Wimbledon w tenisowym kalendarzu wygląda jak wybryk

Choć na przestrzeni lat korty trawiaste ustąpiły pola innym nawierzchniom, to Wimbledon nadal jest najbardziej prestiżowym turniejem tenisowym. Gra na londyńskich kortach jest specyficzna, trudna i mało który zawodnik, dorastając, ma szansę nauczyć się gry na trawie. 

2025-06-30, 12:41

Wimbledon w tenisowym kalendarzu wygląda jak wybryk
Wimbledon, tę nazwę prawdopodobnie zna każdy na świecie. Foto: PAP/EPA/NEIL HALL

Wimbledon - triumf to potwierdzenie tenisowej wielkości

W wielu sportach są zawody, które obrastają legendą, których wygranie znaczy dla zawodników nieco więcej niż innych. Kolarze wyjątkowo cenią Tour de France, kierowcy Formuły 1 Grand Prix Monako, alpejczycy zjazd Streif w Kitzbuehel, a skoczkom narciarskim wyjątkową przyjemność sprawia triumf na mamucie w Planicy.

W tenisie, choć wielkoszlemowe imprezy są cztery, najważniejszy stał się Wimbledon. Tylko o ile jazda w Tour de France nie różni się specjalnie od ścigania w Giro d'Italia, o tyle gra na londyńskich kortach trawiastych jest specyficzna.

Wimbledon zaczyna się zaledwie trzy tygodnie po French Open, gdzie gra się na nawierzchni ziemnej. Dla porównania, przed turniejem w Paryżu tenisiści mają około sześciu tygodni rywalizacji na mączce. Resztę kalendarza zajmują zawody rozgrywane na kortach twardych.

Wimbledon, trawa to inna bajka

W dodatku mało który zawodnik dorasta, mając regularny kontakt z trawistą nawierzchnią. Piłki odbijają się na niej niżej, zupełnie inaczej wygląda poruszanie się po korcie, bo bardzo ograniczone są doślizgi. Wyjątkowymi atutami stają się mocny serwis i gra przy siatce.

A jednak - mimo całej specyfiki - to właśnie wygranie Wimbledonu jest symbolem potwierdzenia tenisowej wielkości. Nie wszystkim się to jednak udało. Legendarny Ivan Lendl ma w dorobku osiem wielkoszlemowych tytułów, ale żadnego w Londynie. W pogoni za nim potrafił nawet zrezygnować ze startu we French Open.

- Próbowałem wiele razy, ale się nie udało. Kropka. Żyję w zgodzie z tym - powiedział kilka lat temu urodzony w Ostrawie dwukrotny finalista Wimbledonu.

Dziewięć Wielkich Szlemów, ale bez Wimbledonu, ma w kolekcji Monica Seles, a po siedem zgromadzili Justine Henin i Mats Wilander.

Świątek ma na razie pięć - cztery w Paryżu i jeden w Nowym Jorku. Wimbledon również chciałaby wygrać, ale na pewno nie zdecyduje się na takie poświęcenie jak Lendl.

- Jeśli będę musiała wybierać między kortami ziemnymi i trawiastymi, to zawsze wybiorę ziemne - przyznała po jednym z triumfów we French Open.

Wimbledon swoje dziedzictwo i prestiż buduje od 1877 roku. Choć teraz z trawiastymi kortami wygląda w kalendarzu na wybryk, to kiedyś tak nie było. US Open na trawie rozgrywany był do 1974 roku, a Australian Open - do 1987.



Kolejne pokolenia dorastają więc już w zupełnie innej rzeczywistości, ale dla wielu zawodników od dziecka tenisowym, ikonicznym obrazkiem jest triumf ich idola na trawie. Najwięcej tytułów w Londynie - osiem - wywalczył Szwajcar Roger Federer.

Siedem razy Wimbledon wygrał Novak Djoković. Serb ma swój rytuał po każdym triumfie - zjada kilka źdźbeł trawy.

- Z emocji nie wiedziałem, co robić. To było niesamowite uczucie i spróbowanie trawy wyszło spontanicznie. Smakowała naprawdę dobrze - wspominał pierwszą konsumpcję w 2011 roku.

Wyjątkowość Wimbledonu jest trudna do opisania nawet dla samych zawodników. Chyba najlepiej zrobił to Australijczyk Rod Laver.

"Tylko aktor na Broadwayu, śpiewak w La Scali i tancerz w Teatrze Bolszoj rozumieją, co czuje tenisista na Wimbledonie" - napisał w swoich wspomnieniach czterokrotny triumfator londyńskiej imprezy.

Na taką poetyckość nie zdobyła się Świątek, ale zapytana o to, z czym, poza trawiastymi kortami, kojarzy jej się Wimbledon, nie miała problemów z odpowiedzią.

- Atmosfera związana z tradycją, wyjątkowy wygląd szatni. Wiem, że to błaha rzecz, ale spędzamy tam dużo czasu. Także z elegancją i tym, że ma się wrażenie, iż całe miasto żyje Wimbledonem i że jest to największa impreza tenisowa, której nazwę prawdopodobnie zna każdy na świecie - powiedziała.

Być może Polce do natchnienia potrzebny będzie sukces w Londynie. Na razie jej najlepszym wynikiem jest ćwierćfinał w 2023 roku. Obecną edycję zacznie we wtorek meczem z Rosjanką Poliną Kudermietową.

Wimbledon 2025. Iga Świątek nie jest w gronie faworytek

Przed Igą Świątek szósty w karierze seniorski występ w rozgrywanym na trawiastych kortach wielkoszlemowym turnieju w Londynie. W 2019 roku przegrała mecz otwarcia, w 2021 odpadła w 1/8 finału, w 2022 - w trzeciej rundzie, następnie w ćwierćfinale, a w ubiegłym roku znów w trzeciej rundzie. Tenisistka z Raszyna triumfowała w juniorskiej edycji tej imprezy siedem lat temu.

REKLAMA

Korty trawiaste - mimo że tuż przed startem Wimbledonu zagrała w finale turnieju na takiej nawierzchni w Bad Homburg - nadal są dla Świątek wyzwaniem. Polscy fani jednak wierzą w Polkę.  

Drabinka Wimbledonu. Potencjalna droga Igi Świątek do finału:

  • 1. runda: Polina Kudiermietowa
  • 2. runda: Caty McNally/Jodie Burrage
  • 3. runda: Danielle Collins/Marta Kostiuk
  • 4. runda: Jelena Rybakina/Clara Tauson/Maria Sakkari
  • Ćwierćfinał: Coco Gauff/Daria Kasatkina/Ludmiła Samsonowa
  • Półfinał: Mirra Andriejewa/Barbora Krejcikova/Emma Navarro/Jekaterina Aleksandrowa/Jessica Pegula
  • Finał: Aryna Sabalenka/Elina Switolina/Paula Badosa/Donna Vekić/Madison Keys/Jasmine Paolini/Linda Noskova/Beatriz Haddad Maia/Amanda Anisimova/Diana Sznajder/Jelena Ostapenko/Qinwen Zheng

Czytaj także:

Źródło: PolskieRadio24.pl/PAP/ah/k

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej