Czerwona "epidemia" u wybrzeży Florydy. Groźna nie tylko dla ryb

U wybrzeży Florydy pojawiły się toksyczne glony, które zmieniły barwę wody na rdzawoczerwoną. Atakują one ryby i inne organizmy wodne. Mogą być szkodliwe także dla człowieka. Mieszkańcy wzywają gubernatora Rona DeSantisa do wprowadzenia stanu wyjątkowego.

2025-02-19, 11:30

Czerwona "epidemia" u wybrzeży Florydy. Groźna nie tylko dla ryb
Martwa ryba na wybrzeżu Florydy i ostrzeżenie przed czerwonym przypływem. Foto: AP/EAST NEWS & JESUS OLARTE/AFP/East News

Toksyczne algi. Martwe ryby i delfiny

Czerwone fale wyrzucają na plaże południowo-zachodniej Florydy martwe ryby. Przyczyną jest zakwit toksycznych alg Karenia brevis, zawierających brewetoksynę. Mowa jest o nurotoksynie, która zakłóca pracę komórek nerwowych. Kontakt z nią może wywołać poważne konsekwencje - podaje "Daily Mail", dodając, że sytuacja wymknęła się spod kontroli.

Czerwony przypływ - kontynuuje brytyjski dziennik - "obejmuje obecnie ponad 300 kilometrów [wybrzeża - red.] - obszar od zatoki Tampa do Key West, i nadal przemieszcza się wzdłuż południowo-zachodniego wybrzeża". Eksperci przypuszczają, że algi K. brevis mają związek ze śmiercią dwóch delfinów w pobliżu wybrzeży hrabstwa Collier.

Niebezpieczne dla ludzi

Toksyczne algi są szkodliwe także dla ludzi. Kontakt ze skórą powoduje jej podrażnienie, z kolei wdychanie brewetoksyny może niekorzystnie wpłynąć na drogi oddechowe - powoduje duszności, zapalenie oskrzeli oraz płuc. "Daily Mail'" ostrzega, że także jedzenie owoców morza skażonych neurotoksyną jest niebezpieczne. Objawy mogą być następujące:

  • nudności,
  • biegunka,
  • zaburzenia ciśnienia krwi,
  • kołatanie serca,
  • drętwienie twarzy,
  • zawroty głowy,
  • bóle mięśni,
  • wysypka. 

Czerwony przypływ coraz bardziej powszechny

Część hrabstw na Florydzie wydało alerty związane z toksycznymi glonami. "Guardian" zwraca uwagę, że "czerwone przypływy od kilku lat stają się coraz bardziej powszechne". Jest to pochodna m.in. "zmieniających się warunków środowiskowych, w tym gwałtownie rosnących temperatur oceanów". Przypomina, że do "epidemii" zakwitu toksycznych glonów doszło choćby w 2021 r., gdy "na wybrzeżu Florydy zginęło mnóstwo ryb, żółwi, delfinów i manatów".

REKLAMA

Czytaj również:

W tym roku do zakwitu alg na tak dużą skalę przyczyniły się huragany Helene i Milton, które jesienią nawiedziły wybrzeża stanu - za ich sprawą lokalne wody stały się bogate w składniki odżywcze, stanowiące pożywienie dla glonów.

"Daily Mail" jednak wskazuje, że główną przyczyną coraz częstszych czerwonych przypływów są "zanieczyszczenia zawierające duże ilości składników odżywczych, takich jak azot i fosfor". Znajdują się one w ściekach i chemikaliach, pochodzących z gospodarstw rolnych czy zakładów przemysłowych. "Zanieczyszczają one wodę na lądzie, która następnie spływa do oceanu" - czytamy.

Sytuacja kryzysowa. Niewystarczające działania władz?

Eric Milbrandt, dyrektor laboratorium morskiego Fundacji Ochrony Środowiska Sanibel-Captiva, zwraca uwagę na zaniedbania lokalnych władz. - Otrzymały fundusze na wprowadzenie rozwiązań inżynieryjnych, które pozwoliłyby oczyścić i kontrolować drogi wodne, a przynajmniej ograniczyć skalę zakwitu glonów - komentuje ekspert w rozmowie z "Guardianem", dodając, że "władze jak dotąd nie wykonały dobrej pracy" w tym zakresie.

REKLAMA

Brytyjski dziennik przypomina, że gubernator DeSantis jeszcze w 2019 r. "wyznaczył 11 badaczy, czołowych naukowców, do grupy zadaniowej zajmującej się czerwonym przypływem i od tego czasu zatwierdził finansowanie w wysokości 125 mln dolarów na rozwój strategii i technologii zapobiegających problemowi". Działania te - choćby w ocenie Milbrandta - dotychczas nie były wystraczające. Naukowiec liczy na wdrożenie rozwiązań systemowych, które obejmą całą Florydę, i umożliwią sprawne reagowanie na sytuację kryzysową.

Czytaj także:

Źródła: "Daily Mail"/"Guardian"/łl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej