Autor książki o niemieckim obozie dla dzieci w Łodzi: "to miejsce wypaczyło wszystkich"
To miejsce wypaczyło wszystkich - tak o niemieckim obozie dla dzieci przy ulicy Przemysłowej w Łodzi mówi Artur Ossowski, badacz dziejów Kinder-KL. Historyk jest autorem książki "Dzieci z zielonego autobusu", będącej próbą scharakteryzowania jego kadry oraz więźniów. Dyskusję wokół publikacji zorganizowano w warszawskim Przystanku Historia Instytutu Pamięci Narodowej.
2023-01-31, 05:33
Tytuł publikacji historyka łódzkiego IPN nawiązuje do koloru pojazdów wiozących dzieci do miejsca, z którego - jak mówili funkcjonariusze obozu - nie było drogi powrotnej. Artur Ossowski podkreślił jednak, że przeprowadzony w latach 70. proces obozowej nadzorczyni Eugenii Pol pozwolił na zweryfikowanie pojawiających się pierwotnie relacji o kilkunastu tysiącach więźniów i kilku tysiącach ofiar.
Posłuchaj
Obóz przy Przemysłowej w Łodzi przeżyło około 900 dzieci. Ale jak zaznaczył Artur Ossowski, stres, potęgowany głodem i pracą, odcisnął swoje piętno na dorosłym życiu ocalałych.
REKLAMA
Posłuchaj
Białe plamy
Autor książki "Dzieci z zielonego autobusu" mówił również o białych plamach związanych z historią obozu dla dzieci. To między innymi kwestia odpowiedzialności funkcjonariuszy, według historyków to grupa około 100 osób. Jak tłumaczył Artur Ossowski, karę poniosły czworo oprawców - jeszcze w latach 40. Sydonia Bayer, Edward August i Teodor Busch, a w latach 70. Eugenia Pol.
Posłuchaj
Historyk łódzkiego IPN podkreślił również, że wiele znaków zapytania kryją historie innych obozów, w których Niemcy przetrzymywali dzieci. Chodzi między innymi o obóz przesiedleńczy w Potulicach-Lebrechtsdorf, gdzie zmarło ponad 700 dzieci, a także obóz w Konstantynowie Łódzkim, przeznaczony dla dzieci z obszaru Związku Sowieckiego, część więźniów tego miejsca pochodziła z przedwojennej Polski.
REKLAMA
Obóz dla dzieci w Łodzi
Niemcy utworzyli obóz dla polskich dzieci i młodzieży na wyodrębnionym terenie Litzmannstadt Ghetto 1 grudnia 1942 roku. Obejmował on dzisiejsze ulice: Bracką, Emilii Plater, Górniczą oraz Zagajnikową. Wejście na teren obozu prowadziło od ul. Przemysłowej.
Teren obozu był ogrodzony wysokim parkanem z desek i dodatkowo strzeżony przez niemieckich wartowników. Obóz przeznaczony był dla polskich dzieci w wieku od dwóch do 16 lat, pochodzących z sierocińców i zakładów wychowawczych z ziem włączonych do Rzeszy oraz z Generalnego Gubernatorstwa. Dzieci wyniszczały głód i nadludzki wysiłek. Wszystkie były objęte przymusem pracy trwającej nawet do 12 godzin dziennie. Mali więźniowie szyli ubrania, wyplatali buty ze słomy, prostowali igły, naprawiali tornistry.
Trafiały tu także dzieci, których rodzice przebywali w więzieniach lub w obozach oraz oskarżone o takie przewinienia, jak: współdziałanie z ruchem oporu, odmowa pracy, drobne kradzieże czy nielegalny handel. W rzeczywistości był to obóz koncentracyjny. Dzieciom nadano numery, które zastąpiły ich nazwiska. Warunki w obozie przy ul. Przemysłowej były równie ciężkie, jak w getcie.
Obóz przy ul. Przemysłowej funkcjonował do 18 stycznia 1945 roku.
REKLAMA
IAR/Karol Darmoros/bm
REKLAMA