Elżbieta Nowak pierwszą kandydatką na prezesa PZKosz. "Musimy grać do jednego kosza"

Odbudowanie pozycji koszykówki kobiet, szczególnie reprezentacji, dalszy rozwój męskiej kadry i szkolenie młodzieży, a także stawianie na zespołową pracę - to priorytety Elżbiety Nowak, która jest pierwszą w historii kandydatką w wyborach na prezesa PZKosz.

2024-10-18, 15:00

Elżbieta Nowak pierwszą kandydatką na prezesa PZKosz. "Musimy grać do jednego kosza"
Elżbieta Nowak. Foto: PAP/Grzegorz Michałowski

- Marzę, aby nasza dyscyplina utożsamiana była z wielką sportową przygodą, sukcesami i ludźmi, którzy grają do jednego kosza – powiedziała PAP mistrzyni Europy, olimpijka z Sydney, pięciokrotna złota medalistka mistrzostw Polski (po dwa tytuły z Włókniarzem Pabianice i ŁKS Łódź, jeden z Wisłą Kraków).

Nowak, która przeszła do historii dyscypliny także dlatego, że wystąpiła w ośmiu ligowych finałach z rzędu (1991-1998), po zakończeniu kariery odkryła nową pasję - szkoleniem dzieci i młodzieży. Poświęca się temu od lat jako trenerka drużyn mini basketu. Współpracuje również z krajową federacją w kadrach młodzieżowych.

- Biorąc pod uwagę światowy trend aktywności kobiet w sporcie na różnych płaszczyznach, myślę, że to jest dobry moment, byśmy zaistniały także we władzach Polskiego Związku Koszykówki. Liczę na głosy tych osób, które widzą wielki potencjał kobiet, ich pracowitość, rzetelność. Takie opinie słyszałam w rozmowach, nie tylko przedwyborczych, z wieloma osobami. Przez wszystkie lata byłam i jestem w świecie koszykówki, żeńskiej koszykówki, ale tu nie ma podziałów, bo to jest jedna dyscyplina – podkreśliła.

Koszykówka potrzebuje sukcesów

Zdaniem jednej z najwybitniejszych polskich zawodniczek przełomu XX i XXI w. brak sukcesów kadry powoduje mniejsze zainteresowanie dyscypliną - kibiców, a także rodziców "wybierających" sport dla dzieci.

REKLAMA

- Marzę, by kolejne roczniki dzieci, młodzieży bawiły się koszykówką, tak jak ja, jak moje pokolenie, i żeby sukcesy powróciły. W 2011 roku w Eurobaskecie Polska wystąpiła w roli gospodarza i nie uzyskała awansu z grupy, podobnie jak w 2015. W mistrzostwach Europy nie ma nas od dziewięciu lat, więc widać regres, kadra ma problem od dłuższego czasu. Szybko reagujemy na kryzysy w klubach, ale w reprezentacji nie. Dla mnie to ostatnia chwila, by odbudować pozycję żeńskiej reprezentacji – powiedziała.

W ME 1999 w Katowicach, gdy Polki pod wodzą trenerów Tomasza Herkta i Andrzeja Nowakowskiego sięgnęły po pierwsze i jedyne w historii złoto, była drugą zawodniczką Biało-Czerwonych (po niekwestionowanej liderce Małgorzacie Dydek - 19,3 pkt i 9,4 zb.) pod względem liczby zdobytych punktów (średnio 13,4) i zbiórek (9,4). Przyznała, że decyzja o kandydowaniu była dla niej większym stresem niż występ na mistrzostwach.

- Towarzyszyły jej największe emocje i rozterki w karierze. Teraz jestem już spokojna i przekonana, że to był właściwy "ruch". Przygotowuję się do wyborów, wsłuchuję się w głosy i opinie osób ze środowiska. Wychodzę z założenia, a jest to model "opracowywany" od lat, by nie bać się niczego. Ja nigdy nie widzę problemu, widzę sprawę do rozwiązania – podkreśliła.

Czas na rozwój

Kandydatka na prezesa podkreśliła, że koszykówka na świecie, szczególnie męska, rozwinęła się bardzo w ostatniej dekadzie.

REKLAMA

- Na świecie żeńska koszykówka ma się coraz lepiej, rozwija się. To sygnał, że tutaj, u nas, coś "nie działa". Widzę jako trenerka i nauczycielka, osoba, której szczególnie bliski jest mini-basket, że dzieci zarażają się pozytywnymi emocjami koszykarskimi i dotyczy to w równym stopniu dziewczynek i chłopców – zauważyła.

W zarządzaniu związkiem, choć nie ma takich doświadczeń jak niektórzy inni kandydaci, chce się kierować zespołowością i kolegialnością.

- Myślę, że jestem osobą otwartą na nowe idee, kreatywną. Mam wypracowany i sprawdzony przez lata model funkcjonowania: podstawowe założenie to nie bać się niczego. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zarządzanie związkiem sportowym wymaga wielu kompetencji, ale przede wszystkim wizji związanej z kierunkiem rozwoju oraz stworzeniem jasnego wizerunku. Nie mam tak dużego doświadczenia w zarządzaniu ludźmi jak inni kandydaci, ale nie zamierzam z tego powodu ustawiać się z góry w gorszej pozycji. Byłam wiceprezesem Łódzkiego Okręgowego Związku Koszykówki, pracowałam w Radzie Sportu przy prezydent Łodzi. Jestem członkiem zarządu regionalnej rady olimpijskiej. Zasadą efektywnego zarządzania jest współpraca z osobami kompetentnymi, mającymi większe doświadczenie i wiedzę w danym obszarze. Tak będę chciała działać. Przywództwo to według mnie odwrócona piramida, w której prezes nie jest na górze i sam decyduje. Współdziała i ponosi odpowiedzialność za każdego członka organizacji – dodała.

Nowak-Trześniewska (obecnie wróciła do panieńskiego nazwiska) w polskiej lidze zdobyła 9216 pkt w 568 meczach, co daje jej drugie miejsce w tabeli wszech czasów (za Elżbietą Grześczyk - 10851).

REKLAMA

- Uważam, że łatwiej będzie w najbliższym czasie o sukces w żeńskiej koszykówce, bo startujemy z niższego poziomu niż w męskiej. Tu poziom sportowy i organizacyjny jest bardzo wysoki, a +wskoczenie+ na kolejny będzie wielkim wysiłkiem. Wierzę, że ludzi z pasją jest w naszym środowisku wielu i przy dobrych rozwiązaniach logistyczno-finansowych koszykówka żeńska odrodzi się i powinna funkcjonować tak jak męska, która obecnie jest i powinna być wzorem funkcjonowania dla kobiecej. Z mojej perspektywy - kobiecego basketu - reprezentacja i liga koszykarzy to Himalaje. Trzeba będzie się długo i wysoko wspinać, by osiągnąć taki poziom – podkreśliła utytułowana zawodniczka, która karierę rozpoczynała w Jeleniej Górze, gdzie wcześniej pierwsze sportowe kroki stawiał wybitny koszykarz Janusz Wichowski.

Elżbieta Nowak stawia na pracę zespołową

Uważana za jedną z najsprawniejszych środkowych, grającą mądrze i intuicyjnie pod koszem, ale przede wszystkim dla zespołu, na zespołowość chce stawiać także w przypadku wyboru na stanowisko prezesa.

- Wierzę, że wszystkie osoby pracujące w PZKosz mają głowy pełne dobrych pomysłów i dobre intencje. Trzeba więc zrewidować efektywność, szczególnie w odniesieniu do szkolenia młodzieży i żeńskiej koszykówki. Jeden ze znajomych trenerów dzielił ćwiczenia na efektywne i nieefektywne. Podobnie jest z pomysłami, które mogą być zrealizowane tylko z pewną grupą ludzi i w danym czasie, a w innych okolicznościach nie "wypalą". Żeby powiedzieć obrazowo: trudno wzorować się na mikro cyklach innych trenerów, bo każdy pracuje z innymi zawodnikami – zawodniczkami – zauważyła 169-krotna reprezentantka kraju.

Z orzełkiem na piersi grała w latach 1991-2005 i zdobyła 1697 punktów. Poza ME 1999 (1. miejsce) i igrzyskami w Sydney (8.) wystąpiła także w mistrzostwach świata 1994 (13.) oraz trzy razy w czempionacie Starego Kontynentu (1993 - 5., 2003 - 4., 2005 - 7.).

REKLAMA

Czytaj także:

bg/PAP

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej