Ostatni koncert The Beatles happeningiem na dachu

54 lata temu, 30 stycznia 1969 roku, w czwartkowe południe, z dachu londyńskiej kamienicy przy 3 Savile Row popłynęły pierwsze dźwięki "Get Back" słynnego zespołu The Beatles. W ten właśnie sposób grupa po raz ostatni wystąpiła razem w czymś, co śmiało można nazwać happeningiem na dachu, przerwanym zresztą przez policję, kiedy z dachów okolicznych budynków zaczęły dobiegać okrzyki gęstniejącego tłumu.

2023-01-30, 05:30

Ostatni koncert The Beatles happeningiem na dachu
The Beatles, 20 styczniq 1969 r.Foto: PAP/EPA

Na dachu Apple Records

Zaskoczeni ludzie zaczęli zbierać się też na okolicznych ulicach i gromadzić w oknach okolicznych, niewysokich biurowców. Bo i zabudowa tam była niewysoka, ledwie kilka pięter, z czego budynek Apple Records, wytwórni założonej przez The Beatles, miał dokładnie 4 piętra z dość wysoką nadbudówką parteru (około dwa piętra w jednym).

Co ciekawe, ten zręcznie przygotowany koncert miał zacząć się o świcie, a pierwsze promienie słońca miały rozświetlić legendarną grupę i fanów zebranych w okolicy... zakładano, że będzie to ulica, a nie okoliczne dachy domów. Na dachu Apple Records była jedynie grupka i to głównie pracowników wytwórni zaangażowanych w całe przedsięwzięcie, którego organizatorem był Michael Lindsay-Hogg, reżyser filmów muzycznych i realizacji telewizyjnych, a ten koncert był właściwie jego pomysłem na realizację zaplanowanego koncertu "Let It Be".

Wszystko wyglądało bardzo profesjonalnie, drewniany podest, nagłośnienie... i właśnie donośne brzmienie głośników sprawiło, że ktoś zadzwonił na policję, bo mu szyby w oknach drżą, ale o akcji policji później. Dość powiedzieć, że to niby-spontaniczne przedsięwzięcie nagrywało aż pięć kamer, z których jedna znajdowała się na pokładzie głośnego helikoptera, a druga rejestrowała reakcje i komentarze zbierającego się tłumu. Całość zarejestrowanego materiału została zgrabnie przycięta i złożona w 21-minutowy film dokumentalny "Let It Be". Oczywiście jest on dostępny w Internecie i koncert można zobaczyć, do czego zachęcamy.

Futro Yoko Ono


Nie zdziwmy się jedna ubiorami artystów, wtedy było bardzo zimno, zaledwie 7 stopni Celsjusza. To dlatego Lennon jest w futrze pożyczonym od Yoko Ono, a Ringo Starr w czerwonym przeciwdeszczowym płaszczu swojej żony. Całość trwała niewiele ponad 40 minut i zakończyła się przemową Lennona, zaraz po tym, jak przybyła policja grzecznie poprosiła ich o zakończenie całego wydarzenia. Zespół w dziwnie kompilowanych składankach zagrał różne wersje znanych utworów były to m.in. "Get Back", "I Want You", "Don't Let Me Down", "I've Got A Feeling", "One After 909", "Danny Boy" i "Dig A Pony", a potem zespół zagrał hymn Wielkiej Brytanii "God Save The Queen" i zakończył całość "A Pretty Girl Is Like A Melody". Dla wszystkich było to niesamowite przedsięwzięcie, dla niektórych nawet najpiękniejszy koncert w życiu.

Polscy fani tej legendarnej grupy, na swoim portalu beatles.kielce.com.pl, zręcznie opisują całe przedsięwzięcie, które w historii zapisało się pod nazwą "Rooftop Concert". Czytamy tam znaczące wypowiedzi artystów. George Harrison stwierdza: "Weszliśmy na dach, ponieważ to było najłatwiejsze rozwiązanie. Poza tym nikt wcześniej tego nie zrobił. Wyszło więc z tego ciekawe studium społeczne. W recepcji budynku pojawiali się kolejni ludzie, a potem także policjanci, mówiąc: Nie możecie tego robić. Przestańcie!"

Na dachu zamiast w studiu


Trzeba dodać, że grupa planowała jakieś spektakularne zakończenie realizacji nowej płyty i filmu. Producent Neil Aspinall stwierdził: "Nadal mówiło się o koncercie na łodzi lub w amfiteatrze w Grecji, albo w The Roundbouse w Londynie. Było wiele pomysłów na miejsce, gdzie mógłby być koncert, ale w sumie niczego nie ustalono". Natomiast Harrison dodaje: "Planowaliśmy, że Let It Be będzie nagraniem nowych piosenek w formie koncertu na żywo, z tym, że wcześniej wszystkie piosenki dobrze przećwiczymy podczas prób. Tak się nie stało, bo ta płyta powstała w studiu. Podczas prób dokonywaliśmy nagrań, a film, który pokazuje jej nagrywanie, to w sumie film dokumentujący nasze próby".

Ringo Starr także dorzuca kilka spostrzeżeń: "Był plan, by zagrać gdzieś na żywo. Zastanawialiśmy się, gdzie to zrobić – w Palladium czy na Saharze. Wtedy jednak trzeba byłoby ciągnąć cały sprzęt, więc zdecydowaliśmy: Pójdziemy na dach. Mal i Neil rozstawili na dachu sprzęt i zagraliśmy w te kawałki. Pamiętam, że było zimno, wietrznie i mokro, ale wszyscy ludzie patrzący z okien biur bawili się doskonale".

Interwencja policji


Paul McCartney widział to tak: "To było dziwne miejsce, bo nie było publiczności, jeśli nie liczyć Vicki Wickham i paru innych osób. W sumie graliśmy dla nikogo – dla nieba, co było całkiem miłe. Filmowano ulice na dole, gdzie wielu facetów patrzyło do góry, pytając "co to za hałas?". W końcu dostaliśmy cynk od Mala (który się wczołgał tak, by nie widziały go kamery), że policja ciągle narzeka. My na to: Nie przerywamy. On wtedy: Policja was aresztuje. My: To będzie dobry koniec filmu. Niech tak zrobią. Świetnie! To się nazywa koniec: "BEATLESI PRZYMKNIĘCI PODCZAS GRANIA NA DACHU". Graliśmy do samego cierpkiego końca – i jak mówiłem – to była spora przyjemność. Grałem na mojej gitarze Hofnera, bardzo lekkiej i wdzięcznej do grania. Na koniec policjant z numerem 503 z rejonu Greater Westminster dostał się od tyłu i powiedział: Musicie to przerwać!. My na to: To nas ściągnij z dachu. Stary, to nasze demo!. Wydaje mi się, że ktoś przerwał dopływ prądu i to był koniec filmu".

A Starr dorzuca jeszcze: "Policja zawsze mnie zawodzi. Ktoś z sąsiedztwa zadzwonił po policję i gdy się zjawili, akurat grałem z animuszem, myśląc: O świetnie. Mam nadzieję, że mnie wyciągną zza perkusji. Chciałem by gliniarze mnie ściągnęli w stylu "Wyłaź zza perkusji". Wszystko było filmowane i coś takiego wyglądałoby naprawdę świetnie, włącznie z przewracanymi talerzami i innymi rzeczami. Rzecz jasna, wcale tak nie zrobili, tylko przyszli i zaczęli mruczeć: Musicie to przyciszyć. A mogłoby by być tak ekstra".

W końcu wyłączono grupie prąd, a brzmienie elektrycznych gitar bez prądu jest nijakie. Tak zakończył się słynny koncert na dachu londyńskiej wytwórni płyt. Dość powiedzieć, że film z fragmentem tego koncertu wszedł do kin 20 maja 1970 roku, a później nawet otrzymał Oscara. My też możemy obejrzeć jego fragmenty w Internecie, warto!

PP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej