Orlen - zbyt cenny, by go sprzedać. Felieton Miłosza Manasterskiego
Jeśli rząd Donalda Tuska zdecyduje się na sprzedaż największych spółek skarbu państwa, to nie możemy mieć złudzeń, że zdołają je wykupić polscy przedsiębiorcy, którzy zadbają o ich dalszy rozwój i zatroszczą się o pracowników - pisze Miłosz Manasterski w felietonie dla portalu PolskieRadio24.pl.
2023-11-24, 16:56
Kilka dni temu Borys Budka z PO brutalnie zaatakował prezesa Orlenu Daniela Obajtka, oznajmiając, że nie jest dobrym menedżerem, ale "wójtem Pcimia". Oczywiście Borys Budka ma pojęcie o zarządzaniu mniejsze niż którykolwiek z wójtów, którzy często są świetnymi menedżerami. Sam Borys Budka z kolei nie parał się dotąd zarządzaniem nawet na poziomie kierownika w urzędzie gminy w Pcimiu. Może szkoda, bo zorientowałby się wówczas jakiej wszechstronności w zarządzaniu wymaga praca w małym samorządzie.
Nie o personalia jednak tu chodzi, ani nawet o ocenę działalności Daniela Obajtka jako szefa koncernu. Ta broni się twardymi liczbami, zyskami, inwestycjami i innowacyjnością. Kwestionowanie sukcesów Obajtka prawdopodobnie nie wynika z indywidualnych przemyśleń Borysa Budki, ale ogólnie przyjętego przez PO założenia: wszyscy menedżerowie spółek skarbu państwa powołani w czasie rządów PiS są złymi menedżerami. I najlepsze wyniki finansowe nie mogą zamydlić oczu Borysowi Budce i jego kolegom.
Upolitycznienie spółek skarbu państwa, które przez lata obecna opozycja zarzucała rządowi Prawa i Sprawiedliwości jest zarzutem tylko wtedy, jeśli wymieniamy dobrych menedżerów na gorszych. Tymczasem zapowiadana "żelazna miotła" w przypadku powstania rządu Donalda Tuska może oznaczać błyskawiczną wymianę obecnego kierownictwa spółek i instytucji państwowych bez oglądania się na ich realne sukcesy.
Co sprawia, że nominat na prezesa spółki już nie jest nominatem politycznym? Czy jeśli zarząd powołany jest z przedstawicieli różnych politycznych środowisk to ich polityczne nominacje wzajemnie się wyzerują?
REKLAMA
Jeśli obecna sejmowa większość nie chce sama kreować politycznych nominacji, to powinna w pierwszej kolejności docenić tych obecnych menedżerów spółek, którzy odnoszą (często spektakularne) sukcesy. Wiemy przecież doskonale, że wyniki Orlenu w ostatnich ośmiu latach są rewelacyjne w porównaniu z okresem rządów PO. W przypadku podmiotu prywatnego pozycja Daniela Obajtka jako prezesa Orlenu byłaby niezagrożona, nawet gdyby doszło do poważnych zmian właścicielskich.
Wspominam o sektorze prywatnym nieprzypadkowo. Oto bowiem coraz bardziej napastliwe są głosy, że Orlen trzeba sprzedać, póki ma dobre wyniki finansowe. Jest to zawoalowany komplement dla obecnego zarządu koncernu. Stwierdzenia takie wyrażają przekonanie, że ewentualne nowe kierownictwo na pewno nie będzie umiało generować zysków. Jest to jednak przede wszystkim poganianie, by Orlen sprzedać już, zaraz, jak najszybciej.
Z ideą prywatyzacji przedsiębiorstw można się zgadzać. Praktyka nastręcza jednak wiele trudnych pytań, takich jak kwestia losu ich pracowników czy wpływu takiej operacji na otoczenie biznesowe. Najważniejszym jest jednak pytanie o to, kto ma realne szanse stać się właścicielem sprzedawanej spółki skarbu państwa. Jest bardzo mało prawdopodobne, żeby był to kapitał polski. W realiach Unii Europejskiej nie możemy zastrzec, że sprzedaż odbędzie się tylko w przypadku, kiedy ofertę złoży polski biznes. W przypadku oferty rynkowej jest więcej niż pewne, że największych polskich inwestorów bez trudu przebiją globalne koncerny lub niemieccy inwestorzy. Ci ostatni chętnie wydadzą pieniądze na tak dobrze rokujący biznes, w okresie, kiedy gospodarka Niemiec pogrąża się w stagnacji. Zachęcać ich będzie także wieloletnia obecność Orlenu w RFN, gdzie spółka posiada ponad 600 stacji paliw.
Niezależnie od tego z jakim talentem koncerny potrafią opowiadać o swojej działalności charytatywnej i społecznej, musimy pamiętać, że podstawowym celem biznesu jest zarabianie pieniędzy. Po lekcji lat dziewięćdziesiątych powinniśmy już mieć świadomość, że biznes musi być opłacalny dla biznesu, a nie pracowników i kraju, w którym jest on prowadzony. Dlaczego ktoś ma ograniczać marże, jeśli nie musi? Dlaczego ma prowadzić produkcję w Polsce, jeśli gdzieś w Azji jest to ciągle tańsze? W praktyce każde przejęcie polskiego przedsiębiorstwa przez globalny biznes może je unicestwić, a nie rozwijać.
REKLAMA
A właśnie tzw. prywatyzacja Orlenu czy jakiejkolwiek innej wiodącej spółki skarbu państwa nieuchronnie będzie oznaczać przejęcie kontroli nad nią przez obcy kapitał. Jeśli Polska będzie rozwijać w takim tempie jak do tej pory (a wzrost ten generowały przecież w istotnym stopniu spółki skarbu państwa) to za dwie dekady możemy w Polsce zakumulować kapitał wystarczający, by w ewentualnych procesach prywatyzacyjnych polski biznes mógł przejąć pakiety kontrolne dużych spółek skarbu państwa. Teraz jest to niemożliwe.
Dzisiaj sprzedaż Orlenu (jak i innych spółek skarbu państwa) miałaby sens tylko w dwóch sytuacjach. Pierwsza to groźba upadku koncernu, idącym za nim masowym zwolnieniom oraz perspektywie krachu na giełdzie i kryzysu walutowego. Druga to gigantyczny kryzys finansów publicznych i brak zdolności kredytowych państwa. Bogu dzięki, w żadnej z tych sytuacji się nie znajdujemy.
Miłosz Manasterski
REKLAMA