"Kiedy gra, czuć w powietrzu elektryczność". Piotr Paleczny, mistrz fortepianu
– Jakieś napięcie i emocjonalna gra, zaangażowanie się w to, co robię w trakcie koncertu. To wszystko wciąż we mnie jest – podkreślał w 2017 roku w Polskim Radiu Piotr Paleczny. Z okazji przypadających dziś 78. urodzin tego znakomitego pianisty i pedagoga przypominamy z radiowych archiwów jego barwne opowieści.
2024-05-10, 05:55
Największe wyzwanie podczas jednego z pierwszych zapamiętanych koncertów? Dobrze się ukłonić.
– Ukłon miał być oddany w konkretnym miejscu, zaznaczonym przez profesora krzyżykiem na podłodze. Człowiek, który ma sześć lat, wtedy niecałe jeszcze, nie przywiązuje właściwie żadnego znaczenia do tego, co i jak ma zagrać – wspominał w Polskim Radiu Piotr Paleczny ten swój wczesny występ. – Natomiast żeby trafić na ten krzyżyk na podłodze i w tym miejscu się ukłonić, to już jest problem. I to poważny. Pamiętam ten moment, tego uśmiechu do publiczności, i skłonienia się. To pamiętam do dzisiaj.
Szkoła Muzyczna jako drugi dom
Ten koncert kilkuletniego Piotra Palecznego miał miejsce w Rybniku. W mieście, w którym 10 maja 1946 roku pianista przyszedł na świat i w którym rozpoczął swoją całożyciową przygodę z muzyką.
- Byłem pierwszym muzykiem w rodzinie profesjonalnie traktującym tę dziedzinę sztuki. Mój ojciec (który skończył Akademię Górniczo-Hutniczą w Krakowie, zawsze był koszmarnie zapracowany i bardzo wcześnie, w wieku 52 lat, zmarł) należał do osób związanych uczuciowo z muzyką. Radio, śpiew, to wszystko było obecne w naszym domu – opowiadał Piotr Paleczny w autobiograficznym radiowym cyklu "Zapiski ze współczesności". - Moje siostry pobierały naukę gry na fortepianie i to właściwie wzbudziło we mnie zainteresowanie tym "meblem". I tak to się zaczęło.
REKLAMA
Zaczęła się edukacja muzyczna i wstępowanie na kolejne stopnie artystycznych wtajemniczeń. Od Państwowej Szkoły Muzycznej w Rybniku ("to był mój drugi dom rodzinny"), od takich pedagogów, jak Maria Kowalska i Karol Szafranek; przez rok w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach ("mieszkałem przez cały tydzień w akademiku w Katowicach, na weekendy wracałem do Rybnika"); po Warszawę.
– To był maj 1965 roku. Moja pierwsza wizyta w Warszawie. Wielkie miasto, wspaniała uczelnia i prof. Jan Ekier, wspaniały pedagog, który na mnie czeka i chce mnie usłyszeć – wspominał Piotr Paleczny. - Nie byłem już wtedy dla profesora Ekiera kimś zupełnie nieznanym, ponieważ on mnie słyszał rok wcześniej na ogólnopolskich przesłuchaniach uczniów szkół muzycznych w Łodzi.
Warszawskie przesłuchanie przed prof. Janem Ekierem skończyło się, jak określił skromnie Piotr Palecznym, "wynikiem pozytywnym". Wielki pedagog wyraził chęć wziąć pod swoje skrzydła i do swojej klasy młodego muzyka.
***
REKLAMA
Czytaj także:
***
"Nie byłem tym, który uważa się za pewniaka"
Studia w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Warszawie w klasie prof. Jana Ekiera to przede wszystkim czas "ślęczenia przy fortepianie", nieustanne kształcenie, pierwsze poważne laury na konkursach (w Sofii w 1968 roku, w Monachium rok później). Był to też jednak naturalnie i czas spraw pozamuzycznych: wędrówek po górach ("pełniłem rolę szefa koła turystycznego studentów i organizowałem różne wyjazdy letnie w Beskidy") czy - jak opowiadał w "Zapiskach ze współczesności" Piotr Paleczny - zakupu w Niemczech pierwszego samochodu.
Jeśli chodzi o sukcesy artystyczne młodego pianisty, stała za nimi - przyznawał w radiowych opowieściach - intensywna praca, również nad wiarą we własne możliwości.
REKLAMA
- Nie byłem człowiekiem, który jest takim pewniakiem, który idzie po prostu na estradę, wychodzi i wykonuje program z pełnym przeświadczeniem, że "ja wam tu pokażę, jak należy grać". To było mi bardzo obce i zresztą pozostało do dzisiaj – mówił Piotr Paleczny.
Największą (i wymarzoną) okazją do tego, by jednak pokazać światu, "jak należy grać", miał się stać VIII Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina w 1970 roku.
Posłuchaj
Posłuchaj
REKLAMA
"Zaiskrzyło bardzo mocno"
Zanim jednak nadszedł ten przełomowy dla kariery Piotra Palecznego moment Konkursu, miało miejsce inne – również przełomowe, choć na innym polu – wydarzenie.
– To był taki ważny rok zarówno dla Piotrusia, jak i dla mnie. Wrzesień 1970 – wspominała w archiwalnych nagraniach, z 2002 roku, Barbara Paleczny. – Dostałam się na studia do warszawskiej Akademii Teatralnej, natomiast Piotr się przysposabiał do Konkursu Chopinowskiego. Wtedy oprócz tego, że się studiowało, była taka miesięczna praktyka robotnicza, obowiązkowa. Zakwaterowana byłam w [akademiku] "Dziekance", po stronie męskiej, ponieważ żeńska była w remoncie. I mieliśmy pokój obok siebie. Jak zaczęłam tam mieszkać, Piotruś był na festiwalu pianistycznym w Słupsku, natomiast tam byli jego dwaj koledzy, którzy intensywnie zaczęli mnie podrywać. Ale bez skutku. Następnie przyjechał Piotruś i zaiskrzyło bardzo mocno.
Posłuchaj
O intensywności owego "zaiskrzenia", opowiadała Barbara Paleczny, świadczyło nie tylko to, że "przez bez mała tydzień, codziennie o szóstej rano, czyli wtedy, kiedy wychodziłam na praktyki robotnicze, miałam pod drzwiami bukiet róż". Otóż niedługo później zakochany młody pianista oświadczył się swojej koleżance z "Dziekanki".
REKLAMA
- Muszę powiedzieć, że nawet dla mnie to było dość ostre tempo – przyznawała Barbara Paleczny. - Do dziś tego nie jestem w stanie pojąć, ponieważ jestem osobą, która dość szybko podejmuje różne decyzje. Natomiast Piotr definitywnie nie. Jest osobą rozważną i bardzo powoli dojrzewa do różnych decyzji. Więc to tempo to chyba było jedyne w jego życiu tak zupełnie zwariowane.

Chopin i ból głowy
Nadszedł w końcu październik 1970 roku i VIII Konkurs Chopinowski.
– Muszę powiedzieć, że to był bardzo trudny dla mnie okres. Emocje i emocje i jeszcze raz emocje. I nerwy – wspominał przed radiowym mikrofonem Piotr Paleczny.
Jak podkreślał, uczestnictwo w Konkursie było z jednej strony nobilitacją, szansą, ale z drugiej: nakładało poczucie "wszechobecnego obowiązku sprawdzenia się, pozytywnego przedstawienia".
REKLAMA
Piotr Paleczny należał do kilkuosobowego zespołu wyłonionego na Konkurs drogą dwóch konkursów ogólnopolskich. I trzeba było się pokazać "z jak najlepszej strony".
– Muszę powiedzieć, że bardzo niewiele pamiętam. Najbardziej utkwił mi w pamięci końcowy moment Konkursu, kiedy oczekiwałem już po zagranym koncercie na wyniki. Do dziś pamiętam piekielny ból głowy, który ustąpił dopiero w momencie, kiedy wyniki poznaliśmy wszyscy – opowiadał.
Na VIII Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w Warszawie Piotr Paleczny zdobył III miejsce i nagrodę Towarzystwa im. Fryderyka Chopina za najlepsze wykonanie poloneza
– Konkurs Chopinowski ma to do siebie, że w przypadku sukcesu w ciągu paru godzin zmienia się kompletnie twoje życie, człowiek staje przed olbrzymią presją wytrzymania tych wszystkich napięć, które towarzyszą każdemu następnemu koncertowi – podsumowywał Piotr Paleczny. – Przychodzi świadomość, że trzeba sprostać wymaganiom często okrutnej publiczności. Udowodnić, że decyzja jurorów była słuszna. W pewnym stopniu mogę powiedzieć, że udało mi się, bo jednak jest już bardzo wiele lat po Konkursie i ciągle otrzymuję zaproszenia na koncerty, na recitale.
REKLAMA
Bezsenność w Nowym Jorku
"Jedyny Polak, który może mierzyć się z Amerykanami na polu wirtuozerii i brawury" - tak krytyk muzyczny Józef Kański pisał o Piotrze Palecznym podczas VIII Konkursu Chopinowskiego (nazwanego, ze względu na wysoki artystyczny poziom pianistów z USA, "konkursem amerykańskim"). To zwycięskie starcie z 1970 roku otworzyło przed polskim pianistą drzwi wielu prestiżowych sal koncertowych na świecie.
Po jednym z takich koncertów, w Nowym Jorku, Piotr Paleczny, jak opowiadał, nie spał całą noc. – Czekałem na recenzję w "New York Times", która następnego wczesnego poranka już tam się ukazała. Napisał sam Harold C. Schonberg, legenda krytyków amerykańskich, który potrafił podnieść czyjąś karierę albo ją kompletnie zniszczyć. Podniósł! Dostałem bardzo świetną recenzję i muszę powiedzieć, że to bardzo mnie podniosło na duchu.
A co o wykonawstwie Piotra Palecznego mówiła w Polskim Radiu prof. Alicja Paleta-Bugaj, również uczennica prof. Jana Ekiera?
– Piotr Paleczny to wspaniały pianista i niezwykle sugestywny typ gry. Kiedy on gra, czuję elektryczność w powietrzu. W jego geście, w jego artykulacji. On siada przy fortepianie i zbiera nas. Od razu.
REKLAMA
Pedagog, juror, dyrektor artystyczny
Znakomity pianista, uczeń mistrza Jana Ekiera, sam także zaangażował się w pracę muzycznego pedagoga.
– Zacząłem prowadzić klasę fortepianu w Warszawie i od mniej więcej tego okresu: pracę pedagogiczną tzw. master class – opowiadał w Polskim Radiu Piotr Paleczny. - To znaczy, prowadzę w różnych ośrodkach muzycznych, praktycznie na całym świecie, bo to od Nowego Jorku po Sidney czy Buenos Aires, tak zwane klasy mistrzowskie. Jest to wspaniałe doświadczenie, ponieważ spotyka się ludzi naprawdę utalentowanych, z bardzo szerokim repertuarem.
Kolejną ważną dziedziną działalności Piotra Palecznego jest jego częste uczestnictwo w pracach różnych konkursów, w tym, ośmiokrotnie, Konkursu Chopinowskiego. Ale na tym nie koniec.

Od 1993 roku Piotr Paleczny jest dyrektorem artystycznym najstarszego na świecie festiwalu pianistycznego: Międzynarodowego Festiwalu Chopinowskiego w Dusznikach-Zdroju.
REKLAMA
– Doszedłem do wniosku, że może spróbuję, będzie to nowy rozdział w moim życiorysie – wspominał w Polskim Radiu swoje wahania przy podjęciu tej funkcji. – Byłem dwadzieścia parę lat po Konkursie Chopinowskim, miałem sporo przyjaciół z kręgu muzyków czy organizatorów koncertów czy festiwali, więc mogłem podpatrzeć ich doświadczenie.
***
- Prof. Piotr Paleczny: od studentów oczekuję partnerstwa
- Prof. Piotr Paleczny doktorem honoris causa Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina
***
REKLAMA
Z pierwszych, jeszcze dziecięcych koncertów Piotr Paleczny zapamiętał wyzwanie, by dobrze się ukłonić. Już wtedy jakby wyczuwał, jak ważne jest to, co tworzy się między wykonawcą a słuchaczami. Po dekadach pracy – jako oklaskiwany na największych scenach świata pianista –przyznawał przez mikrofonem Polskiego Radia:
– Bardzo cenię sobie ten moment, kiedy publiczność nie reaguje natychmiast, tylko po kilku sekundach zadumania i refleksji, które zdają się trwać bardzo długo. Taka publiczność jest dla mnie bardzo ważna, ale każda publiczność, która przychodzi na koncert, jest cenna dla artysty.
jp
REKLAMA