Ekstraklasa. Dni Goncalo Feio w Legii są policzone? Kluczowy tydzień Portugalczyka

Atmosfera w Legii jest napięta, a Goncalo Feio nie może być pewny, że utrzyma posadę. Pół roku temu, kiedy zaczynał pracę, zapowiadał, że stworzy zespół nieustępliwy, agresywny, z którym będzie można się identyfikować. Co zostało z tych zapowiedzi? 

Paweł Słójkowski

Paweł Słójkowski

2024-10-01, 10:00

Ekstraklasa. Dni Goncalo Feio w Legii są policzone? Kluczowy tydzień Portugalczyka
Goncalo Feio może stracić posadę trenera Legii Warszawa. Foto: PAP/Leszek Szymański

Ekstraklasa. Feio na wylocie z Legii? Atmosfera przy Łazienkowskiej jest gorąca

- Najlepsi nie są ci, którzy prowadzą statek po spokojnych morzach i oceanach w towarzystwie słońca, tylko ci, którzy doprowadzają go do brzegu przy wielkich burzach i falach - spokojnie, to nie cytat z któregoś z internetowych celebrytów, którzy dzielą się swoimi mądrościami na TikToku albo Instagramie. To tylko słowa Goncalo Feio, na którego konferencjach prasowych właściwie zawsze padają zdania, które dobrze pasują do tytułów i mogą trafić do ludzi - a przynajmniej do tych, którzy gdzieś ich już nie słyszeli. A może po prostu nie oglądają meczów.

Z tym, że Feio najwyraźniej przyzwyczaił się do żeglugi przy wielkich burzach i falach, trudno się nie zgodzić. Problem z tą sytuacją jest jednak tu, że Portugalczyk przez lata zapracował na opinię kogoś, kto sam tworzy burze i fale. Jasne, wielu menedżerów pokazywało, że zarządzanie kryzysowe, oparte na tworzeniu zewnętrznych wrogów i sytuacji, w której trener i zawodnicy stają do walki z całym światem, czasem działa. Czasem jednak staje się kuriozalne i nikomu niepotrzebne.

Mija pół roku praca Portugalczyka w Legii Warszawa i atmosfera w Legii jest gorąca. Czy przy Łazienkowskiej mają już dość Feio i rozglądają się za nowym trenerem? Nie brakuje też takich głosów. Ale abstrahując od tego, czy trener cieszy się akceptacją kibiców, ci domagają się przede wszystkim jednego - wyników. 

Gdzie jest drużyna oddająca serce?

Na trybunach nikt nie chce płomiennych przemów, nikt nie chce słuchać o wierze w zespół, nikomu nie zależy na tym, by szkoleniowiec deklarował, że jeden piłkarz pójdzie za drugim w ogień. To wszystko weryfikuje boisko, a na nim w ostatnim czasie trudno zauważyć cokolwiek, co pozwalałoby wierzyć w to, że Legia idzie do przodu. Oczywiście trudno oczekiwać, by sam Feio się z tym zgodził.

REKLAMA

Kiedy Tomasz Sokołowski w normalny, grzeczny sposób stwierdza w rozmowie ze szkoleniowcem, że nie widzi w grze Legii wypracowanych automatyzmów, w odpowiedzi dostaje chamską odpowiedź, w której nie pada żaden konkret.

To pokazuje kolejny raz, w jaki sposób Portugalczyk reaguje na jakiekolwiek przejawy krytyki. Ale to nic nowego - opinia o Feio, na którą pracował w Polsce przez lata, w momencie jego zatrudnienia w Legii nie była tajemnicą dla nikogo. Konflikt z prezesem Motoru Pawłem Tomczykiem zakończył uderzeniem działacza kuwetą na dokumenty, obrażał rzeczniczkę klubu Paulinę Maciążek. Doniesień o jego niewłaściwym zachowaniu było zresztą więcej, a tych, które nie ujrzały jeszcze światła dziennego, możemy się tylko domyślać albo... poczekać. Niedawno materiał o portugalskim szkoleniowcu zapowiadał Szymon Jadczak, a w internecie krąży przynajmniej kilka plotek, które (gdyby okazały się prawdziwe), byłyby ogromnym problemem dla Feio.

Ze wszystkich opinii i relacji dotyczących pracy z nim wyłaniał się obraz osoby świetnie znającej się na piłce, ale jednocześnie konfliktowej, trudnej we współpracy, nieznoszącej sprzeciwu i krytyki, wyjątkowo wymagającego pracoholika. To trudne zestawienie, na które przymyka się oko po jednym warunkiem - są nim sukcesy, punkty, styl, który dowozi jedno i drugie. Jeśli tego nie ma, zostaje tylko furiat, który działa wszystkim na nerwy.

REKLAMA

Przed startem sezonu Feio mówił jasno, co zamierza stworzyć.

- Możecie być pewni, że będziecie się z tą drużyną identyfikować, to będzie drużyna oddająca serce, która będzie grała agresywnie, będzie się poświęcała, będzie nieustępliwa, nigdy się nie będzie poddawała i dobrze grająca - takie zapowiedzi usłyszeli kibice. Nic z tego opisu nie pasuje do drużyny, którą oglądamy.

Wielkim entuzjastą zatrudnienia właśnie Feio był Jacek Zieliński, którego notowania od dłuższego czasu nie są zbyt mocne, a jako dyrektor sportowy musiał przyjąć sporo mocnych ciosów. Niewypały transferowe, odejście Josue, wyniki poniżej oczekiwań, poszukiwania stylu drużyny, rozstanie z Kostą Runjaiciem, który po przenosinach do Serie A wybornie odnalazł się w lidze ze światowej czołówki, odejście z drużyny obiecującego Filipa Rejczyka... Feio może być kamyczkiem w ogródku, który zakończy karierę Zielińskiego przy Łazienkowskiej. 

Kluczowy tydzień Legii. Co zrobi Mioduski?

Feio mówił niedawno o celach, które miał osiągnąć - chodziło o zajęcie miejsca na ligowym podium na koniec poprzedniego sezonu, a później awans do europejskich pucharów. I udało się to osiągnąć. Wszyscy wiedzą jednak, że priorytetem jest odzyskanie mistrzostwa Polski. Strata to ligowej czołówki cały czas jednak rośnie, gra w Ekstraklasie nie wygląda dobrze, nawet mimo zaklinania rzeczywistości przez Feio, jak po meczu z Rakowem, kiedy mówił, że lepsza, stwarzająca więcej sytuacji drużyna, przegrała to spotkanie. Tak, chodziło mu o Legię. Nawet zawodnicy w szatni wydawali się niezbyt przekonani tą argumentacją.

REKLAMA

Portugalski menedżer może pochwalić się bardzo dobrą średnią punktową - w 23 spotkaniach, w których prowadził zespół, zdobywał 1,96 punktu na mecz. Jeśli jednak mówimy o zwycięstwach, które można będzie pamiętać na dłużej, nie znajdziemy zbyt wielu okazałych skalpów. Do takich zaliczymy na pewno wygraną i remis z Broendby (szkoda tylko, że po ostatnim gwizdku Feio zdecydował się na paradowanie po murawie ze środkowymi palcami wymierzonymi w kibiców rywali). A oprócz tego? Pokonanie słabego w ubiegłym sezonie Lecha 2:1 czy zwycięstwa nad kilkoma ligowymi średniakami czy przejście kosowskiej Drity nie są osiągnięciami, a obowiązkiem grającej zgodnie ze swoimi ambicjami Legii.

Kluczowy dla przyszłości Feio będzie najbliższy tydzień. Legię czekają dwa mecze - z Betisem i Jagiellonią. Później nastąpi przerwa reprezentacyjna i wydaje się, że jeśli Dariusz Mioduski będzie chciał powierzyć zespół komuś innemu, to zrobi to właśnie wtedy.

Jaką decyzję podejmie prezes Legii? Wejście Feio i wszystkie deklaracje dość dobrze korespondowały z tym, do czego przez lata przyzwyczaił Mioduski - do mówienia o wizji, rozwoju, legijnym DNA. Z realizacją wszystkich zapewnień bywało już różnie, ale o ile Mioduski nie musi się z tego nikomu rozliczać, to z Portugalczykiem jest już przecież inaczej. 

REKLAMA

Klub zabezpieczył się na wypadek, gdyby Portugalczykowi nie wyszło w stolicy i nie poniesie większych kosztów rozwiązania umowy. Koszty są jednak gdzie indziej - w zmarnowanym czasie, podjęciu ryzyka, którego nie trzeba było podejmować, inwestowaniu w zespół pod wodzą kogoś, kto przy Łazienkowskiej znalazł się w wyniku decyzji co najmniej dziwnej. Choć, mówiąc uczciwie, przystającej do tego, że spokój w Legii jest stanem bardzo rzadkim i ulotnym. 

Czytaj także:

Paweł Słójkowski, PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej