Pożar chemikaliów pod Zieloną Górą. To starosta z PO wydał zgodę na toksyczne składowisko
Starosta Zielonogórski Ireneusz Plechan z Platformy Obywatelskiej wydał w 2014 roku zgodę na toksyczne składowisko w Przylepie pod Zieloną Górą. Od tego czasu przez lata próbowano uporać się z niebezpiecznym problemem. Bezskutecznie. Obecnie z pożarem toksycznych substancji walczy 60 zastępów straży pożarnej, a Rządowe Centrum Bezpieczeństwa apeluje do mieszkańców o pozostanie w domach.
2023-07-23, 06:00
Problem toksycznych odpadów w Przylepie pod Zieloną Górą powstał w 2014 roku, kiedy to Starosta Zielonogórski Ireneusz Plechan z Platformy Obywatelskiej wydał zgodę (jeszcze przed połączeniem miasta z gminą, na której terenie leżał Przylep) firmie Awinion z Budzynia na ich składowanie.
Toksyczne składowisko powstało w wynajętym magazynie na terenach byłych zakładów mięsnych. Już wtedy Państwowa Straż Pożarna alarmowała, że takie składowisko, to bomba ekologiczna dla okolicy. Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w grudniu 2014 roku stwierdził szereg nieprawidłowości ws. sposobu magazynowania odpadów. "Część hali magazynowej (około połowy) jest nieprzejezdna, ze względu na zastawienie drogi kontenerami/beczkami/pojemnikami z odpadami. Świadczyć to może o zamiarze nieprzekazania tych odpadów do uprawnionego odbiorcy, który mógłby dokonać unieszkodliwienia (lub odzysku) odpadów oraz o możliwości zagrożenia porzucenia odpadów wewnątrz hali przez firmę AWINION Sp. z o.o." – przekazał.
W 2015 roku prezydent Zielonej Góry Janusz Kubicki cofnął firmie Awinion zezwolenie na zbieranie odpadów i zobowiązał ją do usunięcia ich na własny koszt. Gdy firma nie zastosowała się do nakazu prezydenta, ten nałożył na nią karę w wysokości 50 tys. zł, a kolejne 50 tys. kary dołożył, gdy nie udało się wyegzekwować pierwszych pieniędzy od spółki, a odpady dalej znajdowały się w Przylepie.
Firma zniknęła, a Zielona Góra pozostała z toksycznymi odpadami
Okazało się jednak, że spółka Awinion, która zwiozła toksyczne odpady, przestała istnieć, a Zielona Góra pozostała z górą toksycznych odpadów, które mogą zagrażać zdrowiu i życiu mieszkańców. Ostatecznie, po burzliwych dyskusjach, miasto zabezpieczyło 4 miliony zł na wywiezienie i utylizację odpadów, jednak kwota okazała się niewystarczająca. Wówczas przed halą z odpadami zainstalowano monitoring, a jej wnętrze miało być regularnie badane przez strażaków.
REKLAMA
Do próby wywiezienia toksycznych substancji powrócono w 2018 roku, kiedy to radni przeznaczyli na ich utylizację 10 mln złotych. Po raz kolejny okazało się, że to niewystarczająca kwota. Magistrat ogłosił kilka przetargów, ale firmy specjalizujące się w utylizacji niebezpiecznych odpadów stawiały zaporowe ceny. Dariusz Lesicki, wiceprezydent Zielonej Góry przyznał, że najdroższa oferta na uporanie się z problemem wyniosła łącznie 27 mln zł. Najniższa zaś kilkanaście mln zł. - Dokładną kwotę poznalibyśmy po szczegółowym ustaleniu ilości odpadów - tłumaczył. W kolejnych przetargach nie było już chętnych.
Jak ustalili dziennikarze, firma Awinion wynajmowała stare budynki w kilkunastu miastach Polski do których zwoziła odpady, najwięcej w Wielkopolsce, inkasując za ich przyjęcie pieniądze. Następnie porzucali oni toksyczne odpady i znikali. Na tym procederze właściciele mieli zarabiać miliony.
Obecnie z pożarem hali w Przylepie pod Zieloną Górą, w której magazynowane były substancje niebezpieczne, walczy 60 zastępów państwowej i ochotniczych straży pożarnych. RCB apeluje do mieszkańców: "Uwaga w m. Przylep palą się substancje niebezpieczne. Zachowaj ostrożność, nie zbliżaj się do miejsca pożaru. Jeśli możesz zostań w domu, zamknij okna".
- Zielona Góra: płonie hala z toksycznymi odpadami. "Akcja gaśnicza na pewno potrwa wiele godzin"
- "Przygotowujemy się na różne ewentualności". Premier odbył narady ws. pożaru w Zielonej Górze
dn/portalkomunalny/PAP/rp.pl
REKLAMA
REKLAMA