił na europejskim rynku. Został zawodnikiem francuskiego Chateauroux. Jednak już po roku wrócił do kraju i zakończył występy na boiskach.
Futbol „for ever”
Jeszcze kiedy był piłkarzem postanowił, że będzie się kształcił na trenera. Ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie. Natychmiast po zawieszeniu korków na kołku objął pozycję szkoleniowca BKS Stal Bielsko Biała. Po dwóch sezonach otrzymał propozycję przejęcia Odry Opole. W pierwszym roku pracy w nowym klubie awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej. Jego zawodnikiem był w tamtym czasie Józef Klose, tata gwiazdy niemieckiej piłki nożnej Miroslava Klose. Osiągniecia z klubem z Opola zwróciły na niego uwagę ówczesnych włodarzy Polskiego Związku Piłki Nożnej. Po aferze na Okęciu objął stery biało czerwonych. Po zakończeniu współpracy z drużyną narodową został szkoleniowcem Górnika Zabrze. W 1987 r. jedyny raz w swojej trenerskiej karierze wywalczył tytuł mistrza kraju. Zespół z Górnego Śląska wygrał rozgrywki mając 5 punktów przewagi nad Pogonią Szczecin. Wtedy zaproponowano mu objecie klubu Esperance Tunis z północnej Afryki . W krajach arabskich pozostał przez następne 9 lat. Poprowadził w tym czasie drużynę narodową Tunezji a potem Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
REKLAMA
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki
W roku 1995 z pozycji selekcjonera biało czerwonych zrezygnował Henryk Apostel. Wydarzyło się to po aferze z jednym z zawodników.
- Zdjąłem koszulkę, pocałowałem orzełka, położyłem ją z boku za linią i zszedłem do szatni, wiedząc, że to już mój ostatni mecz w reprezentacji (…) Złe eliminacje, byliśmy zależni od wyniku innego meczu i wiedzieliśmy, że Francuzi wygrywają z Rumunami. Ogólnie jedno wielkie niezadowolenie – wspominał filar tamtej drużyny Roman Kosecki.
Na kilka spotkań przejął reprezentację Władysław Stachurski. Jednak władze PZPN postanowiły zaproponować posadę Piechniczkowi. Postawiono przed nim zadanie awansu na XVI mundial, który miał się odbyć we Francji. Wyzwanie było wyjątkowe. Występ na trzecim czempionacie globu w roli trenera zapisał by się złotymi zgłoskami w historii polskiej piłki nożnej. Jednak nie udało się tego osiągnąć. Szkoleniowiec nie mógł nawiązać dobrego kontaktu z piłkarzami. Konflikt zaczął się już na samym początku. Kilka gwiazd odmówiło chęci występu w koszulce z orzełkiem na piersi.
- Kto nie chce grać w reprezentacji, tego nie będę prosił. Liczyłem na lojalność graczy - zauważył Piechniczek na początku swoich rządów.
REKLAMA
Potem było już tylko gorzej. Z awansu nic nie wyszło. Po roku zrezygnował z pracy.
- Mówimy, że to trzecie z rzędu przegrane eliminacje do mistrzostw świata. Gdyby wliczyć eliminacje do mistrzostw Europy, jest to szósta porażka z rzędu (…) Moje błędy? Jeśli czegoś brakowało, to przychylnego klimatu. Optymizmu, nadziei, wiary. Reprezentacja cały czas była atakowana przez mass media. Cały czas starano się uwypuklać wydumane skandale, że ktoś się obraża, ktoś nie chce grać - w ten sposób selekcjoner opisał przyczyny porażki.
Później wyjechał na trzy lata na Półwysep Arabski. Po zakończeniu pracy w roli szkoleniowca został działaczem PZPN. Do 15 lipca 2006 pełnił funkcję wiceprezesa do spraw szkoleniowych. Dwa lata później został wiceprezesem zarządu PZPN. Funkcję tę pełnił do 2012 roku.
Źródła: sport.tvp.pl, przegladsportowy.pl, polskieradio24.pl, laczynaspilka.pl
REKLAMA
AK
REKLAMA