10 ciekawostek o konklawe. Od gołębia na głowie do biegu przez Rzym
Łacińskie słowo "conclave" pochodzi od "cum clavis", co znaczy "zamknięcie na klucz". Zanim jednak owo zamknięcie stało się elementem tradycji wyboru papieża, potrzeba było kilkunastu wieków i kilku spektakularnych błędów.

Michał Czyżewski
2025-04-26, 11:38
5 maja 2025 roku rozpocznie się konklawe po śmierci papieża Franciszka, który w najnowszej historii Kościoła zapisał się już choćby tym, że był pierwszym od 1300 lat Ojcem Świętym spoza kontynentu europejskiego (choć jego ojciec urodził się we Włoszech, a matka była Argentynką o włoskich korzeniach). Ostatnim takim papieżem był żyjący w VIII wieku Syryjczyk Grzegorz III, ale i przed nim nie brakowało nie-Europejczyków na tronie Piotrowym. Odkąd jednak istnieje konklawe, kardynałowie wybierali na biskupów Rzymu wyłącznie osoby ze Starego Kontynentu, a największą reprezentacją cieszyli się Włosi, szczególnie przez 500 lat poprzedzających wybór Jana Pawła II.
Dzieje tradycji konklawe są długie i dość skomplikowane, ale kilka interesujących wydarzeń szczególnie zapisało się w historii papieskich elekcji. To, jaki kształt konklawe ma dzisiaj, to wynik wielowiekowego zmagania się zarówno z materią, jak i z duchem. Przedstawiamy 10 ciekawostek na ten temat.
Fragmenty drzeworytów przedstawiających głosowanie podczas konklawe w XVII i w XVIII wieku. Fot. Europeana/domena publiczna
1. Dawniej papieży wybierano nieco bardziej demokratycznie
O tym, w jaki sposób zostawało się papieżem w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, wiemy bardzo mało. Źródła na ten temat są starsze o kilkaset lat od zdarzeń, które opisują, i niezbyt przejmują się prawdą historyczną, bo ich funkcją w czasie powstawania miało być raczej konstruowanie mitu apostolskiej ciągłości papiestwa.
REKLAMA
Nawet jednak z legend można wnioskować, że kwestia powołania nowego papieża wiązała się z jakąś formą wyboru, którego dokonywali nie tylko hierarchowie, lecz także wierni świeccy. W spisywanej od III do XV wieku "Księdze papieży" ("Liber Pontificalis") przeczytać możemy, że gdy w 236 roku na głowie Fabiana, "szlachetnego Rzymianina", wylądował gołąb, wzruszony tym faktem lud natychmiast ogłosił Fabiana nowym papieżem.
Kwestia mianowania Ojca Świętego była więc traktowana z dużą swobodą, czego wady dostrzeżono już niebawem, gdy w wyniku działania powstających w łonie chrześcijaństwa frakcji dochodziło do wyboru więcej niż jednego następcy św. Piotra. Już wówczas narodziło się zjawisko tzw. antypapieży, czyli duchownych uzurpujących sobie prawo do rządzenia Kościołem.
Był to jeden z czynników osłabienia wspólnoty między wschodnim i zachodnim chrześcijaństwem, a w konsekwencji ułatwiło wielką schizmę wschodnią (1054). To właśnie doświadczenie tego rozłamu sprawiło, że papież Mikołaj II w bulli "In nomine Domini" z 1059 roku sformalizował wybory papieskie, oddając je w ręce kolegium kardynałów.
Początkowe etapy konklawe na grafice z XVIII wieku: z lewej uroczyste wejście kardynałów na konklawe; z prawej msza w intencji udanych wyborów. Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie/domena publiczna
REKLAMA
2. Papieże i antypapieże toczyli wojny o ważność wyboru
Reformatorska działalność Mikołaja II nie sprawiła, że antypapieże zniknęli. Wręcz przeciwnie - już pierwsze wybory po jego śmierci w 1061 roku wyłoniły dwóch Ojców Świętych. Aleksander II został wybrany w myśl przepisów z "In nomine Domini", ale i tak ze względu na zamieszki w Rzymie musiał objąć tron Piotrowy z pomocą żołnierzy. Miesiąc później zgromadzenie posłuszne cesarstwu rzymskiemu, które nie zgadzało się z zasadami ograniczającymi jego wpływ na władze Kościoła, mianowało papieżem Honoriusza II.
Doszło do krótkiej, ale krwawej wojny obu papieży. W 1062 roku wojska Honoriusza pokonały siły Aleksandra i zajęły Rzym. Kiedy wydawało się, że racja jest po jego stronie, niespodziewanie zmieniła się sytuacja polityczna na dworze niemieckim, a przez to Honoriusz wypadł z łask. Zwołany następnie w 1064 roku synod biskupów włoskich i niemieckich za prawowitego następcę św. Piotra uznał Aleksandra II.
Dla antypapieża nie oznaczało to wcale porażki. Do końca życia utrzymywał, że to on tak naprawdę wygrał w 1061 roku, w związku z czym wszystkim przedstawiał się jako "apostolicus electus" ("wybrany apostoł").
Kolejne etapy konklawe na grafice z XVIII wieku: z lewej pierwsze posiedzenie kolegium kardynałów; z prawej głosowanie. Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie/domena publiczna
REKLAMA
3. Dach kontra Duch, czyli najdłuższy wybór papieża w dziejach
Zasady ogłoszone w bulli Mikołaja II wdrażano w ciągu kolejnych ponad dwustu lat, mierząc się zarówno z oporem przeciwników reform, jak i działaniami świeckich grup interesów (władców lub wpływowych rodzin). Z czasem jednak zaakceptowano Kolegium Kardynałów jako ciało dokonujące elekcji papieża i przestano (z reguły) dyskutować z jego wyborami. Okazało się jednak, że autor "In nomine Domini" nie przewidział sytuacji, w której kardynałowie nie mogą dojść do zgody z innymi kardynałami.
Pod koniec 1268 roku kolegium kardynałów zebrało się w Viterbo, ponieważ zgodnie z ówczesnym obyczajem wybory organizowano w miejscu zgonu poprzedniego papieża. Gdy po dwóch miesiącach obrad duchowne grono wciąż nie zbliżyło się do żadnych konkluzji, pojawiły się napomnienia ze strony dostojników kościelnych, a gdy wybory trwały rok, do Viterbo napływały ponaglające listy od królów i książąt z całej Europy.
Tymczasem kardynałowie nie byli nawet w połowie procesu wyborczego. Kolejną instancją wywierania presji okazali się rozgniewani obywatele Viterbo, którzy najpierw zamknęli członków kolegium w rezydencji zmarłego papieża Klemensa IV, a w połowie 1270 roku mieli zdjąć dach z budynku. Być może uczynili to pod wpływem żartobliwej uwagi angielskiego kardynała, który stwierdził, że dach nie pozwala Duchowi Świętemu na dostęp do głów elektorów. Brak dachu nie przyspieszył jednak sprawy.
W marcu 1271 roku do Viterbo przyjechał król Francji Filip III, żeby osobiście nakłonić duchownych do porzucenia hamletyzmu. Po tej wizycie kardynałowie wahali się już tylko przez pół roku. We wrześniu ogłoszono wybór Teobalda Viscontiego, legata krzyżowców w Syrii, który jednak oficjalne urzędowanie jako Grzegorz X rozpoczął dopiero w marcu 1272 roku, 40 miesięcy po śmierci swego poprzednika.
REKLAMA
Chcąc zapobiec podobnemu wydarzeniu w przyszłości, Grzegorz X ustanowił zasadę "cum clavis", czyli papieskich wyborów za zamkniętymi drzwiami i z ograniczeniem wygód, co miało przyspieszyć proces elekcji. W ten sposób narodziło się konklawe. Pierwsze odbyło się już w 1276 roku, a kardynałowie byli tak przejęci nowymi rygorystycznymi regułami, że dokonali wyboru w jeden dzień.
Wprawdzie już kilkanaście lat później konklawe z powodu dramatycznej niezgody trwało aż dwa lata (1292-1294), ale był to wyjątek od reguły. Do 1831 roku bywało, że wybory według idei Grzegorza X przeciągały się do kilku miesięcy, ale po tej dacie żadne konklawe nie trwało dłużej niż tydzień.
Grafika z XVIII wieku przedstawiająca uroczyste dostarczanie posiłków na konklawe oraz degustację tychże. Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie/domena publiczna
4. W Rzymie istniał zwyczaj plądrowania domu świeżo wybranego papieża
REKLAMA
Pierwsza wzmianka o takim wydarzeniu pojawiła się pod koniec XIV wieku. Było to swoiste przedłużenie jeszcze starszego obyczaju, zgodnie z którym Rzymianie rozkradali dobytek właśnie zmarłego papieża. Teraz plądrowanie rozszerzyło się na nowego Ojca Świętego, jako że w powszechnym odbiorze w momencie wyboru kończyło się dawne życie duchownego. Kolejnym argumentem był rytuał koronacji papieskiej, podczas której biskup Rzymu rzucał tłumowi trzy garście monet i mówił: "srebro i złoto nic dla mnie nie znaczą; to, co mam, daję wam".
W 1458 roku na wieść o elekcji Piusa II, który jako jeden z nielicznych spisał wspomnienia ze swego pontyfikatu, tłum rzymski splądrował jego dom tak doszczętnie, że zabrał stamtąd nawet marmurowe bloki, a koń, na którym papież jechał, został niemal wyrwany spod niego przez rozochoconą tłuszczę.
Mało tego - ponieważ wśród Rzymian krążyły plotki na temat innych kardynałów, którzy mieli zostać wybrani, rabusie rzucili się także na ich posiadłości. Nieszczęśni duchowni nie tylko więc nie zdobywali tronu Piotrowego, lecz także wracali do splądrowanych domów.
Pomimo licznych zakazów zwyczaj łupienia dobytku nowych papieży przetrwał aż do końca XVIII wieku.
REKLAMA
5. Ty też możesz zostać papieżem (technicznie rzecz biorąc)
Oczywiście tylko pod warunkiem, że jesteś ochrzczonym i nieżonatym mężczyzną, bo Kościół, jak wiadomo, nie zdołał się jeszcze uporać z kwestią równouprawnienia. Jednak nawet jeśli spełniasz te niewygórowane kryteria, w praktyce nie masz szans, dopóki nie będziesz kardynałem, bo inni kardynałowie raczej nie zaryzykują wyboru kogokolwiek spoza swego grona. Tylko raz w dziejach wybrano duchownego bez godności kardynalskiej - Urbana VI - i okazało się to mało fortunne (o czym za chwilę).
Co do bezżenności - liczą się zarówno kawalerowie, jak i wdowcy. W dziejach Kościoła nie brakowało papieży, którzy byli wcześniej w związkach małżeńskich i płodzili dzieci, ale ich żony zmarły przed konklawe lub przed ich święceniami. Najciekawszym przypadkiem tego rodzaju był papież Hormizdas, który wstąpił do stanu duchownego po śmierci żony, a po latach papieżem został jego syn Sylweriusz.
Jedynym poświadczonym w źródłach żonatym papieżem był Adrian II, zasiadający na tronie Piotrowym w IX wieku, a więc w epoce przed wprowadzeniem powszechnego prawa celibatu wśród duchowieństwa katolickiego. Po wyborze wprowadził się do pałacu papieskiego wraz z żoną Stefanią oraz córką i mieszkał tam z nimi aż do swej śmierci w 872 roku.
REKLAMA

6. Pewnego razu ci sami kardynałowie wybrali dwóch różnych papieży
Historia sporów papieży i antypapieży miała zawsze w tle doraźne interesy polityczne, ale z reguły swoich pretendentów mianowały zupełnie różne gremia. Zwykle po jednej stronie było kolegium kardynałów, po drugiej zaś dwór królewski lub przedstawiciele odłamu wyznaniowego. Raz jednak doszło do sytuacji, gdy papieża i antypapieża wybrało dokładnie to samo grono uprawnionych duchownych.
W kwietniu 1378 roku, po śmierci Grzegorza XI, kardynałowie niemal jednogłośnie wybrali wspomnianego już wyżej Urbana VI. Ponieważ jednak uczynili to pod pewną presją Rzymian, a sam papież okazał się nieprzyjemny i skory do bójek, tego samego roku w sierpniu kardynałowie uznali wybór Urbana za nieważny i zorganizowali nowe konklawe, które wyłoniło antypapieża Klemensa VII.
Dwaj następcy św. Piotra nałożyli na siebie wzajemne ekskomuniki, a państwa europejskie podzieliły się na obozy rzymski (Urban) i awinioński (Klemens), co stało się przyczyną wielkiej schizmy zachodniej (w Polsce popierano Urbana). Rozłam trwał kilka dekad, a po śmierci dwóch papieży z 1378 roku spór kontynuowali ich następcy. Zwołany w 1408 roku sobór w Pizie w zamierzeniu miał pomóc zakończyć sprawę, ale narobił jeszcze więcej bałaganu, bo wybrano wtedy jeszcze jednego antypapieża - Aleksandra V.
REKLAMA
Wszystko zakończyło się dopiero w 1417 roku wyborem papieża Marcina V po uprzednim skutecznym odsunięciu od władzy następców owych trzech wyłonionych uprzednio Ojców Świętych - Grzegorza XII, Benedykta XIII i Jana XXIII (którego nie należy mylić z XX-wiecznym papieżem Janem XXIII; uważa się zresztą, że przyjęcie tego imienia przez Angela Roncalliego miało podkreślić nieważność pontyfikatu antypapieża Jana XXII).

7. Przed 2025 rokiem nigdy nie było aż tylu kardynałów uprawnionych do głosowania
Elektorzy na konklawe muszą mieć poniżej 80 lat w chwili śmierci poprzedniego papieża (w tym roku dotyczy to tych, którzy urodzili się 21 kwietnia 1945 roku lub później). Spośród 252 członków obecnego Kolegium Kardynałów warunek ten spełnia 135 (4 z Polski). Z tego dwóch (jak dotąd) zapowiedziało swoją nieobecność. Do niedawna jeszcze liczba elektorów była prawnie ograniczona do 120, ale limit ten został zniesiony.
REKLAMA
W 2025 roku wymagana większość dwóch trzecich głosów w 133-osobowym konklawe wynosi 89. W każdej chwili może się to jednak zmienić. Śmierć kardynała-elektora podczas konklawe nie byłaby niczym nowym, choć bez wątpienia dziś zdarza się to znacznie rzadziej niż w dawniejszych wiekach.
Do Rzymu przyjeżdżają jednak wszyscy przedstawiciele Kolegium, również ci po osiemdziesiątce, by wziąć udział w dyskusjach o najbliższej przyszłości papiestwa. W dniu rozpoczęcia konklawe, na wezwanie "extra omnes!" ("wszyscy na zewnątrz") muszą oni wraz z resztą postronnych osób opuścić Kaplicę Sykstyńską, gdzie tradycyjnie (od końca XV wieku) odbywają się głosowania.
O ile jednak do kaplicy w czasie wyborów faktycznie nie wolno nikomu wejść, to w Pałacu Apostolskim na czas konklawe pozostaje więcej osób. Do dyspozycji kardynałów są urzędnicy, księża spowiednicy, dwóch lekarzy gotowych nieść pomoc w nagłych wypadkach oraz personel zajmujący się sprzątaniem i przygotowaniem posiłków. Wszyscy ci ludzie składają przysięgę poufności w języku włoskim.
Sami kardynałowie również przysięgają, że zachowają tajemnicę i że będą się stosować do instrukcji kościelnych i świeckich dotyczących głosowania. W ich przypadku niedyskrecja może skutkować nawet ekskomuniką.
REKLAMA

8. Kolor dymu pochodzi od substancji dodanych do kart do głosowania
Każdego dnia konklawe (z wyjątkiem pierwszego) przeprowadza się cztery głosowania - dwa rano i dwa po południu. Na początku XIX wieku wprowadzono zasadę, że po każdym nieważnym głosowaniu, a więc takim, w którym żaden kardynał nie otrzymał dwóch trzecich głosów, karty, na których wpisywano nazwiska, palono w taki sposób, by dym wydobywający się w komina Kaplicy Sykstyńskiej powiadamiał tłum na placu św. Piotra, że jeszcze nie dokonano wyboru (samo palenie kart było praktykowane co najmniej od średniowiecza, ale nie miało funkcji informacyjnej.
W 1914 roku (lub być może wcześniej) tradycję tę skomplikowano, dzieląc dym na kolory: czarny (fumata nera), oznaczający brak wyboru, oraz biały (fumata bianca), obwieszczający, że kardynałowie wskazali nowego papieża. Ciemniejszą barwę dymu uzyskiwano przez dodanie słomy do spalonych kart.
Ponieważ różnica odcieni wydawała się mało widoczna, od 1958 roku używano w kartach do głosowania laku z pszczelego wosku, nadającego dymowi kolor bieli. W celu poczernienia dymu nadal stosowano słomę. Ale wciąż jeszcze łatwo można się było pomylić. Kardynałowie zwrócili się więc po pomoc do chemików, by opracowali oni mieszanki substancji barwiących dym. Od 1963 roku czarny dym uzyskuje się przez dodanie do kart nadchloranu potasu, antracenu i siarki, a biały dzięki chloranowi potasu, laktozie i kalafonii.
REKLAMA
A żeby zupełnie nie było wątpliwości, jakiego koloru jest ulotna chmurka wylatująca z watykańskiego komina, od 2005 roku pomyślne zakończenie konklawe obwieszczane jest dodatkowo biciem dzwonów.

9. Ubranie dla przyszłego papieża jest uszyte w trzech rozmiarach
Wiedzą powszechną wśród kardynałów jest fakt, że ambicja nie pomaga wcale w zdobyciu Piotrowego tronu. Dlatego nawet ci, którzy bardzo chcieliby zostać papieżami, nie mogą agitować za swoją kandydaturą. Przyjętym zwyczajem jest natomiast prowadzenie kampanii na rzecz danego faworyta przez innych kardynałów, którzy wskazują osobę najlepiej ich zdaniem nadającą się na papieski urząd. Wedle doktryny Kolegium natchnione jest Duchem Świętym, a ten raczej nie wspiera samolubstwa.
Wydaje się jednak, że niewielu rozsądnych kardynałów żywi tego rodzaju ambicje. Może o tym świadczyć istnienie tzw. Pokoju Łez (lub Pokoju Płaczu), w którym nowo obrany papież ma chwilę na pozostanie z własnymi myślami przed pierwszym spotkaniem z wiernymi.
REKLAMA
Choć zgodnie z przepisami elekt ma prawo odmówić przyjęcia urzędu, w praktyce nikt tego nie robi, bo byłoby to w pewnym sensie działanie przeciw boskim instancjom sterującym konklawe. Dlatego Pokój Łez ma posłużyć jako moment na ochłonięcie po "przykrości", która spotkała Bogu ducha winnego kardynała.
Ale na tym funkcja tej komnaty się nie kończy. Pokój Łez to przede wszystkim przebieralnia, w której na papieża oczekują jego nowe szaty w trzech rozmiarach: małym, średnim i dużym, uszytymi na uroczystość ukazania się ludziom na placu św. Piotra, z nadzieją, że świeżo wybrany Ojciec Święty znajdzie coś mniej więcej pasującego do sylwetki. Jest tam też stos pudełek na czerwone papieskie buty (także w różnych rozmiarach), krzyż pektoralny, czerwono-złota stuła i biała papieska piuska.
Zanim zostanie wygłoszona formuła "habemus papam", nowy biskup Rzymu, zgodnie z obyczajem sięgającym aż 533 roku, musi jeszcze zdecydować, jakie imię przyjmie na czas swego pontyfikatu. Wedle tradycji jest to imię (lub imiona) inne niż te nadane na chrzcie, a przy tym będące pewną wskazówką co do przyszłej polityki papieża.
Niektórzy nawiązują więc do jednego ze swych poprzedników, by nawiązać do ich idei oraz czasów (jak Jan Paweł II czy Benedykt XVI), inni są oryginalni i biorą imię, którego jeszcze nikt nie używał, a które odnosi się do świętego patrona (tak uczynił Franciszek). Według niepisanej zasady jedno imię jest praktycznie zakazane - to Piotr. Dzieje się tak po części dlatego, że Piotr jako święty i (zgodnie z tradycją) pierwszy papież może być tylko jeden, po części zaś z powodu przepowiedni, w której napisano, że Piotr II będzie ostatnim Ojcem Świętym w dziejach.
REKLAMA

10. Niektórzy amerykańscy kardynałowie musieli dosłownie biec na konklawe
Zanim upowszechniły się transoceaniczne loty pasażerskie, dotarcie na rzymskie konklawe było prawdziwym wyzwaniem dla rezydujących w USA członków kolegiów kardynalskich. Pierwszy w dziejach amerykański kardynał John McCloskey, arcybiskup Nowego Jorku, na wybory po prostu nie dotarł. Do anegdoty przeszły perypetie arcybiskupa Bostonu Williama O'Connella, który po przegapionym konklawe z 1914 roku postanowił nie popełnić drugi raz tego błędu i opracował optymalny, jak mu się wydawało, plan podróży na kolejną elekcję.
Po śmierci Benedykta XV w 1922 roku natychmiast poleciał z Bostonu do Nowego Jorku, gdzie wsiadł na specjalnie dla niego przygotowany statek do Francji. Stamtąd popłynął do Neapolu, prędko udał się na dworzec, by pociągiem ekspresowym dotrzeć do Rzymu. Wyskoczył z pociągu i puścił się biegiem przez rzymskie ulice, a gdy zdyszany stanął pod bramą Kaplicy Sykstyńskiej, dowiedział się, że konklawe właśnie się skończyło.
Na szczęście nowo wybrany papież Pius XI, wysłuchawszy marudzeń O'Connella, wydłużył okres sede vacante ("pusty tron", czyli czas pomiędzy śmiercią papieża a początkiem konklawe) z 10 do 15 dni, z możliwością przedłużenia nawet do 20 dni (w uzasadnionych przypadkach). Gdy w 1939 roku odbywały się kolejne papieskie wybory, kardynał William O'Connell mógł wreszcie oddać swój głos zamknięty wraz z innymi w Kaplicy Sykstyńskiej.

Źródła:
REKLAMA
- Frederic J. Baumgartner, "Behind Locked Doors: A History of the Papal Elections", Londyn 2003
- J.N.D. Kelly, "Encyklopedia papieży", tłum. Tadeusz Szafrański, Warszawa 1997
REKLAMA