Orban wykorzystuje powrót Trumpa. Zapowiada rozprawę z "armią cieni"
Premier Węgier Viktor Orban wykorzystuje powrót Donalda Trumpa do Białego Domu, aby zwiększyć presję na opozycyjne media. Według ekspertów planowane działania rządu w Budapeszcie mogą uderzyć przede wszystkim w mniejsze redakcje, ujawniające kompromitujące dla władzy skandale korupcyjne.
2025-03-30, 07:45
Ataki na Ukrainę i media
W lutym władze w Budapeszcie oskarżyły ukraińskie służby wywiadowcze o prowadzenie kampanii propagandowej mającej zdyskredytować Węgry i samego Orbana na arenie międzynarodowej.
Rzekomą ingerencję strony ukraińskiej rząd wykorzystał do atakowania opozycyjnych mediów, takich jak portal śledczy Direkt36, który krótko wcześniej opublikował film "Dynastia" o działalności biznesowej rodziny węgierskiego premiera.
Większa presja na media opozycyjne
Rząd w Budapeszcie w ostatnim czasie zwiększył presję na niezależne media w kraju. Podczas narodowego święta 15 marca, obchodzonego w rocznicę rewolucji 1848 roku, Orban zapowiedział rozprawienie się z "armią cieni", finansowaną rzekomo przez amerykańskiego liberalnego miliardera węgierskiego pochodzenia George’a Sorosa. Opozycyjnych dziennikarzy porównał przy tym do "robaków".
Ataki dotyczą przede wszystkim amerykańskiej rządowej agencji pomocowej USAID, której działalność Trump znacząco ograniczył. Według Budapesztu służyła ona do wspierania ruchów i organizacji promujących wartości sprzeczne z narodowymi interesami Węgier.
REKLAMA
Szef dyplomacji Peter Szijjarto wezwał ostatnio do przeprowadzenia dochodzeń w sprawie węgierskich polityków, dziennikarzy i organizacji pozarządowych, które "wykorzystywały fundusze zagraniczne do wspierania interesów zewnętrznych".
Ekspert zbliżonego do rządu węgierskiego instytutu Nezopont Mihaly Rosonczy-Kovacs powiedział PAP, że "w ostatnich latach wiele lewicowo-globalistycznych mediów i organizacji pozarządowych próbowało prezentować się jako niezależne i przekonywać czytelników oraz wyborców, że starają się przekazywać obiektywne informacje, a jednocześnie przyjmowały zagraniczne finansowanie".
- Serbia i Węgry chcą nowego sojuszu wojskowego. "Projekt w zaawansowanej fazie"
- Niemal cała UE za Ukrainą. Tylko Orban przeciwny wsparciu
- Czego chce Orban od Brukseli? Przedstawił 12 postulatów. "Unia bez Ukrainy"
Presja na media trwa od lat
Z kolei Viktoria Serdult, dziennikarka niezależnego tygodnika "HVG", oceniła, że Fidesz, partia Orbana rządząca nieprzerwanie od 2010 roku, od lat wywiera presję na niezależne media, które mają poważne problemy z finansowaniem, a nawet ze wstępem na niektóre rządowe wydarzenia czy uzyskiwaniem informacji od władz.
REKLAMA
- Reżim najpierw odciął im publiczne finansowanie i dostęp do państwowych reklam, potem zaczął zastraszać prywatnych darczyńców i reklamodawców, a w końcu uruchomił Urząd Ochrony Suwerenności, czyli coś w rodzaju rzecznika praw obywatelskich na opak, który w imieniu państwa kontroluje wolne media i społeczeństwo obywatelskie - podkreśliła Serdult w rozmowie z PAP.
Rząd zaczął zwiększać naciski na opozycyjne media po powrocie Trumpa do Białego Domu oraz w obliczu rosnącego poparcia dla głównej partii opozycyjnej TISZA dawnego sojusznika Orbana, Petera Magyara. Na organizowane przez niego antyrządowe demonstracje przychodzą dziesiątki tysięcy Węgrów.
- Orban czuje większą swobodę w działaniu" - ocenił w rozmowie z PAP analityk Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) Andrzej Sadecki. "Czuje, że to jest ten moment, kiedy większą presję na niezależne media może ubrać w narrację walki z liberalnymi sieciami, z którymi walczy również amerykańska administracja - dodał.
Jak zauważył, do obozu władzy należy ok. 70-80 proc. węgierskiego rynku medialnego.
REKLAMA
Przetrwanie opozycyjnych mediów może być zagrożone
Według Sadeckiego największe media opozycyjne, takie jak dziennik "Nepszava" czy tygodnik "HVG", zapewne utrzymają się na rynku, natomiast poważne problemy mogą mieć mniejsze media, takie jak Direkt36, które korzystały z zagranicznych grantów i zajmują się przede wszystkim dziennikarstwem śledczym.
- Z perspektywy władzy to one są najbardziej problematyczne, bo ujawniają kompromitujące dla niej przykłady korupcji - ocenił analityk OSW.
Serdult zauważyła, że wiele mediów już zaczęło wprowadzać opłaty za treści i zbierać pieniądze od darczyńców. - Jeśli presja się nasili, przetrwanie niezależnych mediów będzie zagrożone, a to oznaczałoby jeszcze mniej głosów krytycznych wobec rządowej machiny medialnej - zaznaczyła dziennikarka.
W połowie marca węgierski parlament przegłosował również nowelizację ustawy o zgromadzeniach, w praktyce zakazując odbywających się co roku w Budapeszcie parad równości. Decyzja została skrytykowana przez węgierską opozycję i część przywódców europejskich.
REKLAMA
Żródło: PAP/agkm
REKLAMA