To prawie rewolucja w Gruzji. Negocjował z UE, mówi, jak rząd chce oszukać Gruzinów
Rząd Gruzji chce wmówić społeczeństwu, że będzie się przygotowywał do wejścia do UE bez pomocy Brukseli. I niby to nie szkodzi, że wstrzymał negocjacje akcesyjne. To jakiś absurd - mówi portalowi polskieradio24.pl Kakha Gogolaszwili, były dyplomata z Tbilisi, który brał udział w rozmowach na temat podpisanej wcześniej umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. - Mamy tu prawie rewolucję - zauważa. Podkreśla, że do Gruzji musi jak najszybciej przybyć misja UE ws. wyborów, a te powinny być powtórzone, bo krajowi grozi paraliż.
Agnieszka Kamińska
2024-11-30, 20:28
28 listopada premier Gruzji Irakli Kobachidze przekazał, że negocjacje akcesyjne z Unią Europejską są zawieszone.
Po tej decyzji w stolicy Gruzji i w innych miastach znów zaczęły się protesty. Od trzech dni każdego wieczora w Tbilisi gromadzą się tysiące ludzi. Policja brutalnie rozgania manifestujących, są oni bici, zatrzymywani. Dziesiątki osób są ranne.
- Młodzi podchodzą do tego, co się dzieje, bardzo emocjonalnie. Są starcia z policją. Jest naprawdę niebezpiecznie. Policja używa armatek wodnych, gazu łzawiącego. Było wielu rannych. - Już po pierwszym dniu około 100 osób zostało poszkodowanych lub rannych, część trafiła do szpitali ze złamanym nosem, ręką i innymi obrażeniami - przekazał Kakha Gogolawszili, dyrektor Centre for EU Studies w Georgian Foundation for Strategic and International Studies (Rondeli Foundation), były szef departamentu relacji z UE w gruzińskim MSZ i były zastępca misji dyplomatycznej Gruzji w Unii Europejskiej.
REKLAMA
Kolejne dni protestów były jeszcze brutalniejsze. Do szpitali z obrażeniami po pobiciach trafili między innymi dziennikarze. Część z nich przestała nosić oznaczenia, bo uznała, że media są na celowniku policji.
Kaskada bezprawnych działań
Mamy tu prawie rewolucję - mówi Gogolaszwili. Protesty miały miejsce także w sobotę, trzeci dzień po zawieszeniu procesu integracji Gruzji z Unią Europejską.
REKLAMA
Zdaniem naszego rozmówcy, wszystko zaczęło się od nieprawidłowości przed wyborami parlamentarnymi 26 października, dlatego te powinny być powtórzone.
- Mamy do czynienia z kaskadą niekonstytucyjnych działań, sprzecznych z konstytucją, łamiących gruzińskie ustawodawstwo, a poza tym normy moralne - powiedział były dyplomata.
- Ta kaskada zaczęła się podczas wyborów. Były fałszowane. Dowodów jest wiele. A Unia Europejska podjęła decyzję o wysłaniu misji technicznej, która ma ocenić liczbę naruszeń i zdecyduje, czy uznać ten rząd za legalny, czy nie - przypomniał nasz rozmówca.
Jego zdaniem rząd bał się rezultatów działania misji UE, więc zdecydował się odizolować od Brukseli.
REKLAMA
- Bo myślę, że oni bardzo się bali tej misji UE - że kontrolerzy zaczną szukać dokumentów, będą niewygodne ustalenia - mówi.
Rząd Gruzji chciał się odizolować
Jak przypomina Kakha Gogolawszili, Parlament Europejski w czwartek 28 listopada przyjął rezolucję potępiającą wybory parlamentarne z 26 października w Gruzji. Europosłowie wezwali do nieuznania wyniku wyborów i przeprowadzenia dochodzenia, a także do przeprowadzenia nowych wyborów w ciągu roku. Stwierdzono, że wybory nie były ani wolne, ani uczciwe, co stanowiło kolejny przejaw ciągłego upadku demokracji w kraju, "za który w pełni odpowiada rządząca partia Gruzińskie Marzenie".
REKLAMA
Zdaniem dyplomaty, rządzący czuli, że będą konsekwentnie naciskani, aby ogłosić nowe wybory i dlatego zdecydowali się odizolować.
A teraz te cztery lata, kiedy chcą utrzymać się przy władzy, chcą rządzić bez żadnej interwencji. Wysłali UE komunikat: przerywamy negocjacje z tobą, więc zostaw nas w spokoju - tłumaczy Gogolaszwili.
Nasz rozmówca obawia się, że rządzący chcą ustanowić rodzaj dyktatury, przyjąć korzystne dla siebie przepisy. Będą stopniowo wywierać presję na społeczeństwo obywatelskie, będą oczyszczać teren politycznej i społecznej działalności.
- I oczywiście nie są teraz zainteresowani przeprowadzaniem reform w obszarach praw człowieka. Nie potrzebują kontynuacji ścieżki integracji europejskiej - mówi nasz rozmówca.
REKLAMA
Co słyszą Gruzini?
Były dyplomata zauważa, że władze próbują omamić ludzi, przekazując im nieprawdę. Na przykład, premier przekazał, że Gruzja będzie sama pracować nad umową stowarzyszeniową i zbliży prawodawstwo w 100% do Unii Europejskiej. - Mówi, że będziemy kontynuować prace nad integracją europejską. Ale sami. To śmieszne. Twierdzą, że nie potrzebują europejskiej pomocy. I że w 2028 roku będziemy gotowi do negocjacji i zakończymy negocjacje za dwa lata - mówi.
Jak zaznacza, to absurd, bo negocjacje to także strona europejska. Nie tylko ustalenia Gruzji.
- Gdy negocjowałem umowę o partnerstwie i współpracy 20-30 lat temu to trwało dwa lata. Było to skomplikowane porozumienie, miało 120 stron. Negocjacje w sprawie rozmów akcesyjnych są nieporównywalne - mówi.
Gruzja i UE podpisały umowę stowarzyszeniową i w sprawie kompleksowej strefy wolnego handlu (DCFTA) w 2014 roku.
REKLAMA
Jak dodaje dyplomata, do tego rząd wmawia ludziom, że Bruksela w 2028 roku nagle i od razu zgodzi się na przyjęcie UE. - Mogą nam powiedzieć: okej, będziemy z wami handlować. Ale zostańcie sobie sami na tym Kaukazie - zauważa.
Co dalej? Na razie protesty są spontaniczne
Nasz rozmówca ocenia, że pozycja dąży do stworzenie jednolitego frontu, w planach jest zapewne zjednoczenie wszystkich wysiłków.
- Obecnie protesty są wciaż spontaniczne, emocjonalne - zaznacza. To manifestacje studentów, profesjonalistów, i innych ludzi. Przypuszcza, że wkrótce protesty będą bardziej zorganizowane i skupią się wokół konkretnych postulatów.
Jak mówi, pownno się postulować nowe wybory, przy daleko zakrojonym monitorowaniu procesu wyborczego ze strony podmiotów międzynarodowych.
REKLAMA
Gruzji grozi paraliż?
Pytany o wpływy Rosji, mówi, że w Gruzji będzie rodzaj napięcia między ludźmi, którzy są prozachodni, a między rządem, który jest prorosyjski.
Według niego w Gruzji będzie też linia innego podziału, gdzie walczą ze sobą ideologie liberalne i nieliberalne.
Wskazuje, że część pracowników ministerstw wydała deklarację, w której protestuje przeciwko obecnej polityce rząd wobec UE. Jak mówi, paraliż instytucji państwa to jeden ze scenariuszy rozwoju sytuacji, jeśli zacznie się bojkot ze strony urzędników. Być może wtedy partia rządząca nie będzie miała innego wyboru, jak tylko przeprowadzić nowe wybory. W przeciwnym razie kraj upadnie, zauważa.
Niektórzy urzędnicy rezygnują - np. ambasador Gruzji w Holandii David Solomonia, inni dyplomaci. Wieczorem w sobotę także prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili oświadczyła, że pozostanie na stanowisku do czasu aż legalny parlament wybierze jej następcę.
REKLAMA
Jak zauważa nasz rozmówca, bardzo potrzebne jest szybkie przybycie do Gruzji zapowiedzianej już misji technicznej UE w celu zbadania nieprawidłowości wyborczych.
To może konstruktywnie wpłynąć na sytuację. Kluczowe jest jednak przede wszystkim, jak podkreśla, powtórzenie wyborów parlamentarnych.
Protesty w Gruzji także poza Tbilisi
Protesty w Gruzji organizowane są nie tylko w dużych miastach. Bardzo liczny protest ma miejsce na przykład w Batumi. Protestujący domagają się relacji live z manifestacji, otaczając siedzibę Adżara TV.
REKLAMA
W Gori, gdzie podczas wojny w 2008 roku dotarły rosyjskie czołgi, zorganizowano pikietę przeciwko brutalności policji.
W Kutaisi na zachodnie Gruzji manifestujący spalili kukłę przywódcy Gruzińskiego Marzenia, Bidziny Iwaniszwilego.
REKLAMA
***
W sobotę wieczorem Departament Stanu USA zawiesił umowę o partnerstwie strategicznym z Gruzją.
Rozmawiała Agnieszka Kamińska, polskieradio24.pl
REKLAMA
REKLAMA