"Misja NATO" dla Ukrainy. Błyskawiczna reakcja Rosji na słowa Sikorskiego
Szef polskiego MSZ zapowiedział ustanowienie "misji NATO-wskiej" dla Ukrainy. Na jego słowa natychmiastowo zareagowali rosyjscy oficjele.
2024-04-04, 20:00
Radosław Sikorski przekazał w Brukseli, że zapadła decyzja o ustanowieniu "misji NATO-owskiej". Jak zaznaczył, miałaby to być misja wspierająca, a nie wojenna.
Na te słowa odpowiedział m.in. Andriej Kartapołow, przewodniczący Komitetu Obrony Dumy Państwowej. - Utworzenie misji NATO na Ukrainie może oznaczać legalizację kolejnych kroków. Rosja będzie to uważnie monitorować - powiedział w rozmowie z RIA Novosti.
Rosyjska agencja w odpowiedzi na słowa Radosława Sikorskiego załączyła do depeszy kłamliwy komunikat, z którego wynika, że 24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła "specjalną operację wojskową na Ukrainie, a prezydent Władimir Putin kierował się ochroną osób, które przez osiem lat były ofiarami nadużyć i ludobójstwa ze strony reżimu w Kijowie". Jak przekazano, w tej kwestii Rosja rzekomo "nie miała szansy postąpić inaczej".
Ukraina. Misja NATO nie oznacza wejścia Sojuszu w konflikt
Radosław Sikorski poinformował na czwartkowej konferencji prasowej w Brukseli, że zapadła decyzja o ustanowieniu misji natowskiej. Jak tłumaczył, ruch państw NATO nie oznacza, że wchodzimy do wojny.
REKLAMA
- Ale to znaczy, że będziemy teraz mogli wykorzystać koordynujące, szkoleniowe, planistyczne, zdolności Sojuszu do wspierania Ukrainy w bardziej skoordynowany sposób - powiedział Sikorski.
Sekretarz prasowy Kremla przekonywał niedawno, że bezpośredni konflikt między Rosją a NATO stanie się nieunikniony, jeśli na terytorium Ukrainy pojawią się wojska sojuszu. Dmitrij Pieskow odpowiedział w ten sposób na słowa prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który przyznał, że nie wykluczone jest wysłanie wojsk z krajów europejskich do Ukrainy.
Rzecznik Władimira Putina zauważył, że pozostałe państwa NATO "podtrzymują dość trzeźwą ocenę potencjalnych zagrożeń takich działań", gdyż bezpośredni konflikt z Rosją nie leży w ich interesie. Okazuje się jednak, że ze strony sojuszników pojawia się nieśmiałe poparcie dla inicjatywy francuskiego prezydenta.
ka
REKLAMA