Krzysztof Świętochowski. "Był urodzonym radiowcem"

- Mnie się zdaje, że Krzysiek był troszkę rozdwojony. Radio traktował jako dodatek, głównie był nastawiony na teatr. I tutaj chyba zabrakło mu samokrytycyzmu, bo w radiu był daleko lepszy niż na scenie - wspominał Krzysztofa Świętochowskiego w radiowej audycji realizator dźwięku z Polskiego Radia Marian Adamski. 

2024-11-06, 05:54

Krzysztof Świętochowski. "Był urodzonym radiowcem"
Krzysztof Świętochowski. Foto: Slawek Bieganski / Forum / pixabay

Posłuchaj

Pierwsza część wspomnieniowej audycji Krystyny Melion o Krzysztofie Świętochowskim z udziałem pracowników Polskiego Radia: Mariana Adamskiego, Teresy Szopówny i Małgorzaty Kownackiej (PR, 2.04.2000) 20:02
+
Dodaj do playlisty

Posłuchaj

Druga część wspomnieniowej audycji Krystyny Melion o Krzysztofie Świętochowskim z udziałem pracowników Polskiego Radia: Mariana Adamskiego, Teresy Szopówny i Małgorzaty Kownackiej (PR, 7.05.2000) 16:11
+
Dodaj do playlisty

  

Krzysztof Świętochowski, aktor teatralny i filmowy, wieloletni spiker i lektor Polskiego Radia, urodził się dokładnie 86 lat temu, 6 listopada 1938 roku.

Pochodził z rodziny radiowców. Jego ojciec, Zbigniew, był legendarnym przedwojennym spikerem Polskiego Radia. To on 1 września 1939 roku przeczytał słynny komunikat o niemieckiej agresji na Polskę, a w okresie Powstania Warszawskiego należał do zespołu spikerskiego powstańczej radiostacji "Błyskawica". Po II wojnie światowej kontynuował pracę w rozgłośni. W Polskim Radiu pracowała również matka Krzysztofa - Stefania.

Powiązany Artykuł

wrzesie  w pr.jpg
Wrzesień 1939 roku w Polskim Radiu. Posłuchaj!

Pierwsza styczność Krzysztofa Świętochowskiego z radiem miała miejsce w 1947 roku, gdy wziął udział w nagraniu słuchowiska dla dzieci. Na poważnie z Polskim Radiem związał się równo dekadę później, w wieku 19 lat, jako lektor i spiker.

REKLAMA

- To był głos niepowtarzalny. Mnie się bardziej podobał głos Krzyśka niż jego ojca - mówił w radiowej audycji Marian Adamski, realizator dźwięku Polskiego Radia. - Ojciec miał ten przedwojenny sznyt, był bardzo oficjalny w zapowiedziach, w czytaniu, a Krzysiek był taki ciepły, na luzie.

Krzysztof Świętochowski brał udział w nagraniach licznych audycji, interpretował utwory literackie, grał w Teatrze Polskiego Radia.

- Bardzo dobrze się z nim pracowało, myśmy nie mieli dla niego żadnych wskazówek, siadał i dobrze czytał - wspominała współpracę z Krzysztofem Świętochowskim Teresa Szopówna, realizator dźwięku w Polskim Radiu. - Z Krzysiem było więc bardzo wygodnie pracować, a jeśli już w ogóle był w znakomitym nastroju, to szło śpiewająco.

Kariera aktorska

W 1957 roku Krzysztof Świętochowski rozpoczął studia prawnicze (zamienione później na filozoficzne, ale żadnych nie ukończył) na Uniwersytecie Warszawskim. Wtedy też rozpoczął przygodę z aktorstwem, które pochłonęło go bez reszty. Był członkiem studenckiego kabaretu Klubu "Stodoła", gdzie w 1959 roku zagrał tytułową rolę w przedstawieniu "Król Ubu", a także Studenckiego Teatru Satyryków (STS).

REKLAMA

W późniejszych latach występował na deskach Teatru Rozmaitości (połączonego z STS), Teatru Atenenum, Teatru Ziemi Pomorskiej w Grudziądzu czy Lubuskiego Teatru im. Kruczkowskiego w Zielonej Górze. Nie ukończył żadnej szkoły aktorskiej. 

Fani twórczości Stanisława Barei mogą kojarzyć go z najsłynniejszych produkcji reżysera, takich jak "Brunet wieczorową porą" (1976), "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" (1978), "Miś" (1981). Pojawił się także w kultowym serialu "07 zgłoś się". Choć preferował role aktorskie, swojego charakterystycznego głosu udzielił w kilkudziesięciu filmach dokumentalnych, przez wiele lat brał także udział w nagraniach Polskiej Kroniki Filmowej.

"Był królem mikrofonu"

Choć zarówno w filmie, jak i w teatrze przypadały mu zazwyczaj drugoplanowe lub epizodyczne role, Krzysztof Świętochowski dużo wyżej cenił sobie fach aktorski od pracy w radiu.

- Krzysiek był stworzony dla radia, miał wspaniały głos, bardzo radiofoniczny. Powiedzmy sobie szczerze, że aktorem był słabym. On był urodzonym radiowcem - wspominał swojego kolegę z radia Marian Adamski.

REKLAMA

Zdaniem Teresy Szopówny dla Krzysztofa Świętochowskiego praca radiowa "nie była taka ważna".

- Dla niego wszystko co najważniejsze, było związane z aktorstwem. Chciał być tym aktorem, przede wszystkim w teatrze. Dla niego scena to była dopiero realizacja jego marzeń - słyszymy w audycji.

W podobnym tonie o swoim współpracowniku wypowiadał się Marian Adamski.

- Krzysiek był troszkę rozdwojony. Radio traktował, przynajmniej przez pewien czas, jako dodatek. Głównie był nastawiony na teatr, cieszył się tym. I tutaj chyba zabrakło mu samokrytycyzmu, bo w radiu był daleko lepszy niż na scenie. Miałem okazję osobiście przekonać się, kiedy dostawałem bilety na spektakle. W radiu to był Krzysztof Świętochowski, na scenie grał jakieś drugoplanowe role i nie było go widać. A on jednak kochał teatr.

REKLAMA

- Mnie jest strasznie przykro, że on naprawdę nie wierzył w siebie – mówiła z kolei Małgorzata Kownacka, redaktor związana z Polskim Radiem. - On tęsknił do filmu. Czuł się cały czas niespełnionym aktorem. A przecież on był królem mikrofonu i w ogóle tego nie cenił. Pamiętam taką sytuację, że zagrał ciecia w "07 zgłoś się" i później wielokrotnie odstawiał przede mną tę scenę. Z lubością ją odgrywał, a potem za chwilę czytał wiersze tak, że po prostu pękało serce z wrażenia. Ale on tego nie szanował.

Problem z alkoholem

Krzysztof Świętochowski, wybitny lektor i niespełniony aktor, przez wiele lat mierzył się z uzależnieniem od alkoholu. Problem pojawił się na początku lat 70. w czasie dwuletniego pobytu w Moskwie, gdzie pracował jako lektor w polskiej redakcji Radia Moskwa.

- Tak się to zaczęło i ciągnęło się to dość długo. Potem było coraz gorzej i gorzej. Biedny Krzysio nie mógł się z tego wygrzebać. Rozmawialiśmy często, powiedział otwarcie: "Nie mam siły z tym walczyć" - wspominał Marian Adamski.

Uzależnienie wpływało także na jego życie zawodowe i finanse. Z czasem coraz trudniej było mu znaleźć zajęcie, nie mógł dłużej zagrzać miejsca w żadnym teatrze, problematyczna stawała się współpraca w radiu.

REKLAMA

Teresa Szopówna wspominała, że zarówno redaktorzy, którzy go zapraszali do nagrań, i realizatorzy dźwięku musieli mieć do niego dużo cierpliwości i stosunek "jak do człowieka chorego".

- Był nerwowy, ponieważ przyzwyczaił się, że on mówił jak z płatka, a tu nagle brak oddechu. Nie podobało mu się to. Musiał powtarzać. Nie każdy miał do niego cierpliwość - słyszymy w radiowej audycji.

Z wyrozumiałością Krzysztofa Świętochowskiego traktowała Małgorzata Kownacka.

- Niektórzy pytali "Dlaczego ty masz taką cierpliwość? Przecież przychodzi nietrzeźwy." Nie wiedzieli, co się dzieje w studiu. To była metamorfoza. Owszem, bywało, że się przejęzyczył, bardzo się denerwował, ale jeśli mu szło, to naprawdę była wielka przyjemność - wspominała redaktorka. - Miałam do niego dużą cierpliwość, ale on na to naprawdę zasługiwał. Nie radziła sobie jego dusza z różnymi sytuacjami, w których się znalazł. Niemniej, gdy przychodził do radia i siadaliśmy przed mikrofonem, to działa się jakaś magia.

REKLAMA

"Nadzwyczajny kolega"

Przez kolegów z radia Krzysztof Świętochowski zapamiętany został jako człowiek otwarty, bardzo wrażliwy, życzliwy dla wszystkich.

- Lubiliśmy go wszyscy, bo był nadzwyczajnym kolegą. Zawsze był gotów do pomocy, o cokolwiek go poprosiłeś. Robił to bezinteresownie, z przyjaźni - mówi Marian Adamski. - Ciepły, otwarty na ludzi. Bardzo często naiwny, bo przed nieznanym człowiekiem otwierał całe serce. Był pełen entuzjazmu zawsze.

Uważany był za intelektualistę.

REKLAMA

- Bardzo dużo czytał, wiedział bardzo wiele. Można było z nim po prostu pogadać, bo był to taki facet, co umiał słuchać i umiał opowiedzieć o różnych rzeczach. Nawet często te rozmowy były takie metafizyczne, filozoficzne - wspominała Małgorzata Kownacka. - Opiekuńczy, troskliwy. Czasami był psychoterapeutą dla innych. Wielka serdeczność, wielkie serce, także dla zwierząt, dla roślin. 

***

- On był przed mikrofonem sobą, Krzysztofem Świętochowskim. Był przy tym wszystkim skromny. Nie zdawał sprawy, że ma taki skarb, jakim był jego głos. Głos, którym potrafił operować. - oceniał Marian Adamski.

Krzysztof Świętochowski zmarł w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia 1992 roku.

REKLAMA

th

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej