Wojna tylko przez pół roku? Na dłuższe walki Ukrainie może nie starczyć pieniędzy
Minister finansów Ukrainy Serhij Marczenko poinformował, jak kształtują się finanse państwa i środki na obronę przed Rosją. - Mamy wystarczające fundusze i broń, aby stawiać opór wojskom rosyjskim przynajmniej do połowy przyszłego roku - powiedział w wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika "El Pais".
2024-12-11, 13:57
Serhij Marczenko wyjasnił, że w państwowym budżecie Ukrainy wydzielono środki na zakup niezbędnego sprzętu wojskowego i amunicji w przyszłym roku.
"Mądrze wykorzystać czas"
- Wierzę, że mamy wystarczające fundusze, ilość broni, pocisków rakietowych i artyleryjskich, aby stawić opór przynajmniej przez pierwszą połowę 2025 roku - oświadczył minister. Jak dodał, Ukraina musi "wykorzystać ten czas bardzo mądrze, aby przeprowadzić konieczne negocjacje z naszymi głównymi sojusznikami w Stanach Zjednoczonych".
Polityk ocenił, że prezydentura Donalda Trumpa może być wyzwaniem dla Ukrainy.
- Nie jesteśmy w stanie utrzymać tak silnej armii, korzystając wyłącznie z własnych zasobów. Obecnie wydajemy ponad 26 proc. naszego PKB na obronność – powiedział minister finansów. - Po wojnie kraj będzie potrzebował silnej armii, aby być w stanie odstraszać Rosję, a to wymaga m.in. sprowadzenia niezbędnego uzbrojenia - powiedział.
REKLAMA
Potrzeba "jasnych gwarancji bezpieczeństwa"
Serhij Marczenko stwierdził, że Kijów potrzebuje "bardzo jasnych gwarancji bezpieczeństwa", które trudno sobie wyobrazić poza NATO. Alternatywną dla współpracy z Sojuszem jest posiadanie bardzo nowoczesnej i bardzo silnej armii.
Szef resortu finansów mówił też, że w listopadzie Rosja straciła na froncie rekordową liczbę żołnierzy, ale "wciąż próbuje posuwać się naprzód". Rząd Ukrainy miał według jego wyliczeń przeznaczyć około miliarda dolarów w 2024 r. na budowę fortyfikacji i kładzie nacisk na produkcję dronów, które pełnią kluczową rolę w wojnie z Rosją.
- Mówiła o zbrodniach w Ukrainie. Rosjanin tylko się uśmiechał
- Rosjanie nie chcą ginąć za podwójny żołd. Coraz mniej ochotników
pg/pap/pr24.pl
REKLAMA
REKLAMA