Korona królów. Gorączka relikwii w średniowieczu

W 15. odcinku serialu "Korona królów. Jagiellonowie" Krzyżacy przekupują papieskiego legata przy pomocy kości z palca rzekomego męczennika. Wysłannik Stolicy Apostolskiej nie wie, że przedmiot jest falsyfikatem. Wieki średnie to faktycznie złoty czas obiegu fragmentów szczątków świętych i przedmiotów związanych z ich życiem. Popyt wywoływał podaż i w obiegu wkrótce pojawiło się wiele artefaktów wątpliwej autentyczności. 

2023-02-01, 05:45

Korona królów. Gorączka relikwii w średniowieczu
Legat papieski w serialu "Korona królów. Jagiellonowie". Serial emitowany jest na antenie TVP. Foto: TVP

Średniowieczna moda na uświęcone przedmioty

- Wzmożenie zainteresowania relikwiami możemy zaobserwować w XI wieku, kiedy dochodzi do pewnego wzrostu zainteresowania zbawczą rolą Chrystusa i chęcią jak najbliższego obcowania z jego dziełem - wyjaśniał historyk prof. Jerzy Pysiak w audycji Łukasza Modelskiego i Łukasza Kozaka z cyklu "Kryzys wieku średniego". - Innym przejawem tego zainteresowania były niewątpliwie wyprawy krzyżowe. 


Posłuchaj

Średniowieczne relikwie - audycja Łukasza Modelskiego i Łukasza Kozaka z cyklu "Kryzys wieku średniego" (PR, 8.01.2018) 51:47
+
Dodaj do playlisty

 

I to właśnie wskutek krucjat do Ziemi Świętej Europę zalała fala relikwii. Rycerze powracający z wypraw przywozili ze sobą setki części ciał pierwszych męczenników i przedmioty związane z ich żywotami. Najwięcej tych przedmiotów pojawiło się na Zachodzie po ograbieniu przez krzyżowców Konstantynopola, gdzie od VII wieku przechowywano wiele relikwii. 

REKLAMA

Niezależnie od różnych żartów z autentyczności relikwii, których najlepszym przykładem w kulturze polskiej jest postać handlarza relikwiami w "Krzyżakach" Henryka Sienkiewicza (miał on posiadać w swojej ofercie nawet szczebel z drabiny, która przyśniła się Jakubowi), Kościół - nawet jeżeli z naszego, współczesnego punktu widzenia autentyczność ta wydawałaby się zupełnie nieprawdopodobna - przywiązywał ogromne znaczenie i musiała ona być wysoce poświadczona - wskazywał prof. Jerzy Pysiak.

To poświadczenie autentyczność wiązało się w średniowieczu z powiązaniem danej relikwii z hagiograficznymi legendami, miraculami, wiążącymi przedmioty z historiami świętych, którzy odnajdowali relikwie. Z im szlachetniejszą postacią związane miało być odnalezienie danego przedmiotu, tym pewniejsza jego autentyczność - stąd wśród znalazców relikwii były postacie takie jak Karol Wielki i św. Helena, matka Konstantyna Wielkiego. 

Czytaj także: 

Jagiełło dostaje cierń z korony cierniowej od rycerzy-zakonników 

Najcenniejsze były relikwie związane z Męką Pańską. Uważano je za regalia samego Chrystusa, symbole jego władzy na ziemi i w niebie. Dlatego władcy zabiegali, by w ich zbiorach znalazły się drzazgi krzyża, wyciągnięte z niego gwoździe i ciernie z korony cierniowej. Posiadanie ich zwiększało prestiż monarchy i stanowiło mistyczną podbudowę ich władzy jako Bożych pomazańców. Polski skarbiec nie mógł co prawda poszczycić się równie pokaźną kolekcją relikwii męki Mesjasza, co monarchowie zachodnioeuropejscy, ale kilka takich przedmiotów znajdowało się na Wawelu. Część z nich trafiła tam za panowania Władysława Jagiełły (w serialu wciela się w niego Sebastian Skoczeń). 

Król był jako neofita nieustannie oskarżany przez krzyżacką dyplomację o kryptopogaństwo, dlatego zapewne musiał go ucieszyć dar w postaci ciernia z korony cierniowej podarowany mu przez zakon rycerski. Nie chodziło tu jednak o Krzyżaków, a o joannitów. Gest ten był zresztą najpewniej elementem gry między dwoma zgromadzeniami, bo oba konwenty rywalizowały ze sobą jeszcze od czasów misji obu w Ziemi Świętej. 

REKLAMA

Władca otrzymał też w 1425 roku gwóźdź z krzyża Jezusa przywieziony mu specjalnie ze Stolicy Apostolskiej. Podarek miał być wyrazem wdzięczności od papieża Marcina V za wkład Jagiełły w chrystianizację Litwy. Był to też prezent z okazji chrzcin pierworodnego syna polskiego króla, Władysława, który później zyskał przydomek Warneńczyk. 

Czytaj także: 

Rozmnażane relikwie 

Popyt na relikwie spowodował, że trzeba było zacząć je "rozmnażać". - W średniowiecznej mentalności utarło się, w myśl zasady pars pro toto (część z całości) że dowolny fragment relikwii zachowywał wszelkie cechy sakralne całości. Oznaczało to, że włączenie części relikwii w jej kopię (tak, jak to miało miejsce np. w przypadku włóczni św. Maurycego) powodowało, że ta "kopia autentyczna" nabierała mocy mistycznej oryginału. Podobnie było z krzyżem świętym. Poza tym, że krzyż święty był uznawany za niewyczerpalny, to odłupanie z niego drzazgi i włączenie jej w inny kawałek drewna powodowała, że cały obiekt stawał się dla wiernych drzewem krzyża - wskazywał prof. Jerzy Pysiak. 

Proceder "rozmnażania" relikwii doprowadził jednak do tego, że łatwiej było konfabulować przy obrocie relikwiami. W końcu nikogo nie dziwiło już, że np. w średniowiecznej Francji znajdowały się trzy czaszki św. Jana, skoro każdy czerep zawierający choć fragment kości męczennika była już w całości "kopią autentyczną". Ułatwiało to liczne fałszerstwa - od pocierania o szczątki świętego kością cudzego palca do niepocierania droga była już niedługa i sprzedaży przypadkowego fragmentu ciała nieboszczyka już niedługa droga. 

U schyłku średniowiecza kult i obrót relikwiami był już tak rozpowszechniony, że fałszywość niektórych z nich nie ulegała wątpliwości: już wówczas po Europie krążyło około 36 gwoździ rzekomo wyciągniętych z krzyża Chrystusa. Przeciwko kultowi przedmiotów i szczątków świętych protestowali reformatorzy Kościoła - tacy jak Marcin Luter i Jan Kalwin - uznający ten proceder za bałwochwalstwo. 

REKLAMA

Jan Kalwin miał stwierdzić nawet, że gdyby złożono razem wszystkie fragmenty krzyża rozsiane po Europie, to nieść go musiałoby razem z Jezusem trzynastu ludzi. Teolog mylił się. Sprawdził to w XIX wieku francuski archeolog biblijny i architekt Charles Rohault de Fleury.  Badacz policzył znane wówczas relikwie drzewa krzyża i jego zdaniem nie wystarczyłoby ich nawet na jedną belkę. Nieco inny wynik wyszedł z obliczeń żyjącego w następnym stuleciu francuskiego badacza Andre Frolowa.

- Frolow zebrał wszystkie informacje o krzyżu w późnym antyku i średniowieczu i (z fragmentów – red.) wyszłoby więcej niż jeden krzyż, ale nie dużo więcej – zapewnił prof. Robert Wiśniewski w audycji Katarzyny Kobyleckiej z cyklu "Eureka". 

Posłuchaj
16:20 relikwie pasyjne___v2018006096_tr_0-0_4e7e0304[00].mp3 Rozmowa Katarzyny Kobyleckiej z prof. Robertem Wiśniewskim na temat relikwii Krzyża Świętego w audycji "Eureka" (PR 06.04.2018)

bm

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej