Bundesliga: nie ma "Lewego", nie ma problemu? Bayern jest skuteczny jak nigdy
- Straciliśmy strzelca 40-50 goli w sezonie. Ale teraz inni chłopcy muszą wziąć na siebie odpowiedzialność. Myślę, że niektórzy mogą się odblokować - mówił po odejściu Roberta Lewandowskiego dyrektor sportowy Bayernu Monachium Hasan Salihamidzić. Chociaż kilka tygodni temu wydawało się, że Bośniak robi jedynie dobrą minę do złej gry, obecnie wygląda na to, że przemeblowanie ofensywy "Die Roten" okazało się strzałem w dziesiątkę.
2022-08-23, 10:27
Bayern ma za sobą najbardziej spektakularny start w historii Bundesligi. Podopieczni Juliana Nagelsmanna strzelili aż 15 goli w pierwszych trzech meczach, tracąc zaledwie jednego - najpierw rozbili 6:1 zwycięzców Ligi Europy, czyli ekipę Eintrachtu Frankfurt, następnie "skromnie" pokonali VfL Wolfsburg 2:0, by w trzeciej kolejce zaaplikować 7 bramek VfL Bochum. Gdy dołożymy do tego zwycięstwo 5:3 z RB Lipsk w Superpucharze Niemiec, trudno o inny wniosek - ofensywa Bayernu bez Lewandowskiego jest zabójczo skuteczna.
Nagelsmann nie rozpaczał po "Lewym"
Chociaż z pewnością w tym sezonie zdarzą się mecze, w których brak skuteczności i regularności, jakie prezentował polski superstrzelec, da się we znaki ekipie z Allianz Areny, wszystko wskazuje na to, że kibice "Die Roten" mogą być spokojni o linię ataku swojej drużyny. Trener Julian Nagelsmann, podobnie jak Salihamidzić, od początku tonował nastroje.
- Zastąpienie go jest dużym wyzwaniem. Ale to też świetna okazja. Mamy możliwość zbudowania Bayernu bez napastnika, który potrafi strzelić 40 goli w sezonie - zapowiedział. I wydaje się, że niemiecki szkoleniowiec tę sposobność wykorzysta.
Już jako trener Hoffenheim, u progu wielkiej kariery, Nagelsmann udowodnił, że preferuje system oparty na dużej wymienności pozycji w ataku. Grający w ekipie "Wieśniaków" pod jego wodzą Kramarić, Uth, Belfodil, Joelinton i Szalai potrafili "dzielić się" golami z korzyścią dla zespołu.
REKLAMA
W RB Lipsk, gdzie możliwości finansowe były znacznie większe niż w Hoffenheim, Nagelsmann chętniej sięgał po uniwersalnych graczy ataku jak Werner czy Nkunku niż po klasycznych napastników. Zarówno Alexander Sorloth, sprowadzony na Red Bull Arenę jako król strzelców ligi tureckiej, jak i drugi najskuteczniejszy napastnik Euro 2020 Patrik Schick, nie odnaleźli się w zespole "Byków".
Zmiana warty
W ostatnim sezonie Nagelsmanna Lipsk sięgnął po wicemistrzostwo Niemiec, mimo że żaden z jego graczy nie przekroczył bariery 10 goli w sezonie (najwięcej: 8, Marcel Sabitzer). Trudno sobie wyobrazić podobną sytuację w Bayernie, zwłaszcza że po trzech kolejkach dwóch jego zawodników ma na koncie już po trzy gole.
Mowa o Sadio Mane, który przyszedł jako następca Lewandowskiego oraz Jamalu Musiali - rewelacyjnym 19-latku, będącym jednym z ulubieńców kibiców "Die Roten". Liderem ofensywy Bayernu z miejsca stał się jednak Senegalczyk. - Jest szybki i sprytny. To dokładnie taki piłkarz, jakiego Bayern potrzebuje wobec braku typowej "dziewiątki" - komplementuje Mane na łamach "Sky" Lothar Mattheaus.
Preferowany przez Nagelsmanna system 1-4-2-2-2 zakłada dużą wymienność pozycji w ataku i częste wejścia skrzydłowych w pole karne. Leroy Sane, Serge Gnabry i Kingsley Coman czują się w tym ustawieniu jak ryby w wodzie, a i rutynowany Thomas Mueller nie zatracił w nim swoich atutów.
REKLAMA
Wygrali wszyscy (?)
Wygląda więc na to, że odsądzany od czci i wiary Salihamidzić oraz kontestowany z powodu nieudanej kampanii w minionej edycji Ligi Mistrzów Nagelsmann mogą odetchnąć z ulgą - przynajmniej na chwilę, bo każda porażka Bayernu uruchamia w Niemczech medialną lawinę. Póki co, dziennikarze wygłaszają peany na temat obu panów - Bośniak jest chwalony nie tylko za transfer Mane, ale również dobre warunki finansowe sprzedaży Lewandowskiego i sprowadzenie Mathijsa de Ligta. Z kolei trener FCB zbiera owoce spektakularnego stylu swoich podopiecznych.
"Lewy" również nie powinien narzekać - jego aklimatyzacja w Barcelonie przebiega wzorowo, a nowi koledzy z zespołu powoli zaczynają łapać wspólny język z Polakiem. Wszystko wskazuje na to, że na niedawnym "rozwodzie" skorzystał zarówno Lewandowski, jak i Bayern Monachium.
Bartosz Goluch/PolskieRadio24.pl
REKLAMA