Niemiecki eurodeputowany dumny z zablokowania nam środków z KPO. Przez lata miał wspólników w polskiej opozycji
Eurodeputowany z Niemiec Daniel Freund podkreślił w wystąpieniu na forum PE, że dzięki presji polityków Parlamentu Europejskiego zamrożono 140 mld dla Polski i Węgier. Po zakończeniu przemówienia dosiadł się - wymieniając porozumiewawcze spojrzenia - do innego niemieckiego polityka i Róży Thun, która dostała się do europarlamentu z listy Koalicji Obywatelskiej. To kolejny przykład, kiedy przedstawiciele opozycji jawnie popierają blokowanie wypłaty należnych Polsce środków z KPO.
2023-03-31, 17:00
Dwóch niemieckich posłów do PE - liberał i Zielony - wywierało presję na przewodniczącą KE Ursulę von der Leyen w sprawie "twardego wdrożenia mechanizmu praworządności". Efektem ich działań jest zawieszenie wypłat dla Polski i Węgier - opisuje portal tygodnika "Der Spiegel". Chodzi właśnie o Daniela Freunda z Zielonych i Moritza Koernera z FDP.
Obydwaj niemieccy posłowie odegrali kluczową rolę w sprowadzeniu parlamentu na twardy kurs konfrontacyjny - podkreśla "Spiegel", przypominając, że "von der Leyen nie spieszyła się z zastosowaniem mechanizmu praworządności wobec Węgrów i Polaków".
Dziesiątki antypolskich rezolucji
Wrogowie naszego kraju w Parlamencie Europejskim mają jednak sojuszników po stronie eurodeputowanych z Polski, którzy wielokrotnie popierali karanie swojej ojczyzny.
- Od 2015 r. w Parlamencie Europejskim i instytucjach europejskich mamy atak na Polskę. Hurtowo przyjmowano rezolucje, które mówiły o blokadzie środków dla Polski – mówił w tvp.info europoseł Zbigniew Kuźmiuk.
REKLAMA
- Nie ma wątpliwości, że te czterdzieści kilka już rezolucji antypolskich, które wyprodukowali, za którymi głosowali - ewentualnie ostatnio się wstrzymują od głosu - posłowie opozycji, to potężny kapitał w rękach Unii Europejskiej i każdego, kto chce Polsce zaszkodzić - ocenił w czerwcu ubiegłego roku w Polskim Radiu 24 Miłosz Manasterski z Agencji Informacyjnej.
"Kierunek prac"
I tak na przykład w listopadzie 2017 r. Parlament Europejski przyjął rezolucję wzywającą polski rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności. Za rezolucją opowiedziało się m.in. sześcioro europosłów Platformy Obywatelskiej. Byli to: Michał Boni, Danuta Huebner, Danuta Jazłowiecka, Barbara Kudrycka, Julia Pitera i wspomniana już Róża Thun.
- Głosowałem za, bo to narzędzie presji na zmianę pozycji przez rząd. To nie jest decyzja, to kierunek prac, nie ma żadnego przesądzenia o sankcjach, jak to niektórzy interpretują. Jestem przeciwko sankcjom - tłumaczył się wówczas Boni.
Równolegle były premier Belgii i szef liberałów w Parlamencie Europejskim Guy Verhofstadt podkreślał, że w związku z sytuacją panującą w Polsce jego ugrupowanie "od dwóch lat prosi o uruchomienie wobec niej art. 7 Traktatu o Unii Europejskiej".
REKLAMA
W dokumencie przyjętym wówczas w Strasburgu znalazł się też apel europarlamentu do polskiego rządu, by potępił "ksenofobiczny i faszystowski" marsz z 11 listopada.
Zagłodzić Polskę
- Parlament Europejski jest bardzo negatywnie nastawiony do Polski. (...) Jeśli chodzi o instytucje europejskie, to Parlament Europejski jest najbardziej na lewo, ma najskrajniejsze stanowisko. W środku jest Komisja Europejska, a wyraźnie inne stanowisko ma Rada Europejska, czyli szefowie państw - tłumaczył w PR24 Bogumił Łoziński z "Gościa Niedzielnego".
To stanowisko widoczne było aż za dobrze w wypowiedzi wiceprzewodniczącej PE, Niemki Katariny Barley, która w kontekście blokady wypłat mówiła w 2020 r. o "zagłodzeniu finansowym Polski i Węgier".
Wiosną następnego roku Barley wypowiedziała się na temat skargi Komisji Europejskiej na Polskę, skierowanej do Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie reformy sądownictwa w naszym kraju.
REKLAMA
- To ważny krok, ale niewystarczający. Jedyne, czego mi brakuje w tej skardze, to groźby sankcji finansowych - mówiła.
"Zdradzili polskie interesy"
Takie podejście znajdowało swoje odbicie w kolejnych głosowaniach i rezolucjach. W październiku 2021 r. Parlament Europejski w rezolucji, która została przyjęta 502 głosami, przy 153 przeciw i 16 wstrzymujących się, żąda m.in., aby pieniądze podatników UE nie były przekazywane rządom, które "rażąco, celowo i systematycznie podważają wartości europejskie", oraz wzywa Komisję Europejską i Radę Europejską do działania.
I po raz kolejny "na wysokości zadania" stanęli politycy opozycji.
- Mieliśmy do czynienia z bardzo nietypową sytuacją, która chyba po raz pierwszy miała miejsce, bo po raz pierwszy wszyscy polscy eurodeputowani z opozycji w Parlamencie Europejskim wystąpili przeciwko Polsce. Zdradzili polskie interesy - mówił rzecznik rządu Piotr Müller.
REKLAMA
Nie odpuszczać Polsce
W kwietniu 2022 r. w Parlamencie Europejskim w Strasburgu odbyła się debata o procedurach art. 7 wobec Polski i Węgier. Wiceszefowa Komisji Europejskiej Vera Jourova mówiła, że sytuacja w Polsce, jeśli chodzi o praworządność, nadal budzi "poważne obawy".
- Widzimy, do czego prowadzi tolerowanie łamania praw człowieka. Apeluję do Komisji Europejskiej i Rady, aby nie odpuszczały w obronie wartości Unii Europejskiej. Pieniądze - tylko za praworządność - przekonywała Sylwia Spurek (Zieloni).
Sugerowała, że zamiast rządom, które niszczą niezależne sądy i wolne media, fundusze Unii Europejskiej powinny być wypłacane samorządom i organizacjom pozarządowym.
Symboliczny cios
Kolejną debatę na temat praworządności w Polsce i na Węgrzech oraz trwających wysłuchań wobec tych dwóch krajów w ramach art. 7 traktatu Parlament Europejski zorganizował w bardzo symboliczny dzień - święto 3 Maja. Ludowcy, liberałowie i lewica apelowali do Komisji o podjęcie wobec Polski bardziej zdecydowanych kroków.
REKLAMA
Europosłowie wezwali KE i Radę do powstrzymania się od zatwierdzania KPO Węgier i Polski w ramach Instrumentu Odbudowy i Zwiększania Odporności. Powinno - ich zdaniem - nastąpić to dopiero wtedy, gdy oba państwa w pełni zastosują się do wszystkich zaleceń Semestru Europejskiego w dziedzinie praworządności i dopiero po wdrożeniu wszystkich stosownych wyroków.
Poparcie z Polski
Po debacie Parlament Europejski przegłosował rezolucję wzywającą Komisję Europejską, by ta nie aprobowała krajowych planów odbudowy Polski i Węgier.
Polityk Prawa i Sprawiedliwości Zbigniew Kuźmiuk wskazywał, że za rezolucją głosowali m.in. Danuta Huebner z PO, Leszek Miller i Robert Biedroń z Lewicy czy Róża Thun, reprezentująca Polskę 2050. "Europosłowie PO i PSL "łaskawie" wstrzymali się od głosu" - ironizował.
Już miesiąc później w kolejnej debacie europosłowie naciskali na Komisję Europejską, aby ta nie wypłacała środków z polskiego Krajowego Planu Odbudowy.
REKLAMA
- To nie są warunki wystarczające dla naprawy polskiej praworządności - przekonywał europejskich polityków Janusz Lewandowski z PO.
Wtórował mu Marek Belka. - Polsce pieniądze z KPO są potrzebne, niemniej nie wszystko jest na sprzedaż. Praworządność jest jedną z takich wartości - mobilizował do sprzeciwu.
Pieniędzy nie ma i nie będzie
Gdy nasz kraj, mimo spełnienia warunków wynikających z tzw. kamieni milowych w Krajowym Planie Odbudowy, nadal nie otrzymywał środków unijnych, ponownie uaktywnił się Guy Verhofstadt. Stwierdził, że pieniędzy i tak nie otrzymamy.
"Bez względu na to, jaką kluczową rolę Polska odgrywa w pomocy Ukrainie, nie otrzyma środków unijnych z Funduszu Odbudowy, chyba że w pełni przywróci rządy prawa!" - napisał Verhofstadt na Twitterze.
REKLAMA
Wizja, że Polska otrzyma w końcu należne fundusze, była dla niego bolesna do tego stopnia, że wysłał pisma do wszystkich europosłów i ich asystentów, w których stwierdzał, że planuje złożyć wotum nieufności wobec Komisji Europejskiej.
Walka z PiS
W kontrze do swoich partyjnych kolegów stanął poseł PO Bogusław Sonik, mający za sobą też doświadczenie w PE. W rozmowie z tygodnikiem "Sieci" ocenił, że próbuje się tworzyć wrażenie, jakby Polska stanęła okoniem wobec całej UE, a tak nie jest. Dodał, że w sporze na linii Warszawa - Bruksela "chodzi tak naprawdę o niuanse".
Jego zdaniem Polska nie otrzyma środków z KPO. - Raczej ich nie będzie. Celem części polityków zachodnioeuropejskich jest doprowadzenie do tego, by PiS nie odniosło sukcesu w wyborach. To jest powód zabawy w kotka i myszkę w sprawie KPO - stwierdził.
Na uwagę, że wielu polskich eurodeputowanych popierało rezolucje blokujące wypłatę środków z KPO, Sonik odpowiedział, że sprawa ta "stała się potężnym narzędziem polityki krajowej". - Nie chodzi o występowanie przeciw Polsce, tylko przeciw rządowi. Poparcie takie rezolucji to jedno z narzędzi walki politycznej - skomentował.
REKLAMA
Zaszkodzić za wszelką cenę
Ta próba zaszkodzenia za wszelką cenę rządowi Prawa i Sprawiedliwości dotyka jednak wszystkich Polaków i może mieć długofalowe negatywne konsekwencje. Nieustanne opluwanie Polski odbija się na jej reputacji.
- Opozycja pokazuje, że ważniejsze jest dla niej odsunięcie od władzy PiS-u niż dobro Polski. To widać ewidentnie w przypadku stosunku do uchodźców - mówił Bogumił Łoziński.
W tę walkę z PiS na froncie europejskim wpisują się deklaracje polityków opozycji, że pieniądze dla Polski są tylko zamrożone i czekają, aż obecny rząd straci władzę.
REKLAMA
Źródło wiedzy
Jak wskazywał Łoziński, przyczyn niechęci Parlamentu Europejskiego do Polski jest wiele. Wśród nich m.in. to, że wielu europosłów swoją wiedzę o Polsce czerpie z piszących nieprawdę mediów nieprzychylnych naszemu krajowi oraz od polityków polskiej opozycji, nie zaś z realnego doświadczenia.
Potwierdza to właśnie wystąpienie Daniela Freunda, który chwalił się, że rozmawiał z przedstawicielami społeczeństwa obywatelskiego, sędziami i opozycją.
"Daniel Freund pochwalił się, że swoją wiedzę nt. Polski czerpie od opozycji. Po wystąpieniu... podszedł do Róży Thun, a tam z nią Moritz Koerner. Co na to Szymon Hołownia?" - skomentował Samuel Pereira, szef portalu tvp.info.
fc
REKLAMA
REKLAMA