"Nowy lobbingowy kolos" opowiada się za Trumpem

Sektor zaawansowanych technologii i kryptowalut stał się w USA "nowym lobbingowym kolosem" - ocenił "The New Yorker". W nadziei na deregulację i wpływy polityczne magnaci tych branż poparli Donalda Trumpa - piszą amerykańskie i brytyjskie media.

2024-11-01, 11:26

"Nowy lobbingowy kolos" opowiada się za Trumpem
Donald Trump na wiecu w Nevadzie 31.10.2024. Foto: PAP/EPA/ALLISON DINNER

Kolosalne wpłaty na kampanie wyborcze i lobbying oraz ambicje polityczne sektora zaawansowanych technologii kryptowalut sprawiają, że Waszyngton staje się jego zakładnikiem. Przemysł High Tech odpowiada obecnie za około 10 proc. PKB USA oraz jedną trzecią wartości indeksu giełdowego S&P 500. "Innymi słowy, to, co robi ten sektor, to nie jest już tylko sprawą Krzemowej Doliny, to jest sprawa Ameryki" - zwraca uwagę magazyn "Fortune".

Krzemowa Dolina promuje Donalda Trumpa

Najbardziej znaczący donatorzy z Krzemowej Doliny promują Donalda Trumpa; wpływy miliarderów, którzy swoje fortuny i przełożenie na media wykorzystują do budowania politycznej pozycji, rosną w błyskawicznym tempie - ocenił "New York Times".

Przedsiębiorcy specjalizujący się w kryptowalutach odpowiadają za blisko połowę korporacyjnych danin, które poprzez tzw. super PACs zasiliły kampanię wyborczą w 2024 roku, a cały sektor technologiczny jest teraz jednym z najważniejszych biznesowych sponsorów politycznych w Ameryce. Jego liderzy chcą mieć równie wielkie wpływy w Waszyngtonie i w stanowych kongresach, jak te, które zdobyli na Wall Street - wyjaśnia magazyn "The New Yorker".

Super PAC to komitet wyborczy, który nie przekazuje pieniędzy sztabowi kandydata, lecz sam przeznacza je na akcje mające go wesprzeć podczas kampanii wyborczej. Jednym z najpotężniejszych takich komitetów sektora technologicznego jest Fairshake. W lutym w opublikowanych zgodnie z prawem zeznaniach finansowych ujawnił, że wraz z dwiema stowarzyszonymi organizacjami tego typu zebrał na działalność podczas tegorocznych wyborów 170 mln dol. i oczekuje na kolejne wpłaty - relacjonuje nowojorski magazyn.

REKLAMA

Podkreśla też, że to większy budżet niż środki, jakie zebrała większość super PAC-ów w kraju, włącznie z działającym na rzecz Trumpa komitetem Preserve America.

Do niedawna Dolina Krzemowa była bastionem demokratów i liberałów. To, co zmieniło nastawienie tamtejszych technologicznych baronów, to podejmowane przez Kongres i administrację próby kontrolowania działalności gigantów, jak Meta, Google czy Apple, wdrożenia przepisów regulujących rozwój sektora technologii i krypotwalut oraz postępowania antytrustowe.

Szczególny przypadek Elona Muska 

Szczególnym przypadkiem wśród szefów firm technologicznych jest Elon Musk, którego firmy czerpią korzyści z kontraktów rządowych. Z drugiej strony bardzo istotną rolę na jego decyzje biznesowe wielki i czasem całkiem nieoczekiwany wpływ mają jego osobiste ambicje - pisze "Washignton Post". "Fortune" idzie dalej i ocenia, że prawdziwe motywacje Muska powinien zbadać dobrze wyszkolony psycholog z wglądem w problemy miliardera.

Jednak "Financial Times" ocenia, że Musk popiera finansowo i logistycznie Trumpa w ramach długofalowej strategii biznesowej. "Właściciel Tesli, SpaceX, xAI i X aspiruje do tego, by kształtować przyszłość ludzkości - czip Neuralink w mózgu, robot w domu, samochód bez kierowcy, by dojechać do pracy, rakiety do kolonizacji Marsa. Musk zakłada, że jeśli Trump wygra, to on zyska istotny wpływ na to, jak rząd USA będzie traktować jego firmy" - twierdzi brytyjski dziennik.

REKLAMA

Wygląda na to, że podczas tegorocznej kampanii wyborczej wśród największych tytanów technologicznego biznesu neutralność zachowali tylko tacy ludzie jak szefowie Google'a i Mety, Sundar Pichai i Mark Zuckerberg, co tylko sprawia, że ostentacja Muska tym bardziej przykuła uwagę mediów, uznał "NYT". Warto jednak spostrzec, że Google (Alphabet) i Meta dały spore (choć niewielkie w stosunku do ich możliwości) kwoty na kampanię Kamali Hariss. 

Firmy kryptowalutowe przeciwko regulacjom rynku

Administracja prezydenta Joego Bidena postanowiła poddać kontroli praktyki firm technologicznych, a szczególnie dużo uwagi poświęcono kryptowalutom, których rozwój i zastosowanie reguluje amerykańska komisja papierów wartościowych (SEC). Ważnym powodem, dla którego rząd skoncentrował się w tak dużym stopniu na regulowaniu działalności związanej z kryptowalutami, był spektakularny upadek w 2022 roku firmy FTX, z której wyparowało ponad 8 mld dol.

Jak wyjaśnia "The New Yorker" SEC obawia się, że bez poważnego nadzoru machinacje podobnych firm mogą doprowadzić do kolejnej bańki spekulacyjnej, która wywoła podobny kryzysy jak w załamanie finansowe w 2008 roku.

Ale perspektywa wprowadzenia surowych przepisów dla sektora technologii i kryptowalut skłoniła jego liderów do przerzucenia poparcia na Trumpa, który obiecuje mniej regulacji, luźniejsze przepisy i niższe podatki.

REKLAMA

Były prezydent umiał też zadbać o to poparcie. W lipcu pokazał się na dorocznej konferencji zwolenników Bitcoina w Nashville, wygłosił mowę, obiecując zwolnić z pracy szefa SEC "w pierwszym dniu" prezydentury i nakazać rządowi zgromadzić w ramach rezerw federalnych Bitcoiny o wartości miliardów dol. Oznajmił też, że uczyni USA "światową stolicą kryptowalut i bitcoinowym supermocarstwem".

Demokraci są tymczasem zdecydowanie przeciwni zbyt daleko posuniętej deregulacji. W niedawnym wywiadzie dla "Washington Post" senator Elizabeth Warren powiedziała, że pozycja Bitcoina niepokoi ją tak samo, jak sytuacja sektora bankowego przed kryzysem i "wpuszczenie (kryptowalut) głębiej do amerykańskiej gospodarki, bez adekwatnych przepisów, skończy się bardzo źle".

"Nowi oligarchowie"

Zaniepokojeni są również niepopierający Trumpa Republikanie. Bill Kristol, pisarz i komentator, jeden z najbardziej znanych amerykańskich neokonserwatystów, napisał na portalu Bulwark, że tacy miliarderzy z sektora technologii, jak Musk czy Peter Thiel, to "nowi oligarchowie", którzy po to poparli Trumpa, by scementować swe wpływy w Partii Republikańskiej i móc kontrolować rząd USA, co zagraża nie tylko politycznemu, ale też gospodarczemu porządkowi Ameryki.

Nie do przecenienia jest w tegorocznych wyborach rola Elona Muska - jak przypomina "Washington Post" - najbogatszego człowieka świata, który dysponuje też kolosalną tubą propagandową, czyli serwisem X, na którym śledzi go ponad 200 mln użytkowników. Co więcej, odkąd miliarder przejął dawnego Twittera, staje się ona w coraz większym stopniu nie tylko platformą budującą poparcie dla Trumpa, ale w ogóle medium prawicowym. Musk stara się dzięki niemu dezawuować media wyrażające inne poglądy niż te, które sam wyznaje. 

REKLAMA

W czerwcu "FT" ocenił, że w dużym stopniu szefowie gigantów technologicznych liczą na to, że ewentualna administracja Trumpa nie będzie walczyła z ich monopolistyczną pozycją, nie podniesie im podatków i zaprzestanie ciągania ich po sądach w ramach polityki ochrony konkurencji.

Najprostszym wytłumaczeniem tego nowego trendu jest rosnące przekonanie, że Trump wygra wybory prezydenckie, a zatem warto pozyskać wcześnie wpływy w jego otoczeniu - podkreślił "FT".

Czytaj także:

PAP/AM

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej