Klimatolog alarmuje. "W Polsce będzie jak w Kalifornii czy Australii"
Zmiany klimatu w Polsce prowadzą do wzrostu ryzyka pożarów, a scenariusz rodem z Kalifornii może się ziścić szybciej, niż nam się wydaje. Dr Kamil Leziak z UW ostrzega, że nawet niedopałek lub szklana butelka mogą doprowadzić do tragedii, a fala upałów dopiero się rozpędza.
2025-07-20, 08:02
Wzrasta ryzyko pożarów w lasach. Klimatolog ostrzega przed upałami
Dr Kamil Leziak, klimatolog z Katedry Geografii Fizycznej na UW ocenił w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że mamy do czynienia z dynamicznym wzrostem temperatury powietrza w ostatnich latach, co bezpośrednio przekłada się na zwiększone ryzyko pożarowe.
- Większa liczba ostrzeżeń dotyczących ryzyka pożarów w lasach jest konsekwencją coraz wyższych wartości temperatury powietrza latem w Polsce i Europie, ten trend został odnotowany w wielu różnych badaniach. Mamy do czynienia ze zwiększonymi upałami, z wyższą temperaturą latem, przez co ściółka leśna wysycha szybciej - powiedział ekspert.
Jak wskazał klimatolog, nadleśnictwa często wysyłają ostrzeżenia, gdy leśna ściółka "ma wilgotność nawet mniejszą niż kartka papieru". - Gdy jest tak sucho, potrzeba bardzo niewiele, by wywołać pożar. Nawet niewielkie, przypadkowe zaprószenie ognia może mieć bardzo poważne konsekwencje - zaznaczył.
Dr Leziak podkreślił, że zachowanie każdego ma bardzo duże znaczenie, jeśli chodzi o zabezpieczenie zarówno samych lasów, jak i innych miejsc, gdzie pożar mógłby się rozprzestrzenić - wyschniętych łąk, nieużytków, miejsc z nieskoszoną, suchą trawą.
- Wszelkie tego typu miejsca z taką wyschniętą roślinnością trawiastą to miejsca, gdzie zagrożenie może być naprawdę duże. W takiej sytuacji ludzie mogą podejmować działania dążące do zmniejszenia ryzyka pożarów przede wszystkim na dwa sposoby. Pierwszy z nich odnosi się do tego, żeby zdecydowanie ograniczyć korzystanie z ognia w terenie, w którym mógłby się zaprószyć. Chodzi np. o palenie tytoniu, korzystanie z zapalniczek - powiedział klimatolog.
Jak dodał, nawet niedopałek, który wygląda na dogaszony, bo nie widać ognia ani tlącego się żaru, może mieć na tyle wysoką temperaturę, że wysuszona trawa lub leśna ściółka może zająć się ogniem. - Wcale nie musimy mieć otwartego płomienia, żeby wywołać pożar: wystarczy, że coś jest bardzo, bardzo rozgrzane i w takiej sytuacji może nastąpić samoistny zapłon po przekroczeniu temperatury krytycznej, która zależy też m.in. od tego, jak dużo wilgoci jest w danym miejscu - wytłumaczył ekspert.
- Teraz mamy także sezon wakacyjno-wypoczynkowy, więc kolejnym zagrożeniem są grille i ogniska. Nawet jeśli grill jest w metalowej misce, pojemniku, a ognisko jest w wyznaczonym miejscu, otoczone kamieniami, to gdy mamy bardzo intensywny ogień, który unosi do góry drobinki węgla, podpałki czy innych drobnych materiałów, które się żarzą, w tym ciepłym powietrzu mogą one przewędrować nawet kilkadziesiąt metrów i osiąść na suchym obszarze. W ten sposób także możemy, niestety wywołać pożar - wyjaśnił.
Drugim sposobem, dzięki któremu można zmniejszyć ryzyko wywołania pożaru, jest - jak akcentuje ekspert - niezaśmiecanie lasów i łąk. Dr Leziak tłumaczył, że wyjątkowo niebezpieczne mogą być "wszelkie odpadki szklane, czyli butelki, stłuczone szkło".
- Nawet jeśli mamy, powiedzmy, temperaturę rzędu 20 st. C stopni, w najgorszym wypadku taki odłamek szkła może skupić promienie słońca tak, że w tym konkretnym miejscu trawa czy ściółka może się rozgrzać nawet do 80 st. C, 90 st. C To też może wywołać pożar, mimo, że nie mamy do czynienia z przeniesieniem otwartego ognia - wyjaśnił klimatolog.
Polska może podążać śladem Kalifornii. Ekspert o przyszłości klimatu
Na pytanie, czy jest kraj, który obrazuje, jak może wyglądać sytuacja w Polsce za kilka lat, ekspert ocenił, iż idziemy w stronę krajów z basenu Morza Śródziemnomorskiego, a nawet Australii czy Kalifornii w Stanach Zjednoczonych.
- Możemy się w przyszłości spodziewać, że zarówno fale upałów, jak i zagrożenia pożarowe, które będą się nasilały, spowodują także problemy z zanieczyszczeniem powietrza, dymem, ograniczoną widzialnością, stratami materialnymi czy śmiercią osób w pożarach. Jeśli nic nie zrobimy w skali globalnej ze zmianami klimatycznymi, za kilkadziesiąt lat sytuacja w Polsce i innych krajach Europy Środkowej będzie wyglądała podobnie do tego, co już obserwujemy w Kalifornii czy Australii - ocenił dr Leziak.
- Katastrofa na morzu w Wietnamie. Wzrósł bilans ofiar
- Burze sparaliżowały Moskwę. Piorun śmiertelnie raził ludzi
- Rekordowe powodzie nękają USA. Ponad 3 tys. alertów od stycznia
Źródło: PAP/nł