Autor książki o niemieckim obozie dla dzieci w Łodzi: "to miejsce wypaczyło wszystkich"

To miejsce wypaczyło wszystkich - tak o niemieckim obozie dla dzieci przy ulicy Przemysłowej w Łodzi mówi Artur Ossowski, badacz dziejów Kinder-KL. Historyk jest autorem książki "Dzieci z zielonego autobusu", będącej próbą scharakteryzowania jego kadry oraz więźniów. Dyskusję wokół publikacji zorganizowano w warszawskim Przystanku Historia Instytutu Pamięci Narodowej.

2023-01-31, 05:33

Autor książki o niemieckim obozie dla dzieci w Łodzi: "to miejsce wypaczyło wszystkich"
Szef niemieckiej policji kryminalnej w Łodzi Karl Ehrlich wizytujący obóz dla dzieci w Łodzi. Foto: Archiwum IPN Oddział w Łodzi/Archiwum Fotograficzne Stefana Bałuka - Narodowe Archiwum Cyfrowe Sygnatura: 37-301-6, Roman Harbar, Zofia Tokarz, Jacek Wilczur, "Czas niewoli, czas śmierci", Interpress, Warszawa 1979

Tytuł publikacji historyka łódzkiego IPN nawiązuje do koloru pojazdów wiozących dzieci do miejsca, z którego - jak mówili funkcjonariusze obozu - nie było drogi powrotnej. Artur Ossowski podkreślił jednak, że przeprowadzony w latach 70. proces obozowej nadzorczyni Eugenii Pol pozwolił na zweryfikowanie pojawiających się pierwotnie relacji o kilkunastu tysiącach więźniów i kilku tysiącach ofiar.

Posłuchaj

-Przez obóz przeszło od 2 do 3 tys. dzieci. Liczba ofiar obozu, które zostały zostały zamordowane, a które udało nam się zidentyfikować, nie przekracza 80 osób. Zakładam, że w sumie mogło śmierć ponieść około 200 jego więźniów - powiedział Artur Ossowski (IAR) 0:25
+
Dodaj do playlisty

 

Obóz przy Przemysłowej w Łodzi przeżyło około 900 dzieci. Ale jak zaznaczył Artur Ossowski, stres, potęgowany głodem i pracą, odcisnął swoje piętno na dorosłym życiu ocalałych.

REKLAMA


Posłuchaj

- Dziennikarka Urszula Sochacka próbowała dociec, jaki był wpływ doświadczeń z obozu na zachowanie jej ojca. W dokumentach jej ojca możemy przeczytać: więzień obozu dziecięcego w Łodzi, często bity po głowie, poniżany. Te skutki są skutkami długofalowymi - wyjaśniał autor książki (IAR) 0:27
+
Dodaj do playlisty

 

Białe plamy 

Autor książki "Dzieci z zielonego autobusu" mówił również o białych plamach związanych z historią obozu dla dzieci. To między innymi kwestia odpowiedzialności funkcjonariuszy, według historyków to grupa około 100 osób. Jak tłumaczył Artur Ossowski, karę poniosły czworo oprawców - jeszcze w latach 40. Sydonia Bayer, Edward August i Teodor Busch, a w latach 70. Eugenia Pol. 


Posłuchaj

- Do pomocy używano volksdeutchów, których umundurowano, uzbrojono, którzy strzelali do dzieci próbujących uciec z obozu. Ale wykorzystywano też pracowników, którzy nie podpisali volkslisty - szwaczki, kucharki, kierowcy. Osoby te we wspomnieniach więźniów nie są lepsze od Niemców i volksdeutchów, niekiedy kopnęli, uderzyli. A mimo to nie stanęły t 0:29
+
Dodaj do playlisty

 

Historyk łódzkiego IPN podkreślił również, że wiele znaków zapytania kryją historie innych obozów, w których Niemcy przetrzymywali dzieci. Chodzi między innymi o obóz przesiedleńczy w Potulicach-Lebrechtsdorf, gdzie zmarło ponad 700 dzieci, a także obóz w Konstantynowie Łódzkim, przeznaczony dla dzieci z obszaru Związku Sowieckiego, część więźniów tego miejsca pochodziła z przedwojennej Polski. 

REKLAMA

Obóz dla dzieci w Łodzi

Niemcy utworzyli obóz dla polskich dzieci i młodzieży na wyodrębnionym terenie Litzmannstadt Ghetto 1 grudnia 1942 roku. Obejmował on dzisiejsze ulice: Bracką, Emilii Plater, Górniczą oraz Zagajnikową. Wejście na teren obozu prowadziło od ul. Przemysłowej.

Teren obozu był ogrodzony wysokim parkanem z desek i dodatkowo strzeżony przez niemieckich wartowników. Obóz przeznaczony był dla polskich dzieci w wieku od dwóch do 16 lat, pochodzących z sierocińców i zakładów wychowawczych z ziem włączonych do Rzeszy oraz z Generalnego Gubernatorstwa. Dzieci wyniszczały głód i nadludzki wysiłek. Wszystkie były objęte przymusem pracy trwającej nawet do 12 godzin dziennie. Mali więźniowie szyli ubrania, wyplatali buty ze słomy, prostowali igły, naprawiali tornistry. 

Trafiały tu także dzieci, których rodzice przebywali w więzieniach lub w obozach oraz oskarżone o takie przewinienia, jak: współdziałanie z ruchem oporu, odmowa pracy, drobne kradzieże czy nielegalny handel. W rzeczywistości był to obóz koncentracyjny. Dzieciom nadano numery, które zastąpiły ich nazwiska. Warunki w obozie przy ul. Przemysłowej były równie ciężkie, jak w getcie.

Obóz przy ul. Przemysłowej funkcjonował do 18 stycznia 1945 roku.

REKLAMA

IAR/Karol Darmoros/bm

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej