Media ujawniły pierwszy fragment książki Dudy. "Było widać plamy krwi zabitych"
Media opublikowały fragment książki Andrzeja Dudy "To ja". Prezydent opisuje w nim swoją wizytę w Ukrainie, która miała miejsce wkrótce po wybuchu wojny. Z fragmentu wyłania się wręcz katastroficzny obraz ukraińskich miejscowości po uderzeniach rosyjskich rakiet.
2025-07-28, 12:16
Andrzej Duda o wizycie w Ukrainie. "Wrażenie końca życia"
"Zobaczyliśmy miasto po apokalipsie. Osiedle mieszkalne z wielopiętrowymi budynkami - porąbane bombami, przestrzelone rakietami. Stropy zwisające jak płachty kartonu. Między zrujnowanymi blokami - postrzelony w głowę pomnik Tarasa Szewczenki, najwybitniejszego ukraińskiego poety. Tam, gdzie nie było pożaru, przez wybite okna można było dostrzec okrutnie przerwaną zwyczajną codzienność - pranie wywieszone na sznurku. Dojmujące wrażenie końca życia" - czytamy we fragmencie książki "To ja", opublikowanym przez "Fakt".
Tak polski prezydent opisywał swoją pierwszą wizytę w Ukrainie po wybuchu wojny. Miało to miejsce w kwietniu 2022 roku. Andrzej Duda na własne oczy zobaczył skutki rosyjskiej agresji m.in. w Buczy, Irpieniu i Borodziance.
Plamy krwi na asfalcie. "Byliśmy wstrząśnięci"
"Dojechaliśmy do Irpienia, na północny zachód od Kijowa i na południe od Buczy. Mijaliśmy wraki samochodów. Ostrzelanych, zmiażdżonych, spalonych, rozbitych bombami. To były cywilne auta. - Kiedy jechaliśmy tędy pierwszy raz, zaraz po wycofaniu się Rosjan, przy samochodach leżały trupy - mówił premier Szmyhal. - Żołnierze wywlekali rodziny z pojazdów i rozstrzeliwali wszystkich na miejscu. A czołgi i pojazdy opancerzone spychały cywilne samochody do barier autostrad, miażdżąc w nich ludzi" - opisywał prezydent w swojej książce.
"Na asfalcie wciąż było widać brunatne plamy krwi zabitych. Byliśmy wstrząśnięci" - relacjonował. "Dojechaliśmy do mostu, którego zdjęcia kilkanaście dni wcześniej obiegły świat. Most w Irpieniu wysadziły wojska ukraińskie, aby utrudnić Rosjanom zajęcie miasta. Jednocześnie jednak utrudniona stała się ewakuacja cywili. Patrzyłem na ruiny i rozpoznałem w nich miejsce, które znałem z filmów i fotografii - przerażeni ludzie balansujący na pozostałościach konstrukcji i prowizorycznych kładkach, uciekający przed rakietami. Matki z dziećmi na rękach, starsi ludzie na wózkach, prowadzeni przez ukraińskich żołnierzy. Kiedy dotarliśmy w to miejsce, saperzy zdążyli już postawić tymczasowy most, aby umożliwić służbom wjazd do centrum Irpienia" - czytamy dalej.
Borodzianka po nalotach kasetowych. "Przerażający widok"
"Wjechaliśmy do Borodzianki. Przed wojną - spokojne, 13-tysięczne miasto bez jakiejkolwiek wojskowej infrastruktury. Jego winą w oczach Rosjan było strategiczne położenie, nieopodal lotniska Hostomel. Wystrzelili pociski kasetowe i rakiety z wyrzutni Tornado i Uragan nocą, gdy ludzie spokojnie spali" - brzmi cytowana relacja.
Wyjątkowo przerażający, jak opisywał, był widok samochodu cywilnego, który w przedniej szybie miał cztery dziury po kulach. "Przy niektórych nadpalonych blokach strażacy stali na drabinach albo zwisali na linach. Zaglądali przez okna do spalonych mieszkań. Bez pośpiechu, bez nadziei. Osiedle było wymarłe. Między ruinami straszyły sterty złożone z gruzu, kawałków mebli - wszystko tak przemielone, że można było wyobrazić sobie siłę zniszczenia, które niosły rakiety. Równie przerażający był widok cywilnego samochodu osobowego z czterema dziurami po kulach w przedniej szybie. Ktoś jechał na zakupy, do pracy, odwieźć dzieci do szkoły? Z tego ostrzału-egzekucji na pewno nikt nie wyszedł żywy" - czytamy.
Polscy pirotechnicy pomogli rozminować teren
Od byłego już premiera Ukrainy Denisa Szmyhala Andrzej Duda dowiedział się, że nawet do tych budynków, które przetrwały, nie mogą wrócić mieszkańcy. Rosjanie zaminowali teren, a Ukraina nie dysponowała wystarczającą liczbą saperów.
"Po powrocie do Polski od razu zaproponowałem wysłanie do podkijowskich miejscowości naszych policyjnych pirotechników, aby pomogli w rozminowaniu terenu. Nie wchodziło w grę wysłanie żołnierzy-saperów z państwa NATO, stąd pomysł z policją. Wkrótce na miejscu była stuosobowa grupa. Zebrano ponad dwa tysiące min i niewybuchów" - napisał.
Książka "To ja" jest dostępna w sprzedaży wyłącznie na stronie andrzejduda.pl. Wysyłka rozpocznie się 6 sierpnia 2025 roku.
- Andrzej Duda promuje swoją autobiografię. Opublikował wideo
- "To ja". Prezydent napisał książkę. Pomagał mu znany dziennikarz
- Prezydent Duda: Polska znów ma stabilny rząd
Źródło: fakt.pl/egz/k