Morderstwo Politkowskiej w urodziny Putina. Jakie ustalenia przyniosło dochodzenie kolegów – dziennikarzy?

Anna Politkowska została zastrzelona 7 października 2006 roku na klatce schodowej swojego domu. Równolegle do nieefektywnego śledztwa toczonego przez organy państwowe, dochodzenie prowadzili przez lata jej koledzy - dziennikarze Nowej Gazety. Historia starań o znalezienie i ukaranie winnych tego morderstwa, którą opowiedzieli wiele lat później, demaskuje mechanizmy, jakimi posługuje się od lat brutalny reżim Władimira Putina, najwyraźniej uznając je za skuteczne i sprawdzone.

2023-10-07, 13:00

Morderstwo Politkowskiej w urodziny Putina. Jakie ustalenia przyniosło dochodzenie kolegów – dziennikarzy?
Na zdjęciu: ostatnie kadry sprzed domu Anny Politkowskiej, wizerunki osób skazanych w procesie dziennikarki. Foto: Kadry z filmu Nowej Gazety "Zabójstwo Politkowskiej"

Anna Politkowska w latach 1999 - 2006 pracowała w Nowej Gazecie. Relacje Politkowskiej uwidaczniały światu niewygodną dla Kremla prawdę: zbrodnie Rosji podczas drugiej wojny czeczeńskiej, ludobójstwo czeczeńskiego narodu, bezkarność zbrodniarzy. Następnie Politkowska opisywała dramatyczne losy Czeczenów pod rządami Ramzana Kadyrowa: zajmowała się przypadkami torturowanych, porwanych, pokazywała jak wygląda nowa czeczeńska rzeczywistość.

Zleceniodawcy jej morderstwa nie zostali wykryci do tej pory. 15 lat po zabójstwie zbrodnia ulega przedawnieniu, jednak w razie wykrycia sprawców sąd mógłby postanowić, że nie zwolni ich z odpowiedzialności za ten czyn (wedle art. 78. 4 kodeksu karnego Rosyjskiej Federacji). Dziennikarze Nowej Gazety deklarowali wcześniej, że nie przestaną dochodzić prawdy.

Nowa Gazeta, w której pracowała Anna Politkowska, powstała w 1993 roku jako kolektyw dziennikarski. Głównym punktem ciężkości redakcji było przeprowadzanie śledztw dziennikarskich i tworzenie pogłębionych reportaży. W czasie jej działalności sześcioro dziennikarzy i współpracowników tego wydania zostało zamordowanych. Gazeta zawiesiła działalność w marcu 2022 roku po otrzymaniu ostrzeżenia Roskomnadzoru. Część dziennikarzy tego wydania, którzy wyjechali z Rosji, obecnie rozpoczęło wydawanie Nowej Gazety. Europa.

Wyniki dochodzenia na temat morderstwa Anny Politkowskiej Nowa Gazeta przedstawiła około roku  przed zawieszeniem działalności w filmie opublikowanym na 15- lecie śmierci koleżanki, pt "Zabójstwo Anny Politkowskiej". 

REKLAMA

Film ten, jak się wydaje, przedstawia aktualny do dziś stan wiedzy na temat okoliczności śmierci dziennikarki, przynajmniej jeśli chodzi o informacje upublicznione.

Spostrzeżenia dziennikarzy na temat działań Rosji w Czeczenii znajdują wiele analogii w późniejszych działaniach Kremla - zbrodnicze, ludobójcze metody są powtarzane przez władze Rosji w kolejnych wojnach.

Jak Anna Politkowska trafiła do Czeczenii?

Sama Anna Politkowska nie czuła się korespondentem wojennym i, jak sama mówiła, "bała się wszystkiego, co strzela". Dużo jednak pisała na tematy społeczne, w tym problemy milionów uchodźców, m.in. z republik Kaukazu. Gdy zaczęła się druga wojna czeczeńska, do Rosji zaczęły płynąć kolejne fale osób uciekających przed wojną. Redakcja stwierdziła, że nikt lepiej się w tym nie odnajdzie niż ona, i posłała ją do Czeczenii.

REKLAMA

Koleżanki z redakcji, wspominając Politkowską, mówiły m.in., że gdy w poczekalni redakcyjnej stała kolejka, siedziały tam czeczeńskie starsze panie, starsi mężczyźni w czapkach, ludzie z twarzami, na których można było dostrzec, że są naznaczone bólem i cierpieniem, wówczas wiadomo było, że dziennikarka jest w swoim gabinecie i pracuje.

Wezwanie do ukarania winnych zbrodni i pomoc

B. redaktor naczelny Nowej Gazety Dmitrij Muratow ocenił, że Politkowska stała się w pewnym momencie jedyną instancją, do której Czeczeni mogli się zwrócić w kwestii popełnianych tam zbrodni, porwanych jeńców, zakładników, zbrodni przeciwko ludzkości. W pewnym momencie stwierdził jednak, że skoro Czeczeni wybrali sobie Ramzana Kadyrowa, to niech Politkowska pozwoli im żyć swoim życiem.

Politkowska odpowiadała na to, że Rosjanie wymordowali elitę tego kraju i nie ma już nikogo, kto mógłby wystąpić w ich obronie. Dodawała, że w wielu rodzinach wybito starszych rodu, którzy tradycyjnie stali na ich czele, rozbito tradycyjne więzi tego społeczeństwa, w wielu rodzinach nie ostali się mężczyźni. Spór obojga wynikł dlatego, że Muratow nie chciał podpisać delegacji dziennikarki do Czeczenii - jednak, jak opowiada we wspomnianym wyżej filmie, Politkowska pojechała tam i tak, gdy był nieobecny w pracy i był to jej ostatni wyjazd przed śmiercią.

Politkowska pomagała w Czeczenii komu mogła i jak mogła - m.in. domowi opieki nad starszymi i domowi dziecka. Wywiadów udzielali jej nawet ci, którzy jej nienawidzili, jak rosyjski dowódca Władimir Szamanow, który utrzymywał, że trzeba unicestwić buntującą się ludność Czeczenii, a potem przyłączyć do Rosji jej terytorium - terytoriom nie ludność - jak zaznaczyła na wspomnianym filmie koleżanka redakcyjna Anny Politkowskiej Jelena Miłaszyna, która także zajmowała się sprawą Czeczenii i starała się kontynuować dziedzictwo Politkowskiej. Politkowska rozmawiała także z Ramzanem Kadyrowem po jego dojściu do władzy - opowiadała potem, że nie wyobrażała sobie, iż można tak poniżyć drugiego człowieka, jak uczynił to on w rozmowie z nią.

REKLAMA

Czytaj także:

Otrucie na pokładzie samolotu

Politkowskiej wielokrotnie grożono. Próbowano ją także otruć.  Dmitrij Muratow, były redaktor naczelny Nowej Gazety, wspominal, że w czasie podróży do Biesłanu w 2004 roku Politkowska zadzwoniła do redakcji, mówiąc, że umiera. Muratow, który wówczas udał się do Rostowa, by jej pomóc, wspominał,  że ciśnienie Politkowskiej wynosiło 60 na 40, ale rostowscy lekarze, do których szpitala trafiła, uratowali ją, podwyższając jej gwałtownie temperaturę ciała butelkami z gorącą wodą. On sam również wyruszył na targ gromadzić odpowiednie butelki na ich polecenie..

Jak potwierdziły późniejsze lata, przeciwnicy i wrogowie Kremla ginęli często w "niewyjaśnionych okolicznościach", i do tej pory powtarzają się próby podania im trucizny. Koledzy Politkowskiej z redakcji wskazywali,  że sprawę morderstwa należało powiązać z próbą otrucia dziennikarki w drodze do Biesłanu, prowadzący śledztwo nie dostrzegli nigdy takiej potrzeby.

Muratow opowiadał, że dziennikarka w takich wypadkach jak podróż do Biesłanu woziła z sobą jedzenie w pojemniku - zazwyczaj kaszę owsianą, a prosiła tylko o wrzątek. Przypuszcza, że właśnie w nim, albo w wilgotnej chusteczce zawarta była trucizna. Dodał, że tuż przed odlotem samolotu z Wnukowa do Biesłanu na pokład wsiadło dwóch mężczyzn o "sportowej sylwetce" - usiedli na pierwszych miejscach.

REKLAMA

Politkowska, jak mówił Muratow, chciała pośredniczyć w Biesłanie w wymianie Asłana Maschadowa - przywódcy czeczeńskich separatystów i nie uznawanego przez świat prezydenta tej republiki na zgromadzonych w szkole zakładników. W tej sprawie porozumiewała się z nim przez Ahmeda Zakajewa. Politkowska miała mu towarzyszyć w drodze, by nie został zatrzymany w drodze do Biesłanu. Do wymiany nie doszło.

Muratow ocenił, że, władze Rosji wolały przeprowadzić szturm, niż prowadzić negocjacje z zakładnikami. Zginęły wówczas 334 osoby.

Dmitrij Muratow. FIlm Nowej Gazety "Zabójstwo Anny Politkowskiej", 2021 Dmitrij Muratow. Film Nowej Gazety "Zabójstwo Anny Politkowskiej", 2021

Śledztwo w sprawie Anny Politkowskiej

Gdy doszło do zbrodni, prezydent Rosji Wladimir Putin przekonywał w Dreźnie, że tak bezwzględne morderstwo wymierzone jest "przeciwko Rosji i przeciw władzom rosyjskim i "przynosi i Rosji i Czeczenii, którą ona zajmowała się zawodowo w ostatnim czasie, znacznie większą szkodę niż jej publikacje".

Przekonywał, że w Rosji dla wszystkich to oczywiste. "Kto by to nie był - powinien być odnaleziony i ukarany. Zrobimy w tym celu wszystko co możliwe" - dodał Putin.

REKLAMA

Tymczasem dziennikarze Nowej Gazety zdecydowali się prowadzić swoje dochodzenie w tej sprawie.

Jak wspominał były zastępca redaktora naczelnego Nowej Gazety Siergiej (Michajłowicz) Sokołow, oficjalne śledztwo przyjęło początkowo dość specyficzny obrót. Władimir Putin oznajmił bowiem, że za zabójstwem stoją oligarchowie, którzy emigrowali z Rosji. Śledczy próbowali zatem powiązać z tym morderstwem Borysa Bieriezowskiego i innej wersji nie rozpatrywano. Przesłuchiwano w tej sprawie m.in. Andreja Ługowoja (znanego ze sprawy Aleksandra Litwinienki), czy Mykołę Mielniczenkę, ukraińskiego funkcjonarusza, który podsłuchiwał Leonida Kuczmę i całą masę innych osób, które nie wniosły nic do tej sprawy.

Tymczasem Nowa Gazeta poszukiwała własnych tropów. Jeden z udziałowców pisma oligarcha Aleksandr Lebiediew, proszony o to  przez gazetę, zaproponował nagrodę za informację na temat morderstwa i wtedy do dziennikarzy zaczęli zgłaszać się różnego rodzaju prowokatorzy.

Oligarcha Aleksandr Lebiediew był mniejszościowym udziałowcem Nowej Gazety, był na liście bogaczy Forbesa i szefem banku rezerw narodowych. Jest byłym agentem KGB, następnie Służby Wywiadu Zagranicznego. Ponad 10 lat temu kupił brytyjskie gazety Evening Standard i The Independent, był lub jest do tej pory ich współwłaścicielem (razem z synem Jewgienijem).

REKLAMA

Pierwsi podejrzani pojawili się przez przypadek. 

Śledczy generał Petros Garbijan z Komitetu Śledczego, prowadzący od 2006 roku sprawę Politkowskiej zajmował się także sprawą morderstwa Paula Chlebnikowa, redaktora naczelnego rosyjskiej edycji Forbesa. 41-letni dziennikarz został zastrzelony w Moskwie w 2004 roku z wolno jadącego samochodu.

W tych sprawach, a także niektórych innych, pojawiał się były oficer milicji, podpułkownik Dmitrij Pawluczenkow. Był on szefem departamentu 4. tajnego pododdziału milicji w Moskwie, zajmującego się podsłuchiwaniem i prowadzeniem obserwacji wskazanych osób. Śledczy operacyjni pod jego dowództwem zajmowali się np. ustalaniem kręgu kontaktów, tras poruszania się, ustanawianiem podsłuchów śledzeniem. Później miało się okazać, że Pawluczenkow zatrudniał swoich ludzi poza godzinami pracy do prowadzenia obserwacji na rzecz tych, którzy chcieli za to zapłacić.

Wedle zespołu Nowej Gazety ppłk Pawluczenkow starał się uniknąć odpowiedzialności, obarczając wspólników i do tej pory przez cały czas mu się to udawało. W ten sposób natrafiono na pierwsze nazwiska w sprawie - braci Dżabraila Machmudowa i Ibrahima Machmudowa, Czeczenów.

Aresztowano wówczas ich obu, także dwie inne osoby powiązane ze sprawą, ale także sporo osób z nią niezwiązanych, a żadnej z nich niczego nie dowiedziono. Jak tłumaczy Nowa Gazeta, wiąże się to z tym, że starano się szybko zakończyć śledztwo (z przyczyn reorganizacji Komitetu Śledczego - miał on się wydzielić z Prokuratury Generalnej). Prokuratorzy chcieli wykazać się tym, że rozwiązali sprawę Politkowskiej. Niemniej jednak wszystkich aresztowanych z racji braku dowodów musiano wypuścić na wolność, i sąd wydał wyrok uniewinniający. 

REKLAMA

Pierwszy proces zakończył się uniewinnieniem

Na pierwszym procesie w 2008 roku uniewinnieni byli m.in. dwaj bracia Ibrahim Machmudow i Dżabraił Machmudow, którzy, co okazało się później, podwozili na miejsce morderstwa swego trzeciego brata - zabójcę Politkowskiej - Rustama. Ten w tym czasie przestraszył się i zbiegł do Czeczenii, a nic takiego nie jest tam możliwe bez zgody miejscowych władz. Co więcej, wyrobił sobie za jakiś czas bez przeszkód paszporty, lokalny i międzynarodowy. Gdyby śledczy w Moskwie rozpracowali podejrzanych, musieliby wiedzieć o jego roli w morderstwie. Nic takiego widocznie nie miało miejsca.

Uniewinniono wówczas także jednego z organizatorów morderstwa b. milicjanta Siergieja Chadżikurbanowa. Zwolniony został także oficer Federalnej Służby Bezpieczeństwa ppłk Paweł Riaguzow.

Jako świadkowie oskarżenia występowali Dmitrij Pawluczenkow i czeczeński autorytet przestępczy Ali-Lom Gajdukajew, który był w kontakcie z oficerem FSB Riaguzowem.

Próbowano wówczas wywierać naciski na przysięgłych, by mówili prasie, że boją się otwartego procesu. W końcu jeden z nich udzielił wywiadu radiu "Echo Moskwie": przekazał, że przysięgli wychodzą z założenia, iż małe kłamstwo rodzi większe i nie zgadzają się na naciski w śledztwie.

REKLAMA

Następnie skierowano sprawę do ponownego rozpatrzenia.

Przez przypadek natrafiono na trop zabójcy

Na właściwy trop trafiono przez przypadek. Jeden z dawniejszych współpracowników Nowej Gazety Roman Popkow, a także były działącz narodowo-bolszewicki, podczas pobytu w więzieniu, natrafił w celi na osobę, która wiedziała coś więcej o śmierci Politkowskiej.

Człowiek ten - Igor Gorbunow - zgodził się zeznawać, w zamian za wywiezienie go wraz z rodziną z Rosji. Okazało się, że Gorbunow był członkiem grupy zabójców, wiedział, kto dokonał zbrodni, kto przekazał broń, i znał inne szczegóły sprawy.

Mężczyzna złożył zeznania, co nie obyło się bez szereg komplikacji, po czym opuścił Rosję. Dzięki niemu udało się skazać wykonawców mordu. Nie znał on jednak zleceniodawcy morderstwa, ani pośrednika, który przenosił "zlecenie" i szukał wykonawców.

REKLAMA

Dziennikarze Nowej Gazety ustalili na podstawie zeznań tego świadka, że b. podpułkownik milicji Dmitrij Pawluczenkow przekazał zabójcy broń, a także wcześniej prowadził obserwację Anny Politkowskiej, wykorzystując do tego swoich podwładnych i sprzęt do obserwacji, uczestniczącym w akcji płacąc za około 100 dolarów na dzień.

Skąd wzięły się pieniądze? Tego nie ustalono. Według jednego z podsądnych (Gajtukajewa) miało to być 2 miliony dolarów. Jednak, zdaniem dziennikarzy Nowej Gazety, Pawluczenkow jako uzależniony od gier hazardowych roztrwonił część pieniędzy, i nie było go już stać na zawodowych kilerów. Wiadomo, że prowadził rozmowy z zawodowymi zabójcami.

Ostatecznie Pawluczenkow udał się do jednego z autorytetów czeczeńskiej grupy przestępczej, jakim był Lom-Ali Gajtukajew, a ten zaangażował w sprawę, zapewne dość tanim kosztem, swoich trzech krewnych - był on wujkiem braci Machmedowów Dżabraiła, Ismaila i Rustama. Ten ostatni pociągnął za spust. Jego dwaj bracia prowadzili zaś obserwację Politkowskiej na bazie informacji przekazanych przez Pawluczenkowa i dowieźli zabójcę na miejsce zbrodni.

O ile pierwszy proces zakończył się w 2008 roku uniewinnieniem, przysięgli doprowadzili do skazania w 2014 roku pięciu osób - trzech braci Machemdowów (zabójcę Rustama na dożywocie, pozostałych na 14 i 12 lat więzienia), Loma-Ali Gajtukajewa na dożywocie. B. policjant Siergiej Chadżikurbanow został skazany na 20 lat więzienia. Wcześniej w 2011 roku na 12 lat więzienia skazany został Pawluczenkow.

REKLAMA

Wujek braci Machmedowów, Lom-Ali Gajtukajew zmarł w niejasnych okolicznościach w kolonii karnej w 2017 roku. Dziennikarze Nowej Gazety przypuszczają, że został dosłownie zatłuczony na śmierć. Kilka dni później miał spotkać się z dziennikarką Nowej Gazety. Dochodziły sygnały, że szuka pomocy, bo jest katowany w kolonii, w zamian jest w stanie udzielić mediom informacji.

Niezliczone niejasności

W śledztwie w sprawie Politkowskiej było bardzo wiele niejasności. Jak zauważali dziennikarze Nowej Gazety, gdy za Politkowską wędrowała grupa Pawluczenkowa, to jednocześnie, jak się potem okazało, wniosek o przeprowadzenie rozpoznania Politkowskiej łącznie z kręgiem osób, z którym się kontaktuje, złożyły służby z Nalczyka - bowiem dziennikarka zajmowała się pewnym aktem terrorystycznym popełnionym w tamtym regionie. Nie jest możliwe, żeby te dwie grupy nie zauważyły siebie nawzajem - twierdzili dziennikarze Nowej Gazety.

Europejski Trybunał Spraw Człowieka w Strasburgu uznał w wyroku z 17 lipca 2018 r. uznał, iż śledztwo przeprowadzone przez władze rosyjskie w sprawie zastrzelenia znanej dziennikarki Anny Politkowskiej było nieprawidłowe i nieefektywne. Skargę do trybunału złożyły dzieci, matka i siostra Politkowskiej (Mazepa i inni przeciwko Rosji - 15086/07).

"Dochodzenie przyniosło wymierne rezultaty, ponieważ doprowadziło do skazania pięciu osób bezpośrednio odpowiedzialnych za zabójstwo. Jednakże podczas prowadzenia dochodzenia w sprawie zabójstwa na zlecenie należało podjąć rzeczywiste i poważne wysiłki dochodzeniowe w celu zidentyfikowania intelektualnego autora przestępstwa, to znaczy osoby lub osób, które zleciły zabójstwo (…) Dochodzenie krajowe skupiało się na jednej hipotezie dotyczącej tożsamości osoby, która zleciła zabójstwo, a mianowicie "znanego byłego polityka rosyjskiego w Londynie", który zmarł w 2013 r. Pozwane państwo nie wyjaśniło jednak, dlaczego dochodzenie skupiało się się przez znaczną liczbę lat na tym jednym nurcie dochodzenia, który nie był poparty namacalnymi dowodami. Ponadto, biorąc pod uwagę dorobek Anny Politkowskiej dotyczący konfliktu w Czeczenii, organy śledcze powinny były zbadać potencjalny wpływ np. funkcjonariuszy Federalnej Służby Bezpieczeństwa lub administracji Republiki Czeczeńskiej, nawet gdyby zarzuty te ostatecznie okazały się bezpodstawne. Podsumowując, śledztwo w sprawie zabójstwa Anny Politkowskiej nie spełniło wymogów adekwatności" - czytamy w wyroku.

REKLAMA

Morderstwo Estemirowej, rok przerwy od Czeczenii

Z Nową Gazetą w Czeczenii jeszcze za życia Politkowskiej współpracowała nauczycielka historii, Natalia Estemirowa. Początkowo pisała z Groznego tylko anonimowo, zbierając informacje i potwierdzając je na miejscu, w terenie. Po śmierci Politkowskiej zaczęła występować pod własnym nazwiskiem. W 2009 roku została zamordowana. Redaktor naczelny Nowej Gazety Muratow opowiada, że wówczas otrzymywał sygnały, iż zginąć może jeszcze inny współpracownik jego redakcji. Wówczas przez pośredników, w tym jednego z deputowanych, obiecał, że przez rok wydanie nie będzie pisać o Czeczenii, jeśli zatrzyma się rozlew krwi.

Natalia Estemirowa. Kadr z filmu Nowej Gazety "Zabójstwo Politkowskiej" Natalia Estemirowa. Kadr z filmu Nowej Gazety "Zabójstwo Politkowskiej"

Zajmująca się także Czeczenią dziennikarka Nowej Gazety Jelena Miłaszyna stwierdziła, że zupełne zaprzestanie pisania o Czeczenii byłoby hańbą, bo potem znów dziennikarze znów staliby przed tym tematem z szeroko otwartymi naiwnymi oczyma, na nowo ucząc się Czeczenii. Jej zdaniem coś takiego było niedopuszczalne po śmierci Politkowskiej i Estemirowej.

Dziennikarze Nowej Gazety stwierdzili także, że na miejsce jednego zabitego dziennikarza powinno pojawić się 10, 100, którzy zajmują się tym samym tematem. Zapowiadali także, że będą nadal badać sprawę morderstwa Politkowskiej.

Jelena Miłaszyna. Kadr z filmu Nowej Gazety "Zabójstwo Politkowskiej" Jelena Miłaszyna. Kadr z filmu Nowej Gazety "Zabójstwo Politkowskiej"

Teksty Anny Politkowskiej dla "Nowej Gazety"

Teksty Anny Politkowskiej, publikowane w "Nowej Gazecie" w latach 1998-2006 można przeczytać obecnie w wersji cyfrowej na dedykowanej im podstronie.

REKLAMA

Książka biograficzna córki Politkowskiej

W 2023 roku córka Anny Politkowskiej Wiera wraz z Sarą Giudice opublikowała książkę biograficzną "Matka. Anna Politkowska. Życie w imię prawdy". Wiera miała 26 lat, gdy doszło do zabójstwa jej matki.

Przygotowywany jest także film biograficzny o Annie Politkowskiej. Jej rodzina zgłaszała jednak mediom, że jego twórcy do tej pory nie konsultowali się z rodziną i zapewne będzie przedstawia historię w dużej mierze fikcyjną.

***

Jelena Miłaszyna została w lipcu br. napadnięta w Czeczenii, gdy wraz z prawnikiem Aleksandrem Niemowem pojechali do Czeczenii w sprawie uprowadzonej przez reżim Zaremy Musajewej. Dziennikarka Nowej Gazety Europa i prawnik byli bici i kopani po całym ciele, w tym po twarzy, grożono im zabójstwem. Miłaszynie połamano palce i oblano ją szkodliwą substancją płynną, tzw. zielonką.

REKLAMA

***

Na podstawie: Nowa Gazeta/ Nowa Gazeta Europa/Film "Zabójstwo Anny Politkowskiej" https://www.youtube.com/watch?v=Pfbjnpfj3ZE / in./Agnieszka Kamińska, PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej