Łukaszenka odleciał ws. wyborów. Będą złe, bo "nikt nie dostanie kuli w głowę"

W piątek białoruski dyktator Aleksandr Łukaszenka stwierdził, że zachodni obserwatorzy i tak skrytykują przebieg najbliższych "wyborów" prezydenckich na Białorusi, bo "nie będą one show" jak te w USA. - Jak nie będzie strzelaniny, jak nikt, uchowaj boże, nie oberwie w ucho lub głowę, to znaczy, że (wybory - red.) były złe - ocenił.

2025-01-03, 17:12

Łukaszenka odleciał ws. wyborów. Będą złe, bo "nikt nie dostanie kuli w głowę"
Aleksandr Łukaszenka. Foto: ALEXEI DANICHEV/SPUTNIK/KREMLIN POOL

26 stycznia na Białorusi odbędą się kolejne "wybory" prezydenckie. W piątek Łukaszenka, rządzący z Mińska żelazną ręką od ponad 30 lat, pochwalił się, że listę poparcia pod jego kandydaturą podpisało przeszło 2,5 mln obywateli. To podejrzanie sporo, biorąc pod uwagę, że populacja tego kraju liczy około 9 mln ludzi.

- To bardzo wysoki kapitał zaufania. Musimy zrobić wszystko, by nie zawieść naszych zwolenników - mówił dyktator na spotkaniu z szefami władz regionalnych.       

"Nie potrzebujemy amerykańskiego show"  

W toku mityngu Łukaszenka wielokrotnie powtarzał, że wybory na Białorusi są "głównie postrzegane jako święto", a mobilne komisje wyborcze "tradycyjnie można znaleźć w centrach handlowych i na wydarzeniach kulturalnych". Zaznaczył, że nie zamierza tego zmieniać. Po czym złośliwie nawiązał do wydarzeń z ostatniej kampanii prezydenckiej w USA, w toku której Donald Trump został raniony w ucho.

- Nie potrzebujemy amerykańskiego show, gdzie ktoś zostaje ranny w ucho lub głowę. Chcemy przeprowadzić te wybory z godnością, by nie narażać się na niepotrzebną krytykę - stwierdził.

REKLAMA

Następnie wspiął się na wyżyny hipokryzji, biorąc pod uwagę choćby sytuację opozycji i więźniów politycznych na Białorusi. - Powiedziałem moim zaufanym ludziom: to są trudne czasy. Jednak nawet przez nie trzeba przejść z godnością, nie naruszając prawa - dodał.

Czytaj także:

"Jeśli nie przyjadą, to nie przyjadą"

W toku przydługiej wypowiedzi, drobiazgowo relacjonowanej przez rządową agencję Biełta, Łukaszenka zabrał również głos w sprawie ewentualnego zaproszeniach na wybory obserwatorów z Zachodu. Czynił aluzje, że ta kwestia jest otwarta.     

- Wszyscy mówią, żeby ich nie zapraszać - i tak będą krytykować. Nie wiem. Myślę, że jest inna perspektywa… Jeśli nie przyjadą, to nie przyjadą - to ich prawo - mówił.

REKLAMA

Dalej stwierdził, że większość z nich zapewne przyjedzie na Białoruś z gotową negatywną opinią o wyborach, wytykając reżimowi brak uczciwej konkurencji i… "brak show, takiego jak w USA".

-  Jak nie będzie strzelaniny, jak nikt, uchowaj boże, nie oberwie w ucho lub głowę, to znaczy, że (wybory - red.) były złe - mówił zupełnie serio dyktator. Na koniec stwierdził, Białoruś nie może sobie na coś takiego pozwolić, zwłaszcza w "trudnych czasach".

Biełta/Nexta/WR  

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej