Szykują się zawirowania na rynku paliw. Kolejne embargo na Rosję zmieni globalną architekturę dostaw
Wprowadzenie 5 lutego unijnego embarga na paliwa gotowe z Rosji może wywołać przejściowe zawirowania na rynku - oceniają przedstawiciele branży paliwowej. Wskazują, że skutkiem embarga będzie przede wszystkim nowa światowa architektura dostaw paliw.
2023-01-14, 11:01
- O pakiecie sankcji związanym z zakazem importu rosyjskich produktów ropopochodnych, który wejdzie w życie 5 lutego, wiemy od czerwca 2022 r., i wszystko wskazuje na to, że jako kraj jesteśmy na to przygotowani - powiedział wiceprezes ds. handlowych Unimotu Robert Brzozowski.
- Nie spodziewamy się większych zawirowań na rynku, ale nie można ich również zupełnie wykluczyć - dodał.
Przypomniał, że do tej pory z portów w Primorsku wypływało około 1,2-1,5 mln ton oleju napędowego miesięcznie, który trafiał głównie na europejski rynek.
Ograniczony wewnętrzny popyt
Jak zaznaczył główny ekonomista PKN Orlen Adam B. Czyżewski, Europa importuje już zdecydowanie mniej diesla z Rosji, niż jeszcze rok temu, a embargo spowoduje przede wszystkim zmianę kierunku przepływów oleju napędowego na świecie.
REKLAMA
- Jakieś zawirowania na rynku będą, ale sytuacja powinna się ustabilizować. I w Europie, i na świecie są możliwości dostosowania się do unijnego embarga na paliwa gotowe, w tym diesla - powiedział Adam Czyżewski.
W ocenie ekonomisty, jeżeli Rosja nie będzie mogła go sprzedawać w Europie, to będzie go sprzedawać do Chin, Indii, do Afryki czy Ameryki Łacińskiej, w związku z tym tamte kraje będą kupować mniej diesla gdzie indziej.
- Z czasem nastąpi przekierowanie globalnych przepływów tego paliwa, ale to musi potrwać - podkreślił i przypomniał, że embargo na rosyjską ropę, przewożoną tankowcami nie wywołało niczego gwałtownego na rynku.
Wiceprezes Unimotu ocenił, że produkt globalnie jest dostępny, m.in. na Bliskim Wschodzie, w Stanach Zjednoczonych czy Chinach, które przez sytuację pandemiczną mają cały czas ograniczony wewnętrzny popyt. Jednak dostarczenie go do Polski po pierwsze trwa dłużej, a po drugie jest droższe.
REKLAMA
- Wyzwaniem będzie wydłużony łańcuch logistyczny - statek z Primorska płynie do Gdyni 2 dni, z rejonu Morza Czerwonego - 30 dni, a z Indii około 40 dni. Ze względu na odległość produkt dostarczany jest też większymi statkami, które nie mogą bezpośrednio zawijać do portów w Gdyni i Świnoujściu z uwagi na zbyt małą głębokość - powiedział Robert Brzozowski.
Podaż paliw się poprawi
Jak wyjaśnił ekspert, polskie porty przystosowane są do obsługiwania tankowców, których pojemność wynosi około 35 tys. ton i takie statki płynęły bezpośrednio z portu w Primorsku. Tymczasem diesel z dalszych kierunków transportowany jest dużymi tankowcami o pojemności około 100 tys. ton, więc musi być przeładowywany na mniejsze tankowce w portach ARA lub w cieśninach duńskich, żeby móc dotrzeć do portów na Morzu Bałtyckim.
Adam B. Czyżewski zwrócił z kolei uwagę, że trudno w tej chwili powiedzieć, jak na embargo zareaguje Rosja, dla której to ostatnia okazja tej zimy, żeby zakłócić rynki. Kolejnej zimy już tej możliwości nie będzie, bo ruszy produkcja w nowych rafineriach i podaż paliw się poprawi.
- Po I kwartale 2023 r., z końcem zimy, spadnie popyt na diesla ze strony energetyki i ciepłownictwa. Uwolni się więc część podaży. Spowolnienie wzrostu gospodarczego także przełoży się na niższy popyt, więc w II kwartale efekty poprawy sytuacji powinny być już widoczne. W III i IV kwartale zaczną być oddawane do użytku nowe rafinerie, np. zakład ExxonMobil w USA, w Nigerii, w Indiach i w Korei Płd. - wskazał Adam Czyżewski.
REKLAMA
Wiceprezes Unimotu ocenił z kolei, że w najbliższej przyszłości ceny importowanego diesla z pewnością wzrosną ze względu na wyższe koszty logistyczne.
PR24.pl, IAR, PAP, DoS
REKLAMA