MEN bierze się za wagarowiczów. "To ewenement na skalę światową"

Barbara Nowacka zapowiada zmianę przepisów dotyczących nieusprawiedliwionych nieobecności w szkole. Prace nad tym już trwają. Będzie to bat na wagarowiczów, ale przy okazji szefowa resortu edukacji apeluje do rodziców uczniów. 

Filip Ciszewski

Filip Ciszewski

2025-04-07, 13:03

MEN bierze się za wagarowiczów. "To ewenement na skalę światową"
Barbara Nowacka idzie na wojnę z wagarowiczami. Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Będzie mniej dozwolonych nieobecności uczniów w szkole

W Polsce przepisy są dziś takie, że uczeń może mieć 50 proc. wagarów – nieusprawiedliwionych nieobecności. To ewenement na skalę światową - zauważyła Barbara Nowacka, która była gościem Radia ZET. Ministra zamierza to zmienić, a w resorcie edukacji narodowej trwają już prace nad nowymi zapisami regulującymi nieobecności uczniów na lekcjach. Rozważane są dwie opcje. 

- Zleciłam prace, by nieusprawiedliwionych nieobecności mogło być znacznie mniej. Trwa dyskusja, czy 75 proc., czy 80 proc. musi być usprawiedliwionych - wyjaśniła. Wskazała, że dotyczy to również usprawiedliwień wystawianych przez rodziców. Wyłączone z tej puli mają być dni nieobecności spowodowane chorobą, gdy wystawiono zwolnienie lekarskie. 

Uczeń nieklasyfikowany z powodu nieobecności

Nieobecności ponad limit mogą skutkować poważnymi konsekwencjami. "Uczeń może być nieklasyfikowany z przedmiotu w przypadku frekwencji nieprzekraczającej 50 proc." - przypomina rp.pl. Nieklasyfikacja z powodu niskiej frekwencji jest dopuszczalna, gdy nauczyciel nie ma podstaw do ustalenia oceny. Ile dokładnie stopni potrzeba do oceny, powinien określać statut szkoły.

Nie ma zatem przeszkód, by uczeń, nawet jeśli opuścił większość lekcji, ale uzbierał wiele ocen, otrzymał ocenę końcową. Jednak w polskich szkołach zdarza się automatyczne nieklasyfikowanie uczniów za nieobecności.

REKLAMA

"Uczeń nieklasyfikowany z powodu usprawiedliwionej nieobecności może zdawać egzamin klasyfikacyjny. Uczeń nieklasyfikowany z powodu nieusprawiedliwionej nieobecności może zdawać egzamin klasyfikacyjny za zgodą rady pedagogicznej" - podpowiada prawnik Dariusz Skrzyński w serwisie "Oświata i prawo".

"Miękkie wagary" pod okiem rodziców

Polskie szkoły coraz częściej borykają się jednak z nieobecnościami, które nie są wynikiem "młodzieńczego buntu". Barbara Nowacka zwróciła się z apelem do rodziców, aby ograniczyli wyjazdy z dziećmi w trakcie roku szkolnego, które skutkują nieobecnością na zajęciach. - Namawiałabym, by zastanawiali się, na ile wyrwa tygodniowa czy dwutygodniowa jest zdrowa dla dziecka - powiedziała ministra. 

Opuszczanie lekcji za wiedzą i zgodą rodziców to tzw. miękkie wagary.  Takie nieobecności nasilają się pod koniec półroczna i roku szkolnego, a także okresie okołoświątecznym i majówki, gdy rodzice, wykorzystując tylko 2-3 dni urlopu, mają szansę na dłuższy wypoczynek i tygodniowy wyjazd. Dodatkowo dochodzi aspekt finansowy - wyjazdy poza sezonem wakacyjnym są zwykle dużo tańsze. 

Wagary dziecka kosztowne dla rodziców

Wagary - jak przypomina Narodowe Centrum Kultury – to rzeczownik o łacińskim rodowodzie. Wywodzi się od czasowników vago, vagare („wałęsać się, tułać”) lub vagor, vagari („bezładnie biegać, błąkać się, tułać, wałęsać”). W pierwszy dzień wiosny przypada - choć nieoficjalne - święto o bogatej tradycji: Dzień Wagarowicza. Wiele szkół rezygnuje wówczas z tradycyjnych lekcji, proponując uczniom alternatywne formy zajęć. Część uczniów traktuje jednak nazwę święta bardzo dosłownie i tego dnia po prostu nie pojawia się w szkole.

REKLAMA

Za wagarujące dziecko rodzicom grożą wysokie kary pieniężne - nawet kilka tysięcy złotych. W skrajnych przypadkach, przy długotrwałych wagarach czy wagarowej recydywie, sprawa może trafić do sądu rodzinnego. 

Czytaj także:

Źródła: RadioZET/NCK/rp.pl/gazeta.pl/Oświata i prawo/fc/kor


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej