Rosja to państwo terrorysta. A z terrorystami się nie negocjuje

Reżim Władimira Putina odebrał wszelkie argumenty zachodnim zwolennikom wymuszania na Ukraińcach rozpoczęcia negocjacji z Moskwą. Rosja poniedziałkowym atakiem na cele cywilne w ponad 20 ukraińskich miastach pokazała, że jej agenda wobec tego kraju się nie zmieniła – Kreml zrobi wszystko, by wymazać to państwo z mapy świata. Tym samym Rosja kolejny już raz udowodniła, że w pełni zasługuje na określenie "państwo terrorystyczne" – pisze dla portalu PolskiegoRadia24.pl Petar Petrović.

2022-10-11, 16:29

Rosja to państwo terrorysta. A z terrorystami się nie negocjuje

To był atak, który ponownie wstrząsnął Ukrainą i Zachodem. Znów dziesiątki rakiet uderzały w cele cywilne miast całego kraju. Po raz pierwszy od czerwca spadły też na Kijów. Pociski trafiały przede wszystkim w obiekty infrastruktury, w tym sieci energetyczne i ciepłownicze, jak i w pełne ludzi ulice, place zabaw, budynki mieszkalne, szkoły. Wiele osób zginęło, jeszcze więcej zostało rannych, a zniszczenia są ogromne.

Ukraiński wywiad wojskowy ocenił, że głównym celem Rosji było zniszczenie elektrociepłowni, wywołanie paniki wśród ukraińskiej ludności i zastraszenie europejskiej opinii publicznej. W wyniku ataku Ukraina została zmuszona zawiesić eksport energii, aby ustabilizować swój uszkodzony system energetyczny. Mieszkańcy tego kraju ponownie doświadczyli barbarzyństwa okupanta.

Zbiorowy zakładnik

Jak zwraca uwagę Ośrodek Studiów Wschodnich, nie można wykluczyć, że ataki stanowią początek kolejnej fazy operacji, w której Moskwa „postanowiła wziąć na zbiorowego zakładnika społeczeństwo ukraińskie”.

Niszczenie infrastruktury energetycznej niesie negatywne konsekwencje przede wszystkim dla ludności (pogorszenie dostępu do energii elektrycznej i wody), w sposób znikomy zaś wpływa na zdolności militarne Ukrainy. Próba sparaliżowania funkcjonowania państwa może stanowić przygotowanie do zintensyfikowania rosyjskich działań militarnych. Z obserwacji ruchów wojsk wynika jednak, że przynajmniej w najbliższych tygodniach Rosja nie będzie jeszcze gotowa do nowej ofensywy” – oceniają eksperci OSW Andrzej Wilk i Piotr Żochowski.

REKLAMA

Rosja również we wtorek powtórzyła barbarzyński atak, jakby wciąż nie wystarczyło jej śmierci cywili i ogromu zniszczeń. Putin pokazał tym samym miłośnikom „ruskiego miru”, że „potrafi” odpłacić się Ukraińcom, dając tym samym dowód "rosyjskiej potęgi". A więc za atak na most Krymski, za ośmielenie się przeprowadzania kontrofensywy, za nieuleganie szantażowi nuklearnemu – będzie strzelał gdzie popadnie, tak, żeby cała Ukraina znów drżała przed gniewem cara.

Tym bardziej, że można dzięki temu przykryć chociaż na chwilę fakt, że rosyjskim sołdatom nie udaje się zrealizować wyznaczonych im celów na froncie, mobilizacja zaś okazała się połączeniem chaosu i farsy, a aneksja czterech ukraińskich terytoriów nie stała się powtórką z euforii towarzyszącej zabraniu Krymu.

Trzeba więc strzelać do bezbronnych, niszczyć ich domy, odciąć ich od prądu. Tak to się właśnie robi w Rosji. Tradycja zobowiązuje.

Dajcie mi Surowikina

Nie przez przypadek 8 października pierwszym oficjalnie mianowanym dowódcą sił rosyjskich operujących na Ukrainie został 55-letni Siergiej Surowikin, który był jednym z dowódców rosyjskich wojsk w Syrii i jest – jak przedstawia w analizie OSW – „znany z brutalności w prowadzeniu działań bojowych i nieliczenia się ze stratami ludności cywilnej”.

REKLAMA

To zaś zapowiedź prowadzenia jeszcze brutalniejszej przez Rosjan wojny na Ukrainie, obierania za cele skupisk cywilów, zastraszania całego społeczeństwa, w szczególności w obliczu nadchodzącej zimy i obaw o dostawy energii.

Oczywiście ataki te nie zmienią sytuacji na froncie. Tym bardziej, że możliwości Rosji i pod tym względem są ograniczone. Jedynym ich efektem będzie jeszcze większa determinacja Ukraińców, by wyrzucić okupanta ze swoich ziem.

Skończcie z tym apelami o „pokój”

Widać tym samym jak na dłoni, że całkowitym absurdem są naciski na Kijów, by rozpoczął negocjacje z Moskwą. W imię pokoju. W imię ograniczenia strat w ludziach. Poprzez przekonywanie, że przecież tej wojny nie da się wygrać. Rosja jest za silna. Ma broń atomową. A Putin to szaleniec – małpa z brzytwą – ale jak mu się da to, czego chce, to się uspokoi. I może znów zajmie się biznesem…

Z powodu agresywnej wojny przeciwko Ukrainie Rosja znalazła się w rozpaczliwej sytuacji; kończy jej się amunicja, przyjaciele i żołnierze, a Rosjanie uciekają przed mobilizacją – powiedział we wtorek szef brytyjskiej agencji wywiadowczej GCHQ Jeremy Fleming (PAP)Z powodu agresywnej wojny przeciwko Ukrainie Rosja znalazła się w rozpaczliwej sytuacji; kończy jej się amunicja, przyjaciele i żołnierze, a Rosjanie uciekają przed mobilizacją – powiedział we wtorek szef brytyjskiej agencji wywiadowczej GCHQ Jeremy Fleming (PAP)

REKLAMA

Jasne. Ile takich rad ukraińskie władze musiały nieoficjalnie wysłuchać – nie chcę nawet zgadywać. Oficjalnie – najwięcej tego typu wypowiedzi w ostatnich miesiącach słyszeliśmy z Berlina i Paryża. I to zarówno od najwyższych władz, prezydenta Emmanuela Macrona czy kanclerza Olafa Scholza, jak i polityków mniejszego kalibru i mediów.

Zwłaszcza Niemcy zrobili z rozmów „pokojowych” swoją główną dewizę – a przy tym wymówkę, by nie dostarczać Ukraińcom broni – gdyż wiadomo, im więcej dostarczy się im broni, tym bardziej Putin będzie się wściekał, a konflikt eskalował. To bowiem, co powinni na samym wstępie zrobić Ukraińcy, to pokornie prosić cara o przebaczenie, odrzucić swoje aspiracje, pożegnać się z kolejnymi terenami, zaakceptować narzucone władze i z radością wejść w skład „ruskiego miru” – do którego przecież od zawsze należeli.

„Dialog” z Kremlem

Przypomnijmy przy tym, że Niemcy wraz z Francją przez wiele lat działały w ramach formatu normandzkiego nad rozwiązaniem „problemu” Donbasu. Rozmowy się toczyły, apelom o porozumienie nie było końca, a przy tym Rosja traktowana była nie jako kraj, który wywołał wojnę na wschodzie Ukrainy, wsparł prorosyjskich separatystów, ale państwo neutralne, któremu zależy jedynie na losie rosyjskojęzycznej ludności i pokoju w tej części świata.

Rosja zawsze chce przecież „pokoju” – ale, oczywiście, tylko takiego „pokoju”, o którego kształcie to ona decyduje, „pokoju”, który ona narzuca. I nie ma tam miejsca na żadne „ale”…

REKLAMA

Tak więc, rzecznicy rozejmu, przerwania walk, apelujący, by „obie strony konfliktu” – jakby nie było rozróżnienia między napastnikiem a ofiarą – zasiadły do stołu negocjacyjnego – skończcie już tę farsę. Swoją energię przekujcie w apele o wsparcie dla Ukrainy. To jedyna szansa na rzeczywiste zawieszenie broni i pozbycie się Putina.

Negocjacje na polu walki

Ukraińcy, a także ich sojusznicy, którzy wystarczająco dobrze znają naturę Kremla, doskonale wiedzą, że z Putinem nie ma szans na żaden „pokój”, na żadne negocjacje. Wiedzą, że celem Kremla jest sprawowanie kontroli nad ich krajem.

Na początku inwazji nie udało się Moskwie tego osiągnąć – liczyła ona wtedy na szybką wymianę władz. Późniejsza ofensywa na froncie wschodnim również nie przyniosła rezultatów. To, co udało się zająć okupantom, Putin ogłosił następnie częścią Rosji. I zagroził, że Kreml będzie bronić tych terytoriów tak jak wszystkich innych rosyjskich – także z możliwym użyciem broni atomowej.

To miało za zadanie wystraszyć Ukraińców i Zachód, a także pokazać społeczeństwu, że Moskwa wciąż panuje nad sytuacją.

REKLAMA

Turbulencje w "ruskim mirze"

Coraz jednak więcej Rosjan przestaje w to wierzyć. Część z nich już uciekła z kraju w obawie przed „częściową” mobilizacją. Inni pójdą w kamasze, ale ich wartość bojowa będzie zapewne bardzo niska. Proces degeneracji Rosji postępuje, chociaż nie jest tak szybki, jakbyśmy sobie tego życzyli.

Ważne jednak, że Ukraińcy wiedzą, iż „negocjacje” z Rosją już trwają – nie przy stoliku, przy którym delegacja Kijowa usłyszałaby jedynie rozkazy Moskwy, ale na polu bitwy.

Dlatego tak istotna jest reakcja Zachodu na kolejne przejawy zbrodniczej polityki Moskwy. Oczywiście po atakach wszyscy powtarzali, że jest to zbrodnia wojenna, krytykowali reżim Putina i wzywali do wycofania swoich wojsk, ale, przyznajmy, wartość tych słów jest niewielka. W końcu UE również przyzwyczaiła nas do wyrażania swojego „zaniepokojenia”.


Czytaj także:

Ważne są tylko konkrety. Jakie nowe sankcje i jak mocne spadną na Rosję, ile nowych środków finansowych zostanie przekazanych Ukrainie i – najważniejsze – jak wiele nowoczesnego sprzętu wojskowego tam trafi.

REKLAMA

Prezydent USA Joe Biden zapowiedział wysyłanie kolejnych środków Ukraińcom „do obrony swojego kraju i swojej wolności”, szefowa MSZ Niemiec Annalena Baerbock zapewniała, że jej kraj robi „wszystko, aby szybko wzmocnić obronę przeciwlotniczą Ukrainy". Polski prezydent Andrzej Duda rozmawiał zaś ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Wołodymyrem Zełenskim i zapewniał go, że Rosja będzie izolowana, a zbrodnie popełniane przez ten kraj „nie ulegają przedawnieniu i ścigane są na całym świecie”.

Przypomnieli o tym we wtorek również prezydenci Bukaresztańskiej Dziewiątki (B9 gromadzi państwa wschodniej flanki NATO) wraz z przywódcami Czarnogóry i Macedonii Północnej, którzy zapewnili, że nie ustaną „w wysiłkach na rzecz postawienia przed sądem osób winnych dzisiejszej zbrodni”.

Cel Putina: mordować cywilów

W komentarzu redaktor naczelny "Bilda" ocenia, że Rosja stała się państwem terrorystycznym, a okupantom łatwiej mordować ludzi jadących do pracy i dzieci, niż utrzymywać podbite terytoria. "Putin stał się najsilniejszym terrorystą na świecie: mordować, torturować, zabijać za wszelką cenę. To jest jego cel" – zaznacza Johannes Boie.

Podkreśla przy tym, że teraz jednak "naprzeciwko niego nie ma już Angeli Merkel, która dała mu się nabrać i do dziś stawia na »włączenie Rosji«", zamiast tego jest tworząca się właśnie "nowa polityczna Europa" - "na czele z młodą premier Finlandii Sanną Marin, premier Estonii Kają Kallas, Polakami, którzy z odwagą i siłą nadają ton frontowi przeciwko Rosji, a także Brytyjczykami, którzy wystąpili z UE, a mimo to silniej niż wszystkie inne kraje europejskie pomagają militarnie Ukrainie".

REKLAMA

To właśnie nasz region Europy, najbardziej zagrożony przez Rosję, musi w dalszym ciągu motywować Zachód do jeszcze większej niż dotychczas pomocy Ukrainie. Terroryście nie można pozwolić na to, by osiągał swoje cele. Dlatego też rozwiązaniem w przypadku wojny na Ukrainie nie są „negocjacje” – lecz pokonanie okupanta i upadek reżimu Putina. Jest to obecnie o wiele bliższe zrealizowania, niż było przed kilkoma miesiącami.

Petar Petrović

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej