PlusLiga. Rekordowa frekwencja, jednak jest jedno "ale": w siatkówce ciężko wyjść na plus
Frekwencja na meczach PlusLigi wzrosła w tym sezonie w porównaniu do poprzedniego, o czym z dumą poinformował organizator rozgrywek - Polska Liga Siatkówki (PLS). Włodarze klubów przyznają jednak, że mimo większego zainteresowania organizacja spotkań finansowo nadal się nie opłaca.
2024-11-04, 08:59
Rekordowa frekwencja w PlusLidze
Według oficjalnych danych PLS pięć pierwszych kolejek siatkarskiej PlusLigi w halach obejrzało w tym sezonie 86 298 widzów. Jest to wynik tym bardziej imponujący, że nie wszystkie zaplanowane spotkania się odbyły - ze względu na powódź, która dotknęła Nysę, zespół ten nie rozegrał w pierwotnym terminie pierwszego meczu z Asseco Resovią Rzeszów, przełożonych zostało także kilka jego domowych spotkań.
Frekwencja z początku rozgrywek skłoniła PLS do założenia, że w tym sezonie pobity zostanie rekord liczby kibiców, którzy pojawili się na trybunach podczas wszystkich spotkań ekstraklasy - w edycji 2014/15 mecze w halach obejrzało łącznie 553 667 widzów. Blisko pobicia tego rekordu było już poprzednim sezonie, gdy na spotkania przyszło łącznie 535 915 fanów.
- Już początek pokazuje, że PlusLiga jest atrakcyjna, kibice chcą być z nami w halach, w niektórych miastach trudno o bilet. Pragnę zwrócić uwagę, że rekord sprzed dekady był osiągany w zupełnie innym otoczeniu. Dzisiaj wszystkie mecze sezonu PlusLigi są dostępne w sportowych antenach Polsatu, 10 lat temu były to tylko dwa spotkania z kolejki. To najlepiej pokazuje, jak dużym sukcesem naszych klubów jest przyciąganie tak dużej grupy kibiców do hali - powiedział prezes PLS Artur Popko, cytowany w komunikacie prasowym.
"Zainteresowanie znacznie przerasta możliwości wynikające z pojemności hali"
PLS dumnie mówi o frekwencyjnych rekordach na skalę światową, kluby potwierdzają wzrost zainteresowania, zwracając przy tym uwagę na ograniczenia istniejących hal i dodając, że gdyby obiekty były większe, to również bez problemów byłyby wypełniane przez kibiców.
REKLAMA
- W Zawierciu od debiutu w PlusLidze zainteresowanie, zwłaszcza w przypadku meczów weekendowych, znacznie przerasta możliwości wynikające z pojemności hali. Niemniej jednak pod względem tempa, w jakim wyprzedawały się bilety na niektóre spotkania, można zauważyć pewną tendencję wzrostową - powiedział dyrektor działu komunikacja klubu z Zawiercia Michał Kwietnio-Bębnowski.
- Mamy gwiazdy w zespole, więc od lat ludzie chodzą u nas na mecze, ale rzeczywiście w tym sezonie mamy świetną frekwencję, a ceny biletów również zostały podniesione przed tymi rozgrywkami - przyznał natomiast rzecznik klubu z Jastrzębia-Zdroju Marcin Fejkiel.
Od początku występów w PlusLidze sporym zainteresowaniem cieszyły się także mecze Bogdanki LUK w Lublinie. W minionym sezonie średnia frekwencja wyniosła prawie trzy tysiące kibiców. W tym roku - bez wątpienia m.in. ze względu na transfer jednego z najlepszych siatkarzy świata, reprezentanta Polski Wilfredo Leona - jest jednak jeszcze lepiej. Średnia już na początku rozgrywek wynosi nieco ponad cztery tysiące, a bilety na starcie z Zaksą Kędzierzyn-Koźle rozeszły się w ciągu... kwadransa. W tym sezonie klub sprzedał karnety na znaczną część widowni.
Wzrost liczby kibiców zauważono w Będzinie, gdzie PlusLiga wróciła po trzech latach. Przypadek MKS potwierdza, że większa hala pozwala na przyciągnięcie większej liczby widzów.
REKLAMA
- Frekwencja na trybunach Będzin Areny jest wyższa od tej, którą pamiętamy z czasów gry w Sosnowcu, gdzie pojemność hali wynosiła 1500 osób. W Będzinie wynosi obecnie 2500. Dotychczasowe trzy mecze domowe w Będzin Arenie przyciągnęły na trybuny łącznie 5700 kibiców i z pewnością przyciągnęłyby ich jeszcze więcej, gdyby mecze te odbywały się w weekendy, a tak z Warszawą graliśmy w poniedziałek o godz. 17.30, z Olsztynem w środę o 20.30 i z Gdańskiem w poniedziałek o 20.30... - powiedział koordynator ds. mediów w MKS Będzin Łukasz Dytko.
GKS liczy na wzrost po przeprowadzce, Barkom zapełnia sportową lukę w Tarnowie
Na potencjał nowego obiektu liczy zespół z Katowic, którzy jest obecnie frekwencyjną "czerwoną latarnią". GKS gra obecnie w hali w dzielnicy Szopienice, ale na wiosnę ma się przenieść do nowej, powstającej w kompleksie razem ze stadionem piłkarskim. W pięciu pierwszych kolejkach tego sezonu na trybunach w Katowicach pojawiło się średnio zaledwie... 581 osób, co jest jednak wzrostem w porównaniu do ostatniej edycji rozgrywek.
- W pierwszych domowych meczach obecnego sezonu obserwujemy delikatny wzrost frekwencji. Oczywiście, na liczbę kibiców ma wpływ wiele czynników, w tym pora rozgrywania spotkań czy atrakcyjność rywala. W naszym przypadku w budowaniu frekwencji z pewnością pomoże planowana przeprowadzka do nowej hali sportowej - powiedział dyrektor klubu ds. komunikacji Maciej Blaut.
Ciekawy jest przypadek Barkomu-Każany Lwów. Ukraiński zespół rozgrywa trzeci sezon w PlusLidze i za każdym razem jego siedzibą jest inne miasto, co nie sprzyja budowaniu bazy kibicowskiej. Obecna lokalizacja - Tarnów - wydaje się najbardziej udana, gdyż frekwencja na meczach jest dotychczas najlepsza. Na inauguracyjnym spotkaniu z Jastrzębskim Węglem zjawiło się 2150 kibiców, a na trzech kolejnych meczach z Bogdanką LUK Lublin, Asseco Resovią Rzeszów i PGE Projektem Warszawa przychodziło ich po ok. 1500.
REKLAMA
Dla mieszkańców Tarnowa mecze PlusLigi są sporą atrakcją, gdyż miasto, gdy latem przestały istnieć zawodowe zespoły siatkarek i piłkarzy ręcznych, stało się sportową pustynią.
Tak nie było w Krakowie, gdzie dwa lata temu Barkom-Każany rozgrywał swoje mecze w hali Suche Stawy, która mogła pomieścić tysiąc kibiców. Tam średnia frekwencja wyniosła 407 osób, a najwięcej - 750 - przyszło na mecze z Asseco Resovią Rzeszów i Zaksą Kędzierzyn-Koźle. Tylko nieco lepiej było w poprzednim sezonie, gdy ukraiński zespół korzystał z obiektu w Wieluniu. Średnia widownia to 557 kibiców w hali.
Wysoka frekwencja... i brak zysku. "W siatkówce ciężko wyjść na plus z dnia meczowego"
Jak frekwencja ma się jednak do zarabiania pieniędzy i czy organizacja meczów w ogóle się klubom opłaca?
W Lublinie każde spotkanie przynosi spory dochód, przewyższający koszty organizacji spotkań. Jest to jednak jeden z nielicznych przypadków, bowiem większość rozmówców PAP przyznała, że zarobienie na organizacji meczu ekstraklasy jest praktycznie niemożliwe.
REKLAMA
- Przy okazji meczów siatkówki GKS uzyskuje dochód ze sprzedaży biletów oraz gadżetów w punkcie oficjalnego sklepu. Wpływy nie równoważą jednak kosztów organizacji spotkań - podkreślił Blaut z Katowic.
- Klub zarabia przed sezonem na sprzedaży karnetów. Pozostałe bilety na konkretne wydarzenia dostępne do sprzedaży, powiększone o przychody ze sklepiku klubowego nie pokrywają jednak najczęściej kosztów organizacji dnia meczowego - przyznał przedstawiciel Zawiercia.
Na przychody z oficjalnego sklepu klubu zwraca się także uwagę w Jastrzębiu Zdroju.
- W siatkówce ciężko wyjść na plus z dnia meczowego, gdyż są wysokie koszty organizacji: wydatki na ochronę, sędziów, spikerów, DJ'a, nagłośnienie, catering, etc. Nasz sklepik daje jednak fajne przychody, zwłaszcza przy hitowych starciach, jak z Projektem czy Resovią. Dobrze też zapracował mobilny sklepik podczas Superpucharu Polski w katowickim Spodku czy podczas Tauron Pucharu Polski w Krakowie - powiedział Fejkiel i dodał, że najlepiej sprzedają się koszulki reprezentantów Polski Tomasza Fornala i Norberta Hubera.
REKLAMA
Stolica nadal czeka na halę, Projekt gra na dwóch obiektach
W Warszawie to, czy klub uzyska przychody z dnia meczowego, zależy od tego, w którym obiekcie spotkanie zostanie rozegrane, bowiem jest to jedyna drużyna w PlusLidze grająca w dwóch różnych halach.
- Warszawa jest centrum biznesu. Zdajemy sobie sprawę, że organizacja meczu dla naszych sponsorów i partnerów wymaga dużego profesjonalizmu. Nasza strefa VIP jest profesjonalnie rozbudowana, co wiąże się z nakładami finansowymi ze strony klubu. W przypadku Areny Ursynów nie ma jednak możliwości zarobku, natomiast przy wypełnionym Torwarze jest możliwość wygenerowania przychodu. To wynika z liczby kibiców - poinformował wiceprezes PGE Projektu Warszawa Piotr Gacek.
Jest on przekonany, że stołeczny klub mógłby regularnie zarabiać na organizacji spotkań. Warunek - własny obiekt.
- Jeśli mielibyśmy własną halę, na swój użytek cały czas, która miałaby określoną liczbę miejsc - sześć, siedem tysięcy - oraz loże biznesowe, to w Warszawie bylibyśmy w stanie zarabiać na meczach - zaznaczył Gacek.
REKLAMA
- Tak Polacy zostali mistrzami świata w 1974 roku. 33-letni Hubert Wagner ich natchnął: harowaliśmy
- PlusLiga. Efekt Wilfredo Leona. Bilety na mecz Bogdanka LUK Lublin - ZAKSA Kędzierzyn Koźle wyprzedane... w 14 minut
JK/PAP
REKLAMA