Tej nocy koniecznie spójrz w niebo. Takiej "parady planet" nie można przegapić

Wyjątkowe zjawisko astronomiczne dzisiejszej nocy będzie znów widoczne. Na niebie będziemy mogli podziwiać niezwykłą "paradę planet", nazywaną też "tańcem planetarnym". Pewną datę warto zapamiętać, by nie przegapić kulminacji tego fascynującego widowiska.

2025-01-27, 12:51

Tej nocy koniecznie spójrz w niebo. Takiej "parady planet" nie można przegapić
Zdjęcie ilustracyjne: planety Układu Słonecznego. Foto: annussha/Shutterstock

"Parada planet" 2025 na niebie. Kiedy obserwować?

Zaczęło się w styczniu i potrwa aż do końca lutego. To nie lada gratka dla pasjonatów kosmosu. Ciekawe zjawisko na niebie mogliśmy zaobserwować już w minioną sobotę, ale w najbliższym czasie będzie jeszcze ku temu niejedna okazja. Chodzi o ułożenie kilku ciał niebieskich naszego Układu Słonecznego blisko siebie. Tego rodzaju widok nazywany jest "paradą planet" lub "tańcem planetarnym".

Czytaj także: 

Teraz, na przełomie stycznia i lutego, na niebie będziemy mogli wypatrzeć sześć z nich. Kilka da się zaobserwować nawet bez lornetki czy teleskopu. Nie ma oczywiście mowy o ułożeniu planet w idealnej linii prostej. Ciała niebieskie będą widoczne obok siebie, jednak w nieco "rozbitym" położeniu.

Część planet widoczna gołym okiem

Aby zobaczyć wszystkie sześć planet w najbliższe noce, wystarczy wspomniana już lornetka czy teleskop. Niektórzy szczęśliwcy zapewne mieli już okazję dostrzec je w ten weekend, ale bez obaw: możliwe będzie to także w poniedziałek 27 stycznia. Wenus i Saturn będą wyraźnie widoczne z zachodu, Wenus zaś będzie świecić najjaśniej. Jowisza zobaczymy prawie w zenicie, natomiast na wschodniej stronie nieba ukaże się Mars. Również po tej stronie widocznie będą Uran i Neptun, ale do zaobserwowania tych dwóch ciał niebieskich będziemy już potrzebować odpowiedniego sprzętu. 

REKLAMA

Siedem planet Układu Słonecznego na niebie. Kiedy?

Jednak kulminacja tego niezwykłego, kosmicznego spektaklu nastąpi 28 lutego. Wówczas zobaczymy jednocześnie wszystkie siedem ciał niebieskich Układu Słonecznego. Warto polować na ten widok. W tegorocznej "paradzie planet" na niebie zobaczyć będzie można Wenus, Marsa, Jowisza, Saturna, Urana i Neptuna (dwie ostatnie jedynie z pomocą teleskopu). 

Jak podają specjalistyczne serwisy, komfortowe warunki do obserwacji planet rozpoczynają się właśnie mniej więcej w połowie stycznia i trwają nawet do końca lutego. Siedem planet jednocześnie ma być widocznych tylko przez kilka wieczorów, krótko po zachodzie Słońca, w okolicach wspomnianej daty - 28 lutego. Najlepszy moment na obserwacje nastąpi około godzinę po zachodzie słońca.

Koniunkcja planet? Tłumaczymy nieścisłości

Uwaga! Podkreślmy raz jeszcze, że choć w ostatnim czasie w sieci krążyły sensacyjnie doniesienia o rzekomym ustawieniu się wszystkich siedmiu planet w jednej linii i "niezwykłej koniunkcji" , to aż tak spektakularnego zdarzenia nie możemy się jednak spodziewać. Warto bowiem pamiętać, że "parada planet" to w pewnym sensie iluzja optyczna - ciała niebieskie w rzeczywistości oddalone są od siebie o miliony i miliardy kilometrów. Poza tym planety bywają widoczne niedaleko siebie dość często, z tą różnicą, że teraz - na przełomie stycznia i lutego (a także pod koniec lutego) - zobaczymy ich więcej. Szczególnie ciekawym aspektem jest optyczne zbliżenie Wenus i Saturna.

Planety widoczne w prostej linii?

Nie ma też mowy o ułożeniu się planet w linii całkowicie prostej. Patrząc bowiem na układ Słoneczny z dalszej perspektywy, nigdy nie moglibyśmy zobaczyć ich w idealnie prostej linii, która biegnie od Słońca. Ważny jest też aspekt różnicy w czasie obrotu wokół Słońca. Merkury wykonuje go w ok. 88 dni, z kolei Neptun - w 165 ziemskich lat.

REKLAMA

Do "parady planet" dochodzi, gdy znajdują się one relatywnie daleko od Słońca. Dlatego w nocy widzimy je mniej więcej w tej samej połowie nieboskłonu. Czasami takie sytuacje zaobserwować się da kilka razy w roku, a czasem są one znacznie rzadsze.

"Nie tylko 25 stycznia". Będzie więcej okazji do patrzenia w niebo

Nieco więcej o widoczności sześciu planet blisko siebie w dniu 25 stycznia opowiedziała mgr inż. Martyna Czudec, doktorantka Politechniki Gdańskiej i opiekun Astrofizycznego Koła Naukowego PG, w rozmowie z portalem ZawszePomorze.pl. Eskpertka wyjaśniła, że nie tylko w miniony, ale i w najbliższym czasie nocą zaobserwujemy układ wspomnianych wyżej sześciu planet na nocnym niebie.

- Nie tylko 25 stycznia, ale na przestrzeni stycznia i lutego już można i będzie można zaobserwować na niebie niemal wszystkie planety Układu Słonecznego (...). Nieobecny będzie jedynie Merkury. Gołym okiem dostrzeżemy Wenus, Marsa, Jowisza i Saturna. Do obserwacji Urana potrzebna będzie co najmniej lornetka, a z kolei by zobaczyć Neptuna, niezbędny będzie także teleskop - wymieniała ekspertka.

Planety po tej samej stronie Słońca?

Specjalistka wskazuje jednak, że na liniowe ułożenie ciał niebieskich po jednej stronie Słońca nie ma co liczyć. - Liniowe ułożenie się planet po jednej stronie Słońca z pewnością nie wydarzy się w tym przypadku (...). Co więcej, są nikłe szanse, że zaobserwujemy je kiedykolwiek. Wedle matematycznych wyliczeń wybitnego belgijskiego astronoma Jeana Meeusa taka sytuacja mogłaby się wydarzyć raz na 396 miliardów lat. To znacznie więcej niż obecny wiek Układu Słonecznego czy całego wszechświata, które wedle szacowań naukowców istnieją odpowiednio 4,6 oraz 13,3 miliarda lat - zauważa specjalistka.

REKLAMA

- Obecność wszystkich planet po tej samej stronie Słońca, co prawda w większych odległościach niż w przypadku obliczeń Meeusa, zdarzyła się i to nawet w naszej erze - ostatnio miało to miejsce w 949 roku n.e., jednak również wtedy nie było mowy o utworzeniu linii prostej pomiędzy nimi - oznajmiła w rozmowie ZawszePomorze.pl.

Astronom potwierdza. Na niebie zobaczymy prawie wszystko planety naszego układu

Na ten temat wypowiadał się również 21 stycznia br. w rozmowie z Polską Agencją Prasową astronom Jerzy Rafalski z Centrum Popularyzacji Kosmosu Planetarium w Toruniu. Ekspert potwierdził. W najbliższych tygodniach, przy dobrej pogodzie, na nocnym niebie można obserwować: Marsa, Jowisza, Wenus i Saturna, zaś Urana i Neptuna - z pomocą np. lunety. Pod koniec lutego dołączy do nich Merkury. Dla amatorów obserwacji to dobry moment na spojrzenie w niebo - zapowiadał astronom.

Planety "na wyciągnięcie dłoni"

- Te najjaśniejsze planety, które doskonale widać gołym okiem nawet z rozświetlonego centrum miasta, są po prostu na wyciągnięcie dłoni, a przynajmniej tak nam się wydaje. One rzeczywiście dominują na niebie wieczornym - mówił ekspert. Gołym okiem można więc zobaczyć cztery planety. Kolejne dwie - przy pomocy na przykład lunety i map nieba, tłumaczył.

Czytaj także:

- Obecnie po zachodzie Słońca nad południowo-zachodnim horyzontem dominuje bardzo jasny punkt, który wygląda jak niezwykle jasna gwiazda, ale to Wenus. Z kolei nad południowo-wschodnim horyzontem znajduje się Jowisz - największa planeta Układu Słonecznego; jest jednym z najjaśniejszych obiektów - opisywał.

REKLAMA

"Posługujmy się lornetką i mapą nieba"

W pobliżu Wenus widoczny jest także Saturn, zaś na wschodzie widać czerwony, pomarańczowy punkcik. To Mars, który w połowie stycznia był akurat najbliżej Ziemi, w tak zwanej opozycji, czyli w przeciwstawieniu do Słońca. - Wtedy zawsze są najlepsze warunki do obserwacji tej planety. Wręcz nie sposób go przegapić, bo nawet wyróżnia się barwą - mówił. Na niebie można też odszukać Urana i Neptuna, ale to już pozycje dla "orłów". - Jeśli chcemy odszukać Urana, to najlepiej posługujmy się lornetką i mapą nieba. Musimy wiedzieć dokładnie, gdzie go szukać, bo jest dość słaby, więc łatwo pomylić go z innymi słabymi gwiazdami, których na niebie jest mnóstwo - wyjaśniał.

Nieco podobnie jest z Neptunem, do którego obserwacji przyda się duża lornetka, a najlepiej teleskop i również bardzo precyzyjna mapa nieba. To bardzo słaby punkcik, wśród mrowia gwiazd. Pod koniec lutego i na początku marca planety trochę się już poprzesuwają na niebie, ale do wcześniej wymienionych dołączy Merkury. - Jeśli więc chcemy zainteresować się astronomią, planetami, obserwacjami, to w najbliższych tygodniach jest naprawdę świetny czas, bo po prostu wieczorem te planety możemy obserwować - doprecyzował Rafalski.

"To się nie może wydarzyć". Eksperci wyjaśniają

Pewnie nieścisłości dotyczące pojawiających się w sieci doniesień tłumaczył też Mateusz Kalisz, popularyzator astronomii, prowadzący kanał AstroLife w serwisie YouTube. Wyjaśnił, że choć pojawiają się określenia, jakoby planety układały się w jednej linii - to wręcz niemożliwe jest, by niemal wszystkie planety fizycznie ustawiły się w ten sposób.

- Jeśli chcemy osiem planet ustawić w jednej linii, to to się praktycznie nie może wydarzyć, bo mają różne rezonansy orbitalne, które się ze sobą po prostu nie zgrają. W 2079 roku ma wystąpić zjawisko, w którym planety ustawią się niemal w jednej linii, ale dwie będą po drugiej stronie Słońca. Jednak nawet w tym przypadku idealnej linii nie da się osiągnąć - zauważył. Kalisz wskazywał, że planety krążą z grubsza w jednej płaszczyźnie, więc zawsze gdy na niebie widać więcej niż jedną planetę, to są one ustawione prawie w jednej linii, przemieszczając się w pobliżu ekliptyki.

REKLAMA

Prawdziwa "parada planet" dopiero w 2040 roku?

Zdaniem Mateusza Kalisza opisywana często przez media tzw. parada planet, która odnosi się do zjawiska kilku planet widocznych jednocześnie na niebie, to określenie bardziej medialne i internetowe niż naukowe. - Nie da się określić, od kiedy możemy mówić o paradzie planet - a kiedy jeszcze nie, na przykład poprzez określanie odległości pomiędzy planetami. Można o nim mówić, gdy naprawdę widocznych planet jest dużo i są blisko siebie. Z czymś takim będziemy mieli do czynienia w 2040 roku we wrześniu. Wtedy rzeczywiście wszystkie jasne planety będą niemalże w jednym miejscu na niebie. Niestety zjawisko to nie będzie dobrze widoczne z Polski, najlepiej będzie je obserwować z półkuli południowej - zaznaczył.

Z innym porównaniem wyszedł Rafalski, który odniósł się do przykładu ustawienia statków na morzu. - To troszeczkę tak, jakbyśmy sobie wyobrazili, że jesteśmy na morzu, a dookoła nas są różne statki. Jak się rozejrzymy, to wszyscy widzimy statki ułożone na jednej linii horyzontu. Mimo że są w różnych odległościach. Podobnie jest z planetami - tłumaczył.

REKLAMA

Źródła: ZawszePomorze.pl/PAP/TVP/Astrolife/Youtube/hjzrmb/kor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej