Biało-Czerwoni mieli zapewniony udział w turnieju finałowym w Gdańsku, a selekcjoner Nikola Grbić rotował ich składem na poszczególne turnieje fazy interkontynentalnej.

Nie oznacza to jednak, że reprezentacja Polski potraktowała rozgrywki ulgowo. Wprost przeciwnie, nasi reprezentanci wygrali dziesięć z dwunastu wcześniejszych meczów. W tabeli rundy zasadniczej zajęli trzecie miejsce i dlatego trafili na szóstą Brazylię. W czwartek pokonali "Canarinhos" bez straty seta, choć nie przyszło to łatwo.

Zacięty set zakończył się awanturą

Pierwsza partia była bardzo wyrównana, a żadna z drużyn nie potrafiła wyrobić sobie przewagi większej niż dwa punkty. Obie ekipy potrafiły punktować zagrywką, a skuteczni byli też atakujący. Brazylijczycy mieli nawet piłkę setową po ataku Ricardo Lucarellego, ale doszło do gry na przewagi.

W niej lepsi okazali się Biało-Czerwoni choć nie brakowało kontrowersji. Sędziowie uznali, że w ostatniej akcji to atakujący gości Alan Souza jako ostatni dotknął pikę, zanim ta upadła na parkiet. Obie drużyny prosiły o challenge i arbitrzy, po analizie wideo, przyznali rację Polakom (26:24). Mocno protestował kapitan gości Bruno Rezende, ale wyniku to nie zmieniło.

Biało-Czerwoni poszli za ciosem

Wydawało się, że nasi siatkarze pójdą za ciosem, bo doskonale zaczęli drugiego seta. Kapitalnie grali Wilfredo Leon oraz Aleksander Śliwka, a Biało-Czerwoni szybko odskoczyli rywalom (7:2). W dalszej części seta nie było jednak tak łatwo... Skuteczność z pierwszej partii stracił Bartosz Kurek, natomiast Lucas Saatkamp popisał się serią świetnych zagrywek (12:12).

Od tego momentu gra się wyrównała, a goście potrafili nawet wyjść na minimalne prowadzenie. Im bliżej końca seta, tym Polacy grali jednak lepiej. Jak zwykle, efektownymi kiwkami popisywał się Śliwka (21:18). Polacy złapali wiatr w żagle, a ich wygraną w kolejnej odsłonie przypieczętował autowy atak Henrique Honorato (25:21).

Trzy sety i awans!

Brazylijski selekcjoner od początku trzeciego seta wprowadził na parkiet Yoandy'ego Leala, który ostatnio leczył kontuzję. Początek tej partii był wyrównany, a po bloku Flavio Gualberto na Leonie, to serbski szkoleniowiec Biało-Czerwonych prosił o czas (8:10). Polacy szybko jednak wrócili do dobrej gry i odzyskali inicjatywę. Gdy Jakub Kochanowski zablokował Alana, nasza reprezentacja miała już o trzy punkty więcej od rywali (15:12).

Rywale nie zdołali już się podnieść. Świetnie grali Mateusz Bieniek i Leon, a "Canarinhos" momentami stali się bezradni. Biało-Czerwoni pewnie dążyli do wygranej w trzech setach, a stało się to faktem, gdy Otavio Pinto popsuł zagrywkę (25:20).

Teraz Japonia

W sobotnim półfinale nasza drużyna zagra z rewelacją rozgrywek, drużyną Japonii, która w czwartek bez straty seta wygrała ze Słowenią. Drugą półfinałową parę utworzą Stany Zjednoczone i Włochy.

Biało-Czerwoni stoją przed szansą zdobycia czwartego medalu w piątej edycji Ligi Narodów. W 2021 roku zajęli drugie miejsce, a w 2019 i 2022 roku sięgali po brązowe krążki. Tym razem liczą na triumf w turnieju, którego są gospodarzem i mogą liczyć na wspaniałych kibiców, którzy w czwartek w komplecie wypełnili gdańską Ergo Arenę.