Eksperci: przed nami falowanie inflacji, od spadku zgodnie z celem inflacyjnym NBP, po jej wzrost
Spadkowy trend spadku inflacji przez trzy miesiące, a potem jej wzrost nawet do 6-8 proc. to realny scenariusz. Jak bardzo cen wzrosną będzie zależało do decyzji politycznych w sprawie VAT na żywność czy mrożenia cen energii ale też wpłyną na to podwyżki płac, w tym w sferze budżetowej - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": Piotr Bujak, główny ekonomista PKB BP i Piotr Palutkiewicz, wiceprezes Warsaw Enterprise Institiute.
2024-01-11, 10:00
Ekonomiści rozmawiali o tematach podjętych na środowej konferencji prasowej przez prezesa NBP prof. Adama Glapińskiego już po wtorkowej decyzji RPP. Szef banku Centralnego stwierdził, że inflacja już praktycznie nie istnieje, nie jest odczuwalna. A na koniec pierwszego kwartału tego roku spadnie do 3 proc., a może nawet 2,5 procent, a więc będzie blisko celu inflacyjnego NBP. Dodał jednak, inflacja może potem zacznie urosnąć. Jej niski poziom będzie bowiem wiązał się z utrzymywaniem cen administrowanych, z dalszym mrożeniem cen energii, gazu i ciepła systemowego, a także z utrzymaniem przez 3 pierwsze miesiące roku zerowego VAT na żywność.
Co powiedział prezes NBP?
Prof. Adam Glapiński powiedział, że jeden z czynników generowania wzrostu inflacji, dziś nie ma już zastosowania. Chodzi o ograniczony popyt i to, że rynek nie akceptuje tak dużych podwyżek cen, dlatego przedsiębiorcy nie mogą bez końca zwiększać cen. Ale jak zaznaczał, jest to normalna praktyka w biznesie, bo każda firma w gospodarce rynkowej zawsze maksymalizuje swoje zyski. Wskazywał na wcześniejszą skłonność Polaków do akceptowania stale rosnących cen, wspieraną przez ekonomistów czy publicystów, którzy wieszczyli bardzo wysoką, nawet 20-oprocentową inflację, dlatego kupowano wiele dóbr na zapas.
Prezes NBP podkreślił jednak, że nie sposób przewidzieć inflacji po pierwszym półroczu, gdy będzie to zależało od wielu decyzji, dotyczących tarcz antyinflacyjnych, ale zauważył, że inflacja wzrośnie w tym roku nawet do 6 - 8 procent. Wynikać to będzie z przywrócenia 5 proc. VAT na żywność oraz niemal 4 proc. z powodu odmrożenia cen energii, a o kolejne 0,1 proc. w wyniku podwyżki płac dla nauczycieli i całej sfery budżetowej. Do tego na wysokość inflacji będzie też miał wpływ wzrost płac i samego PKB, odbudowująca się po pandemii i wojnie na Wschodzie polska gospodarka.
Prognozy PKO BP zbliżone do tych z NBP
- Przestawiona przez prezesa Adama Glapińskiego ścieżka inflacyjna, wygląda bardzo podobnie do prognoz PKO BP. Jakiś czas temu już prognozowaliśmy, że na koniec pierwszego kwartału 2024 r. znajdziemy się w granicach celu inflacyjnego, czyli poniżej 3,5 procent. Obecne krótkoterminowe oceny wyglądają jeszcze lepiej i zgadzam się, że w marcu inflacja może znaleźć się w celu tj. 2,5 proc .Niestety będzie to tylko na chwilę, przez około dwa miesiące. Potem inflacja będzie odbijać w górę, choć nie do poziomów, które nas przerażały. Być może dlatego można sobie pozwolić na stwierdzenie szefa NBP, że "inflacja jest nie zauważalna", choć moim zdaniem gdy będzie na poziomie 6 proc. to jednak stanie się zauważalna – powiedział Piotr Bujak.
REKLAMA
Zaznaczył też, że należy zauważyć, iż inflacja to zmiana cen, a większość osób patrzy na nie porównując ich ceny do ich poziomu sprzed paru lat. Ale takiego powrotu do dawnych cen niestety już nie będzie.
- Problem w tym, że ceny rosną dla wszystkich, a płace rosną nie wszystkim – stwierdził Piotr Bujak, dlatego inflacja jest dotkliwa nie dla wszystkich.
Inflacja sprzed lat to miłe wspomnienie?
Piotr Palutkiewicz przypomniał, że jeszcze kilka lat temu Polacy narzekali na dokuczającą im inflację, gdy wynosiła ona zaledwie 1,5 proc.
Piotr Bujak dodał, że aby ceny wróciły do poziomu sprzed dwóch lat, najpierw musielibyśmy mieć deflację, a nie jest to zjawisko pozytywne i jest ono teraz nierealne. Musimy zatem pogodzić się z tym, że podwyższone ceny zostaną z nami już na zawsze.
REKLAMA
Zaznaczył też, że nie należy spodziewać się w kolejnych miesiącach zmiany stóp procentowych. W jego ocenie ich znaczna obniżka z października 2023 roku była wydarzenie incydentalnym. Teraz spadki mogą być niewielkie, albo żadne, co ucieszy tylko tych posiadających lokaty bankowe, ale w wypadku kredytobiorców zapewne ich reakcja będzie odwrotna. Oprocentowanie lokat utrzyma się bowiem na średnim poziomie ok. 5 procent, ale raty kredytów nie będą spadać.
W odniesieniu do tego co może wpływać na podwyższenie inflacji po marcu 2024 roku, Piotr Palutkiewicz oprócz czynników skazanych przez prezesa NBP, dodał także kredyt na poziomie 0 proc. W jego ocenie wpłynie to na wzrost cen mieszkać, a więc także na inflację, choć w nieco mniejszym stopniu niż ten na 2 proc. autorstwa rządu PiS, który też inflację podwyższał, nawet o 30 procent wzrost cen mieszkań. Nowe rozwiązane w jego ocenie będzie nieco mniej dostępne bo uzależnione od poziomu dochodów i liczebności rodziny.
- NBP realizuje swoją politykę monetarną, ale nowy rząd ciągle jest zakładnikiem swoich obietnic wyborczych– tłumaczył gość audycji.
W opinii Piotra Palutkiewicza im będzie bliżej końca roku tym będzie wiele nieprzyjemnych niespodzianek ze strony rządu. Bo ten będzie musiał przygotować budżet na rok 2025 i będzie szukał pieniędzy np. podnosząc podatki, uszczelniając CIT, albo pójdzie szlakiem PiS i wprowadzi dodatkowe daniny takie jak: opłata cukrowa od napojów energetycznych.
REKLAMA
Piotr Bujak stwierdził w tym kontekście, że poszukiwanie pieniędzy w bankach, w postaci podatku od nadmiarowych zysków, byłoby złym pomysłem, gdyż sektor bankowy w Polsce bardzo się skurczył w ostatnich latach w relacji do polskiego PKB, a wielkość aktywów naszych banków jest dziś bliższa państwom Trzeciego Świata niż do poziomu rozwiniętych państw europejskich.
Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.
Posłuchaj
REKLAMA
PR24/Anna Grabowska/SW
REKLAMA