Represje na Białorusi. Działacz: reżim jest w trybie wojny, oczyszcza zaplecze walk

- Szeroko zakrojone represje na Białorusi trzeba postrzegać jako oczyszczanie zaplecza i tyłów walk w warunkach wojny - przekazał portalowi PolskieRadio24.pl Dźmitry Sałaujeu, działacz Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna. Zaznaczył, że reżimy Władimira Putina i Alaksandra Łukaszenki działają w trybie wojennym. Chcą zapewnić sobie kontrolę nad Białorusią na długi czas - ten kraj jest bowiem dla Moskwy ważnym strategicznym przyczółkiem.

2024-02-14, 21:00

Represje na Białorusi. Działacz: reżim jest w trybie wojny, oczyszcza zaplecze walk
Dziesiątki tysięcy Białorusinów w związku z represjami musiały schronić się na emigracji. Foto: Shutterstock.com/DarSzach

Według najnowszych ustaleń Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna represje skierowane przeciwko rodzinom więźniów białoruskich, dotknęły co najmniej 257 osób, w większości kobiety.

Wiasna informuje także, że od początku lutego na całej Białorusi zaczęto skazywać osoby za "wykorzystywanie pomocy zagranicznej do prowadzenia działalności ekstremistycznej" zgodnie z art. 24.15 kodeksu administracyjnego Republiki Białoruś. Według najnowszych informacji w tej sprawie oskarżono już co najmniej 65 osób.

Dźmitry Sałaujeu, działacz Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna, powiedział portalowi PolskieRadio24.pl, że ciężej przetrwać represje w samotności. - Władze chcą rozbić jedność - łatwiej im pokonać sprzeciw pojedynczych osób. Wydaje się także, że reżim szykuje długoletnie rządy na Białorusi. Podobnie działał Związek Radziecki, który też od samego początku posługiwał się przemocą, metodami siłowymi, zastraszeniami - zauważył działacz.

Nasz rozmówca podkreślił, że państwo rosyjskie wspiera w tych działaniach Łukaszenkę. - Rosja wykorzystuje go do tego, by mieć pod kontrolą autorytarnie zarządzany kraj, Białoruś (…). Reżimy działają obecnie w takim trybie jak na wojnie. Chodzi o to, by tyły, zaplecze, były sterylne. Reżimy niszczą więc wszelką aktywność społeczną - powiedział.

REKLAMA

- Trzeba przy tym pamiętać, że Białorusini chcą żyć w wolnym państwie - podkreślił

Fala zatrzymań

Ostatnia fala represji przeciwko rodzinom więźniów politycznych i osobom świadczącym pomoc represjonowanym mogła dotknąć kilkaset osób  - przekazał w środę portal Nasza Niwa. Wedle ustaleń tego portalu zatrzymani słyszeli, jak śledczy skarżyli się między sobą, iż "nie spali od trzech dni" i mają do rozpracowania 700 osób.

Wiadomo, że co najmniej jedna z osób została zatrzymana w związku z tym, że otrzymała pieniądze od rodziny i znajomych. Wcześniej przypuszczano, że zatrzymywane są głównie osoby, które angażowały się w akcje pomocowe i przekazywanie paczek z żywnością za pośrednictwem jednej z aplikacji.

W sobotę 9 lutego obrońcy praw człowieka na konferencji informowali, że w represje zaangażowanych było aż 174 śledczych. Mówiła o tym przedstawicielka fundacji "Kraj dla życia" Wolha Zazulińska.

REKLAMA

Przeszukania w ciągu jednego dnia

Największa liczba przeszukań - ponad 150 - miała mieć miejsce w dniach 23-24 stycznia. Potem informowano o kolejnych zatrzymaniach, ale już na mniejszą skalę.

Dźmitry Sałujeu przekazał, że w takich operacjach chodzi o to, by zagrożeni rewizjami nie byli uprzedzeni, nie mogli uniknąć zatrzymania. W ten sposób służby Łukaszenki postępowały również wcześniej.

Tak było na przykład trzy lata temu, 16 lutego 2021 roku, gdy OMON wdarł się do kilkunastu mieszkań. Przeszukano m.in. siedziby Białoruskiego Zrzeszenia Dziennikarzy, Centrum Obrony Praw Człowieka Wiasna, związku zawodowego REP. Zatrzymano kilkadziesiąt osób, skonfiskowano sprzęt, telefony, laptopy czy komputery.  

- Wówczas także wkroczyli do wszystkich naraz, o 7 rano. Niektórym, na przykład mnie, wyłamano drzwi. Robią tak, by ludzie nie zdążyli się uprzedzić, nie zdołali zobaczyć w wiadomościach, że trwają przeszukania. Mobilizują do tego wszystkie dostępne jednostki. Informowano, że przy obecnej fali represji pracowało 170 śledczych. Oprócz tych śledczych na miejscu byli jeszcze inni pracownicy, na przykład wyłamujący drzwi. Każdemu śledczemu towarzyszyła ekipa. W tej akcji mogło zatem uczestniczyć w jednym czasie kilkaset osób - wyjaśniał działacz.

REKLAMA

Działacz Wiasny, pytany o ostatnie informacje o nobliście Alesiu Bialackim, przekazał, że pod koniec zeszłego roku dowiedziano się, iż trafił on do karceru. Nie dopuszczono do niego adwokata, odbywa karę w bardzo trudnych warunkach.

Więźniowie polityczni byli torturowani lub nie otrzymali pomocy medycznej

Dźmitry Sałaujeu przypomniał, że wiemy już o czterech więźniach politycznych, którzy de facto zmarli w związku z torturami i z tego powodu, że nie została im okazana pomoc medyczna. Opozycjonista Mikałaj Klimowicz był chory na serce i jeszcze podczas procesu mówił, że w więzieniu czeka go śmierć. Zmarł miesiąc po przetransportowaniu go do kolonii karnej. Znany malarz Aleś Puszkin stracił życie, bo nie udzielono mu pomocy medycznej. Dopiero kilka godzin przed śmiercią trafił do szpitala. - Z kolei Witold Aszurak został najprawdopodobniej pobity w więzieniu przez funkcjonariuszy i zmarł w karcerze. Są informacje, że prześladowano go za mówienie w języku białoruskim. Jego ciało oddano rodzinie ze śladami pobicia. Być może pobito go tak, że nie był w stanie przeżyć. A w tym roku życie stracił Wadzim Hraśko. Zmarł na zapalenie płuc. W XXI wieku nie trzeba umierać na tę chorobę - wyjaśniał działacz Wiasny.

***

Czytaj także:

***

Więcej: »ROSYJSKA AGRESJA NA UKRAINĘ - serwis specjalny w PolskieRadio24.pl«

***

***

REKLAMA

Rozmawiała i opracowała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

wmkor


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej