Zbiera się zarząd PKOl. Radosław Piesiewicz ma ujawnić dokumenty. Statut określa jak odwołać prezesa
Najgorszy sportowy wynik od dekad, utrata ważnych sponsorów, problemy finansowe i atmosfera, którą można kroić nożem - tak w olbrzymim skrócie przedstawia się sytuacja w PKOl przed wtorkowym zebraniem zarządu. Czy podczas obrad pojawi się wniosek o odwołanie prezesa Radosława Piesiewicza?
2024-09-17, 11:53
Sądny dzień dla prezesa PKOl?
Napisać, że atmosfera wokół PKOl jest napięta, to duży eufemizm i ostatnie wydarzenia wokół prezesa Radosława Piesiewicza pokazują to dobitnie. Podczas wtorkowych obrad Piesiewicz ma przedstawić m.in. wyliczenia kosztów, jakie organizacja poniosła w związku z tegorocznymi igrzyskami.
O ile przez pierwsze półtora roku rządów Piesiewicza o zakulisowych wydarzeniach w organizacji pisano niewiele, to czas po nieudanych igrzyskach obfituje w kolejne artykuły i doniesienia o nieprawidłowościach, do których miało dochodzić.
Można zastanawiać się, w jakim stopniu wpływ na to miał najsłabszy sportowy wynik od 70 lat, jednak pewne jest jedno - nadchodzi czas wyjaśnień i rozliczeń, co może poskutkować zdecydowanymi ruchami.
W ciągu kilku tygodni eskalował konflikt pomiędzy Piesiewiczem i ministrem sportu i turystyki Sławomirem Nitrasem, który poinformował, że jego resort oraz spółki Skarbu Państwa w latach 2022-24 przekazały PKOl ponad 92 mln złotych na przygotowania do igrzysk, natomiast polskie związki sportowe w dyscyplinach olimpijskich w tym samym czasie z budżetu państwa otrzymały prawie 786 mln.
REKLAMA
- Chciałbym, żeby działacze wiedzieli, że ich autorytet i poziom zaufania społecznego zmniejsza się wprost proporcjonalnie do czasu, który zajmuje im wyjaśnienie wszystkich tych kwestii – mówił Nitras kilka dni temu.
Apelował też do Piesiewicza i PKOl, by zostały ujawnione zarobki prezesa - spekulacje co do inkasowanych przez niego kwot to w ostatnim czasie kolejny gorący temat. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że poprzednicy na tym stanowisku nie pobierali wynagrodzenia.
Zdaniem Nitrasa, kwestia zarobków nie dotyczy tylko Piesiewicza, ale także kilku osób z jego otoczenia.
- Jestem daleki od postawienia tezy, że wszyscy działacze PKOl byli w ten, moim zdaniem nieetyczny, ale też najprawdopodobniej niezgodny z prawem proceder zaangażowani. Pytanie, czy ci, którzy byli zaangażowani, a którzy są w mniejszości, jeszcze na tyle dominują środowisko, by inni bali się mówić. Uważam, że proces ozdrowieńczy postępuje, ale zbyt wolno i cenę za to zapłaci PKOl i sportowcy, którzy do dziś nie mają wypłaconych nagród - powiedział.
REKLAMA
Zaufanie topnieje, sponsorzy odchodzą
Do tego, jak dramatycznie wygląda sytuacja PKOL, trzeba dodać, że ze sponsorowania organizacji wycofało się już kilka firm: Tauron Polska Energia S.A, Krajowa Grupa Spożywcza S.A., kojarzona głównie z marką Polski Cukier, Enea S.A. i PKP Intercity. Spółki jako powód podawały m.in. utratę zaufania do tej Komitetu, wynikającą z kontrowersji medialnych wokół jego działaczy.
Wcześniej uczyniły to także Polskie Porty Lotnicze. Na mocy umowy, która miała charakter barterowy, przedstawiciele PKOl mieli prawo korzystać na lotnisku Chopina w Warszawie ze specjalnej strefy odpraw VIP. Po igrzyskach wyszło na jaw, że najczęściej czynił to prezes Radosław Piesiewicz i członkowie jego rodziny, choć tłumaczył, że za to płacili. Oprócz tego warto wspomnieć o tym, że do Paryża udało się 19 działaczy związków, które... nie wysłały na imprezę żadnych zawodników.
PKOl uważa jednak, że wypowiedzenie tej umowy było nieskuteczne. Z kolei Orlen - największy mecenas polskiego sportu - zastanawia się nad kontynuowaniem współpracy.
REKLAMA
Dużo kontrowersji budził też fakt, że za swoje osiągnięcia w Paryżu sportowcy nie zobaczyli jeszcze nagród. Zarząd PKOl już na początku roku ustalił wysokość nagród za medale wywalczone w stolicy Francji. I trzeba przyznać, że były one co najmniej dwukrotnie wyższe niż w przypadku zmagań olimpijskich w Tokio czy w Rio de Janeiro - złoto wyceniono na 250 tysięcy złotych, srebro na 200 tys., zaś brąz na 100 tys. złotych. Do tego dochodziły nagrody rzeczowe ufundowane przez sponsorów.
Uhonorowanie medalistów było planowane podczas uroczystej gali olimpijskiej, która miała się odbyć 30 sierpnia, ale... została odwołana. Premii pieniężnych nie wypłacono do dziś. Termin gali ma zostać ustalony we wtorek.
To nie koniec zarzutów, które narosły przez kadencję Piesiewicza. Kontrowersje wywoływały też kwestie zarobków żony prezesa w banku Pekao SA, jego zasiadanie w radzie nadzorczej tego banku jeszcze kilka miesięcy temu czy umowy między spółkami skarbu państwa i związkami sportowymi, w których zawieraniu pośredniczył.
REKLAMA
Kontrole trwają, co zrobi zarząd? I czy można odwołać prezesa?
Piesiewicz zapowiadał, że we wtorek zostaną przedstawione wszystkie wyliczenia i dokumenty dotyczące kosztów działalności PKOl.
- Nie wstydzimy się niczego, nie będziemy niczego ukrywać. Wszystko będzie transparentnie pokazane, na co zostały wydane środki PKOl" - oświadczył po zakończeniu igrzysk.
Obecnie w PKOl trwają dwie kontrole. Pierwszą przeprowadza prezydent m.st. Warszawy Rafał Trzaskowski jako organ nadzoru prawnego w kwestii prawidłowego funkcjonowania PKOl. Komitet otrzymał pytania, na które miał odpowiedzieć w ciągu dwóch tygodni. Drugą przeprowadza Krajowa Administracja Skarbowa (KAS) - ta dotyczy zakresu prawidłowości naliczenia podatku dochodowego od osób prawnych oraz podatku od towarów i usług.
59 osób, które stanowią zarząd PKOl, we wtorek może wykonać pierwszy krok w kierunku zmiany prezesa. Nie jest to jednak łatwa sprawa. Zgodnie ze statutem kadencja prezesa trwa cztery lata, choć Piesiewicz pod koniec ubiegłego roku, krótko przed zmianą władzy w Polsce, próbował przeforsować wydłużenie jej do ośmiu lat. Tłumaczył to regulacjami Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl), gdzie pierwsza kadencja przewodniczącego jest właśnie ośmioletnia. Środowisko wyraziło zdecydowany sprzeciw i... w tym momencie można uznać to za właściwą reakcję.
REKLAMA
- Sekretarz generalny PKOl Marek Pałus uważa nawet, że zmiana nie jest możliwa. Ale praktyczna zasada mówi, że skoro Walne Zgromadzenie powołało prezesa, to może go również odwołać - słychać w PKOl.
Oczywiście z anonimowych źródeł, bo w publikacjach większości mediów właściwie nikt ze środowiska nie chce wyrażać podobnych zdań pod nazwiskiem. Pojawiało się też stwierdzenie, że najprostszą opcją byłaby rezygnacja Piesiewicza. Można jednak domyślać się, że na ten scenariusz się nie zanosi, a prezes nie złoży broni tak łatwo.
W przypadku PKOl sprawa jest o tyle skomplikowana, że podstawą do jakichkolwiek ruchów jest statut organizacji. Szansą na odwołanie Piesiewicza miało być też zwołanie Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia, co można zrobić już we wtorek.
Inny scenariusz to decyzja Komisji Rewizyjnej. O tym jest mowa w statucie - "W czasie trwania kadencji Zarząd albo Komisja Rewizyjna mogą odwołać, w drodze uchwały, ze swojego grona członków, którzy nie wywiązują się ze swych obowiązków lub swoim postępowaniem naruszyli Statut lub dobre imię PKOl".
Nie dla wszystkich jest to jednak oczywiste.
REKLAMA
- Kilka dni temu na stronie PKOl pojawiło się oświadczenie dotyczące jednej z publikacji prasowych, w którym stwierdzono, że "nieprawdziwe jest także zdanie, że do odwołania prezesa w trakcie kadencji potrzeba większości 2/3 przy obecności połowy uprawnionych do głosowania na Nadzwyczajnym Walnym Zgromadzeniu". Rzeczywiście, takiego postanowienia nie ma w statucie, co potwierdzono również w kolejnym tekście prasowym - podkreślił dr Paweł Kokot, specjalista z zakresu prawa sportowego.
Można domyślać się, że w tym momencie przedstawiciele związków i delegaci, którzy będą we wtorek obradować, sprawdzają wszystkie możliwe opcje i starają się rozeznać w kwestii poparcia, na jakie wciąż może w PKOl liczyć Radosław Piesiewicz. Nie zanosi się jednak na to, by ciemne chmury, które zebrały się nad prezesem, miały się rozwiać.
Czytaj także:
- Kłopoty PKOl-u. PKP Intercity, Polskie Porty Lotnicze zrywają współpracę. Orlen się waha
- Nowe rewelacje o wydatkach PKOl. Tyle zarabiają ludzie Piesiewicza
- PKOl bez specjalnych odpraw na lotnisku. "Koniec z przywilejami prezesa"
ps, PolskieRadio24.pl, PAP/ah
REKLAMA