Liga Narodów. "Kiedyś to były czasy"! Piłkarska elita odjechała reprezentacji Polski

W ostatniej dekadzie reprezentacja Polski wielokrotnie mierzyła się z czołowymi zespołami świata. Przeważnie wracaliśmy na tarczy, dostawaliśmy lekcje pokory, ale patrząc na rezultaty tych starć, można dojść do prostego wniosku - futbolowa elita odjechała. I nie jest to wina Michała Probierza czy piłkarzy. 

Paweł Słójkowski

Paweł Słójkowski

2024-10-14, 07:00

Liga Narodów. "Kiedyś to były czasy"! Piłkarska elita odjechała reprezentacji Polski
Reprezentacja Portugalii uświadomiła Polakom, ile dzieli ich od elity. Na przestrzeni lat tych lekcji futbolu było jednak więcej. Foto: PAP/Leszek Szymański

Liga Narodów dla wielu jest poligonem doświadczalnym, szansą na testowanie nowych piłkarzy, sprawdzaniu, jak obecni gracze odnajdują się w określonych systemach taktycznych, okazją do tego, by poznać atmosferę kadry i wejść do niej bez wielkiej presji.

W przypadku Biało-Czerwonych jest (a przynajmniej powinno być) podobnie - nikt nie domaga się głowy Michała Probierza po słabszych meczach z Chorwacją i Portugalią, tak samo jak nikt nie żądał jego zwolnienia po nieudanych mistrzostwach Europy. W końcu jakie szanse mieliśmy, patrząc racjonalnie, z Francją, Holandią i Austrią? Cieszyliśmy się z samego faktu dostania się na turniej, na którym gra połowa Europy, a sam awans z tej grupy byłby opiewany latami. Powód jest tu banalny - sukcesów w ostatniej dekadzie jest jak na lekarstwo i chwytamy się wszystkiego.

Czasami jednak warto uświadomić sobie, jak daleko zdążyli już odjechać nam rywale, do których poziomu chcielibyśmy dążyć.

REKLAMA

Brutalna rzeczywistość polskiej kadry

Jasne, mamy ćwierćfinał Euro 2016 i kadrę Adama Nawałki, do której porównujemy każdy kolejny zespół i poczynania następnych selekcjonerów. Z jednej strony to wspomnienia nie tak dawne, z drugiej warto jednak uświadomić sobie, że od ćwierćfinału tamtej imprezy minęła już dekada.

Ile znaczy 10 lat w futbolu? Mogło się wydawać, że wystarczająco, by wychować kolejne pokolenie piłkarzy, którzy będą w stanie dołączyć do elity, wyjść poza Ekstraklasę i krajowe podwórko, które niemal przy każdym starciu ze światowymi potęgami musi wracać z podkulonym ogonem. Tak jeśli chodzi o piłkę ligową, jak reprezentacyjną. 

W narracji, którą słyszeliśmy w ostatnich dniach, dominowały wątki mierzenia się z potęgami oraz zmiany pokoleniowej, o której bardzo dużo mówił Michał Probierz. Kadrowicze deklarowali, że chcą grać odważnie i walczyć o zwycięstwo - trudno zresztą wymagać od nich, by mówili coś innego. Rzeczywistość jest jednak brutalna, a w meczu z Portugalią widzieliśmy dokładnie, że była to różnica nie jednej, a kilku klas. Zwłaszcza w wyszkoleniu technicznym i operowaniu piłką. To inna kultura gry, a właściwie piłkarski inny świat, na który możemy sobie popatrzeć z zazdrością.

W 2016 roku też mierzyliśmy się z Portugalią, która zdobywała tytuł mistrza Europy.

REKLAMA

Wówczas mogliśmy nawet mieć powody do dumy - graliśmy wyrównane spotkanie i odpadliśmy po rzutach karnych. W sobotę można było odnieść wrażenie, że gdyby rywale mieli wygrać ten mecz trzema, czterema bramkami, zrobiliby to bez większego problemu. Oczywiście można mówić o możliwym karnym, zastanawiać się, że punkt nie był tu w pewnych okolicznościach nieosiągalny. Tyle tylko, że to mydlenie oczu.

Tak, Portugalię można traktować jako potęgę. I warto tutaj przytoczyć statystykę, która jest szokująca. W ostatniej dekadzie na 28 meczów z drużynami, które można określić tym mianem (konkretnie były to: Niemcy, Anglia, Holandia, Portugalia, Włochy, Hiszpania, Belgia, Argentyna, Francja, Chorwacja), wygraliśmy 2 razy. Słownie: DWA. W historycznym, przywoływanym przy każdej możliwej okazji meczu z Niemcami w 2014 roku i w 2023 roku z tym samym rywalem, kiedy żegnaliśmy Jakuba Błaszczykowskiego.

Oczywiście każdy mecz ma swój kontekst, przebieg, okoliczności i może traktowanie tego jako zwykłej liczby jest w jakiś sposób krzywdzące dla piłkarzy. Nie zmienia jednak tego, że jest tu jakaś prawidłowość, która pokazuje też, jak bardzo odjechały nam czołowe drużyn globu.

REKLAMA

Gdzie jest nowe pokolenie?

Ile znaczy 10 lat w futbolu? To czas, w którym oglądaliśmy wzloty i upadki wielu piłkarzy, powstawanie wielkich drużyn, taktyczne innowacje, kapitalnych szkoleniowców, którzy zmieniali oblicze piłki. To też czas, w którym można wprowadzić zmiany w szkoleniu, wychować sobie generację piłkarzy i zacząć zbierać pierwsze tego efekty. Tutaj dochodzimy do drugiej rzeczy, o której dużo mówiono - o zmianie pokoleniowej.

Michał Probierz nie bał się powoływać piłkarzy, którzy nie mogli imponować doświadczeniem. W pierwszym składzie na mecz z Portugalią wyszedł Maxi Oyedele, który na swoim koncie ma kilkaset minut w dorosłej piłce. 19-latek nie udźwignął ciężaru tego meczu, ale nie ma sensu rzucać pod jego adresem żadnych oskarżeń, tak samo jak nie ma sensu robić tego pod adresem Probierza, który ma świadomość tego, kto gra w kadrach młodzieżowych i jak wygląda stan szkolenia młodzieży w Polsce.

Przed meczem z Portugalią żegnaliśmy Wojciecha Szczęsnego i Grzegorza Krychowiaka, którzy przez lata byli filarami naszej kadry. Obaj piłkarsko dorastali poza granicami naszego kraju. Przez 90 minut tego starcia pod względem jakości gry - techniki, podejmowania prób pojedynków jeden na jeden, wyróżniało się dwóch piłkarzy, a konkretniej: Piotr Zieliński i Nicola Zalewski, czyli kolejni zawodnicy, którzy seniorskie debiuty zaliczali w zagranicznych ligach, przechodząc przez szczeble akademii Udinese i Romy.

REKLAMA

Jasne, jest jeszcze Robert Lewandowski, o którym od lat mówimy jak o ewenemencie. Czy jednak nasz najlepszy piłkarz w historii to "produkt" stworzony przez dbające o podobnych graczy krajowe akademie. Bynajmniej, skoro wiele razy mówiono o nim jak o wyrzucie sumienia Legii Warszawa, która bez żalu się go pozbyła. Do poważnej piłki przedzierał się naokoło i najwięcej zawdzięcza samemu sobie, determinacji i pracy, którą musiał w to włożyć.

Pokoleniowa zmiana nastąpi, bo to po prostu naturalna kolej rzeczy. Ale trudno spodziewać się, by nagle, w ciągu kilku miesięcy, w Polsce objawiło się nagle kilkunastu młodych zawodników, których będzie można wymieniać w kontekście kadry i, co najważniejsze, mogących dać tej kadrze nową jakość.

Gdzie szukać winnych tego, że przez 10 lat nie poprawiło się praktycznie nic jeśli chodzi o dorosłą reprezentację? Czy można znaleźć jakiekolwiek elementy, które poszły do przodu?

"Kiedyś to były czasy"

Przez lata słuchaliśmy bliźniaczo podobnych wypowiedzi z ust kolejnych selekcjonerów, deklaracji i tłumaczeń piłkarzy, opinii ekspertów, działaczy, trenerów. Nie brakowało samozwańczych ekspertów, wszystkowiedzących myślicieli, byłych piłkarzy, którzy mieli wyjaśnienie wszystkich problemów. Było dużo nawijania makaronu na uszy, gładkich słówek albo wręcz zaklinania rzeczywistości. Nie było refleksji nad popełnianymi błędami, postawienia sobie jasnych celów, znalezienia metody rozwiązania problemów i realizowania scenariusza, który pozwoliłby na poprawę sytuacji.

REKLAMA

Pompowaliśmy balonik przed wielkimi turniejami, rozbudzaliśmy nadzieje, ściskaliśmy kciuki, a potem próbowaliśmy szukać wytłumaczeń.

Teoretycznie jesteśmy tak blisko wielkiej piłki, jak tylko można. Powstała Szkoła Trenerów PZPN, na wyciągnięcie ręki są staże w zagranicznych klubach, napisano programy szkolenia młodzieży, systemy certyfikacji. W dużych miastach dzieci i rodzice mają ogromny wybór jeśli chodzi o szkółki piłkarskie, które uczą nawet przedszkolaki.

- W piłkę nikogo nie nauczysz grać. Jak nie masz DNA, predyspozycji… Możesz kogoś nauczyć taktyki, poruszania się, poprawić pewne elementy piłkarskie. Jak przyjdzie 10 tysięcy dzieci z rodzicami i ci powiedzą: proszę zrobić z mojego syna piłkarza, to jak nie mają predyspozycji, to żadnego z nich nie wyrośnie piłkarz - mówił Zbigniew Boniek.

Większość jego wypowiedzi odnośnie młodzieży można skrócić do formułki "kiedyś to były czasy teraz nie ma czasów". I to właśnie Boniek był przez lata najważniejszą osobą w polskiej piłce, której przyklaskiwał praktycznie każdy. Wieloletni prezes PZPN podkreślał wiele razy, że nie ma sensu narzekać na poziom szkolenia w Polsce. 

REKLAMA

- Szkolenie jest bardzo proste, wystarczy dać dzieciakom piłkę i kazać im grać, kiwać, i to już jest szkolenie. I na takim szkoleniu my się wychowaliśmy i zdobywaliśmy srebrne medale na mistrzostwach świata, medale olimpijskie - stwierdził w 2021 roku. Co więc jest przyczyną, tego, że kadra nie gra na oczekiwanym poziomie i nie ma wyników? Tutaj już trudniej o odpowiedź.

Zmieniają się nazwiska, zmieniają się twarze, ale ostatnie kilkanaście lat to właściwie wciąż próba odpowiadania na pytanie, dlaczego wciąż jesteśmy tak daleko od piłkarskich potęg i czemu można odnieść wrażenie, że dzielący nas dystans cały czas się powiększa.

Już we wtorkowy wieczór gramy z Chorwacją, czteromilionowym krajem, który w ostatnich kilku dekadach wprowadził na salony wielu zawodników światowej klasy, jego kadrowicze przez lata grali w czołowych europejskich klubach, a kadra sięgała po wicemistrzostwo świata w 2018 roku, na kolejnym mundialu była na najniższym stopniu podium. Wielokrotnie potwierdzała, że jest w stanie rzucić wyzwanie każdemu. Niestety, ale możemy patrzeć w tym kierunku z zazdrością.

REKLAMA

Czytaj także:

Paweł Słójkowski, PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej