Jerzy S. usłyszał zarzuty. Nie będzie odpowiadał za ucieczkę z miejsca wypadku
Około godz. 15 Jerzy S. wyszedł z siedziby Prokuratury Rejonowej Kraków-Krowodrza. Aktor był przesłuchiwany po tym, jak w połowie października prowadził auto, będąc pod wpływem alkoholu, i potrącił motocyklistę. Usłyszał zarzuty.
2022-11-29, 15:40
Jerzy S. usłyszał zarzuty prowadzenia pojazdu osobowego w stanie nietrzeźwości. Grozi mu za to kara grzywny lub pozbawienia wolności do lat dwóch.
Po przedstawieniu zarzutów w Prokuraturze Rejonowej Kraków-Krowodrza Jerzy S. został przesłuchany w charakterze podejrzanego i złożył obszerne wyjaśnienia.
- Przede wszystkim przyznał się do tego, że prowadził pojazd, będąc pod wpływem alkoholu. Wynikało to z faktu, że był wcześniej umówiony z pewną osobą, która przypomniała mu o tym spotkaniu nagle, on zapomniał o tym spotkaniu, w związku z tym czując się dobrze po kilku godzinach od spożycia alkoholu, wsiadł do samochodu i jechał na to spotkanie - powiedział rzecznik prokuratury. W czasie jazdy doszło do zdarzenia z udziałem kierującego motocyklem.
Zeznania Jerzego S.
Prokurator podkreślił, że najważniejsze w tej sprawie było stwierdzenie, czy doszło do wypadku i czy mowa jest także o wynikających z tego konsekwencjach, w tym o ewentualnej ucieczce z miejsca wypadku drogowego.
REKLAMA
- W tej sprawie z uwagi na to, że nie stwierdzono, aby tam były obrażenia [u motocyklisty - przyp. red.], które trwałyby powyżej siedmiu dni, nie ma mowy o wypadku drogowym, nie ma mowy w związku z tym o ucieczce z miejsca wypadku drogowego, mamy zarzut prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości - zaznaczył w rozmowie z dziennikarzami prokurator Hnatko.
Jak tłumaczy prokuratura, właśnie z powodu tych ustaleń zarzut postawiono dopiero półtora miesiąca po zdarzeniu. Rzecznik przekazał, że konieczne było uzyskanie wyników badań, z których wynikałoby, czy uszkodzenia trwały powyżej siedmiu dni. Zaznaczył, że w tej sprawie przesłuchany został pokrzywdzony, a sprawę badali biegli z zakresu medycyny sądowej. - Na podstawie tej opinii przedstawiono taki, a nie inny zarzut - podkreślił.
Według informacji prokuratury Jerzy S. widział osobę krzyczącą do niego, natomiast nie odczuwał, żeby doszło do jakiegoś poważnego kontaktu, co wymagałoby zatrzymania się. Prokurator Janusz Hnatko dodał, że podejrzany stwierdził, że "obawiał się tego mężczyzny, bowiem ten krzyczał coś do niego".
Wypadek z udziałem Jerzego S. Przebieg zdarzeń
75-latek w połowie października potrącił na al. Mickiewicza w Krakowie 44-letniego motocyklistę. Uderzył go autem w łokieć, motocyklista się przewrócił. Kierowca auta jechał dalej, bo - jak tłumaczył potem na miejscu policji - nie zauważył kolizji. Kiedy został zatrzymany, badanie wykazało, że ma 0,7 promila alkoholu w organizmie.
REKLAMA
Bartosz Izdebski z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie mówił wtedy, że "44-letni motocyklista został trącony w rękę, niegroźnie. Zaraz po kolizji był na kontroli w szpitalu".
"Bardzo żałuję i przepraszam, że wczoraj podjąłem tę najgorszą w moim życiu decyzję o prowadzeniu samochodu. Deklaruję pełną współpracę z organami powołanymi do wyjaśnienia wczorajszego incydentu. Jednocześnie chciałem zapewnić, że wbrew doniesieniom medialnym nie zbiegłem z miejsca zdarzenia, lecz zatrzymałem się na życzenie jego uczestnika [motocyklisty - przyp. red.] i razem oczekiwaliśmy na przyjazd policji" - napisał Jerzy S. w opublikowanym dzień później oświadczeniu.
Do szczegółów zdarzenia dotarł "Fakt". "S. jechał swoim luksusowym SUV-em wzdłuż ul. Reymonta przed motocyklistą. Obaj mężczyźni chcieli skręcić w lewo w al. Mickiewicza. Gdy pas zaczął się rozgałęziać na dwa (do skrętu w lewo), a sygnalizator wskazywał zielone światło, aktor swobodnie zajął lewy pas jezdni, natomiast 44-letni Sławomir G. prawy pas. Jednak kończąc manewr skrętu w al. Mickiewicza, Jerzy S. ostatecznie wjechał na zły pas, którym jechał już motocyklista. Miał trącić go w ramię i nie zatrzymać się, ruszył dalej środkowym pasem. Motocyklista zachował równowagę, nie spadł z motoru i zaczął gonić odjeżdżającego aktora. Próbował go zatrzymać. Za pierwszym razem się to nie udało, za drugim razem 44-latek zajechał drogę aktorowi, ale ten wtedy miał próbować go zepchnąć. Ostatecznie motocyklista skutecznie zablokował mu skręt w prawo i uniemożliwił dalszą jazdę. 44-latek zszedł z jednośladu i podszedł do kierowcy lexusa, który znów chciał odjechać" - napisano.
jp/PAP/kor
REKLAMA
REKLAMA