Zbrodnia pod Piaśnicą - kaszubska Golgota, pomorski Katyń
83 lata temu, 11 listopada 1939 roku, w lasach pod Piaśnicą (niewielka wieś 10 km na północ od Wejherowa) niemiecki okupant rozstrzelał 314 osób, głównie duchownych, obrońców Gdyni i przedstawicieli inteligencji powiatu morskiego.
2022-11-11, 05:30
Zbrodnia zaczęła się wczesnym rankiem i trwała aż do godziny 11:00 przed południem. Termin tak masowej egzekucji był specjalnie wybrany w dniu polskiego Święta Niepodległości. Mordu dokonywano strzałami w tył głowy.
Egzekucje w tym miejscu odbywały się już od października. Tak niemiecki okupant mścił się za obronę tych ziem polskich w początkach II wojny światowej. Egzekucje, z których ta była największą pod względem liczby ofiar, kontynuowane były do kwietnia 1940 roku i odbywały się w ramach akcji "Inteligencja" ("Intelligenzaktion"), określanej później jako akt ludobójstwa przeciwko elitom i inteligencji ludności polskiej na ziemiach powiatu morskiego, które okupant wcielił do III Rzeszy.
W akcji tej okupanci, głównie funkcjonariusze SS oraz członkowie paramilitarnego Selbstschutzu, rozstrzelali 50 tysięcy nauczycieli, osób duchownych, przedstawicieli ziemiaństwa, emerytowanych wojskowych i działaczy społecznych i politycznych, a także członków społeczności żydowskiej, w tym dzieci.
Piaśnica to największe miejsce kaźni ludności polskiej na Pomorzu i często nazywana jest "pomorskim Katyniem" lub "kaszubską Golgotą". Udokumentowanych przypadków zbrodni właśnie w tamtym miejscu jest blisko 50 i zawsze ofiarą padało najmniej kilkadziesiąt osób.
REKLAMA
"Przystanek Historia" tak opisuje przebieg egzekucji: "Do ochrony miejsca egzekucji wykorzystywane były oddziały posterunku żandarmerii powiatowej z Wejherowa. Akcją mordowania w Lasach Piaśnickich kierował również szef gdyńskiego Gestapo Friedrich Class oraz prezydent gdyńskiej policji Christoph Diehm. Eskortowaniem ofiar na miejsce egzekucji oraz rozstrzeliwaniem zajmowali się funkcjonariusze SS z Wachsturmbann Eimann pod nadzorem gdyńskiej policji i Gestapo. Eimann osobiście troszczył się o dobór członków plutonu egzekucyjnego, który każdorazowo składał się z ok. 40 do 60 osób. Ofiary w Piaśnicy były rozstrzeliwane z odległości około pół metra strzałem w tył głowy, w pozycji klęczącej lub stojącej przed wykopanymi wcześniej przez członków Selbstschutzu i miejscową ludność niemiecką, dołami-grobami w grupach po 5 lub 6 osób. Dowódca plutonu dobijał z własnej broni osoby, które zostały ranione. Pozostałe ofiary oczekiwały w odległości ok. 200 metrów od miejsca egzekucji, dobrze słysząc strzały i krzyki ofiar".
Natomiast zacieranie tego miejsca kaźni określa: "Zwłoki osób zamordowanych w Piaśnicy zostały pogrzebane w 35 masowych grobach. Wiosną 1940 r. teren egzekucji został zamaskowany poprzez posadzenie krzewów i drzew, a miejsce zbrodni zostało objęte specjalną kontrolą policji".
Portal "Info Gdańsk" tak jeszcze dopełnia informacji tej ohydnej zbrodni: "Więźniów zabijali SS-mani z Wejherowa, potem zbiry z Wachsturmbann „Eimann” oraz volksdeutsche z Selbstschutzu. Dostępu do miejsca kaźni strzegła niemiecka żandarmeria działająca w strukturach Ordnungspolizei. Oprawcy nie żałowali sobie alkoholu, po wojnie w badanych mogiłach znaleziono sporo pustych butelek po wódce. Każdego dnia mordowano około 150 osób, po egzekucjach ciężarówki odwoziły ubrania więźniów do Wejherowa, gdzie były przejmowane przez Nationalsozialistische Volkswohlfahrt, czyli ówczesną niemiecką opiekę społeczną. Nic nie mogło się zmarnować, chociaż do późniejszego gospodarowania mieniem (i zwłokami) więźniów było jeszcze bardzo daleko… Zapewne nieprzypadkowo największego mordu dokonano w dniu 11 listopada 1939 roku. Z jednej strony rocznica haniebnie odbieranego w Niemczech zawieszenia broni w lesie Compiègne, z drugiej święto odbudowy polskiej państwowości. W piaśnickich lasach Niemcy zamordowali wtedy 314 osób, między innymi siostrę Alicję Jadwigę Kotowską oraz 9 gdyńskich jezuitów. W czerwcu 1999 roku papież Jan Paweł II ogłosił beatyfikację siostry Jadwigi Kotowskiej".
PP
REKLAMA
REKLAMA