"Chciałem ich za to spoliczkować". Reymont na pielgrzymce do Częstochowy
27-letni Władysław Reymont wybrał się z Warszawy na pielgrzymkę na Jasną Górę, opisał to później ze szczegółami i tak powstał tekst, który dziś zostałby pewnie nazwany reportażem wcieleniowym. Żeby było jeszcze ciekawiej – kilka lat wcześniej początkujący pisarz rozważał wstąpienie do jasnogórskiego zakonu paulinów.
2025-08-14, 08:00
Tych ciekawostek związanych ze sferą religijną jest w życiorysie Reymonta więcej.
"Matka ofiarowała mnie Bogu"
Wychował się, jak pisał, w ubogiej wiejskiej rodzinie: ojciec był kościelnym organistą, matka "od rana śpiewała w kuchni pobożne pieśni". Pisarz zapamiętał, że od dziecka odznaczał się "szczerą pobożnością". Nic zresztą dziwnego, patrząc na atmosferę, jaka panowała w jego rodzinnym domu: "Rozczytywałem się w żywotach świętych Skargi, które umiałem prawie na pamięć, a że wpisano mnie w tak zwany pasek bernardyński czy dominikański (chorowałem bardzo i matka ofiarowała mnie Bogu), pierwsze lata do sześciu chodziłem w sukienkach takowych".
Wszystko to sprawiło, że Stanisław Władysław Rejment (bo tak wówczas się nazywał) w dzieciństwie był przekonany, że zostanie księdzem. Tego pragnęli jego rodzice, zwłaszcza matka.
Reymont łączy się z duchami
Z rodzicielskich planów nic, jak wiemy, nie wyszło. Stanisław nie dostał się do gimnazjum, próbowano go wyuczyć na krawca, prawdopodobnie i na handlowca. "Przymusowe siedzenie na wsi, pod czujną, srogą i okrutną kontrolą ojca, zabijało mnie", przyznawał po latach. Jeszcze przed ukończeniem 20 roku życia uciekł z domu, przystał do wędrownej trupy teatralnej, został aktorem. Potem – z przerwami – pracował na kolei.
Przyszłego mistrza słowa od zawsze ciągnęło do świata uczuć i wyobraźni. Stąd te pasje teatralne, zaczytywanie się w książkach, stąd pierwsze próby pisania, najpierw poezji. Młodego Reymonta, wywodzącego się z religijnej rodziny, pociągała również duchowość. Jak się jednak okazuje, również ta daleka od katolickiej ortodoksji. Na początku lat 90. XIX w. zaangażował się w działalność spirytystów i okultystów – najpierw w Częstochowie, potem ponoć jeździł jako spirytysta za granicę.
– Odbywały się specjalne seanse i on jako medium przepowiadał przyszłość, łączył się z duchami przodków – opowiadała w radiowej Dwójce literaturoznawczyni prof. Maria Jolanta Olszewska.

Między klasztorem a pokusami świata
Powoli zbliżamy się do Władysława Stanisława Reymonta (nazwisko z Rejment na to powszechnie znane zmienił prawdopodobnie dlatego, by jako literat "nie przynieść wstydu rodzinie"…) wybierającego się na pielgrzymkę na Jasną Górę. Ale po drodze mamy jeszcze dwie warte przywołania sprawy. Pokazują one, jak złożoną, a dla wielu być może sprzeczną osobowość miał młody pisarz.
W podobnym czasie, kiedy Reymont zachłysnął się tajemnym światem spirytystów, nawiązał on kontakt z jasnogórskim klasztorem paulinów. W lipcu 1890 roku był kilka dni na Jasnej Górze, rok później, 15 sierpnia 1891, na święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, wrócił do tego miejsca. "Wyznał potem, że oczekiwał tutaj zaspokojenia wewnętrznych przeżyć i ekstazy, które porwałyby jego duszę i napełniły radością", pisał o. Janusz Zbudniewek, historyk Kościoła.
Reymont rozważał wstąpienie do zakonu paulinów, to była przyczyna tych jasnogórskich podróży. W 1893 roku korespondował w sprawie nowicjatu z przeorem jasnogórskiego klasztoru. Jednak na tych porywach serca i na listach się skończyło. Młodzieniec wybrał literaturę.
Brak decyzji o niezamykaniu się za klasztorną furtą mógł u niego mieć również i inne przyczyny. Początkujący pisarz był nad wyraz kochliwym człowiekiem. Jeszcze w czasie, kiedy Reymont pracował jako funkcjonariusz Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, wdał się w romans z mężatką.
– Ta słabość do mężatek pozostała mu do końca życia. Potrafił romansować z trzema naraz – dookreślała prof. Maria Jolanta Olszewska.
"To był głęboki wstrząs moralny"
I tak doszliśmy do maja 1894 roku. Władysław Stanisław Reymont mieszkał już w Warszawie – porzucił pracę na kolei, zajął się pisaniem, zaczął publikować w gazetach, miał za sobą pierwsze opowiadania i nowele. Szczęśliwy traf sprawił, że Aleksander Świętochowski, ceniony warszawski publicysta, zasugerował młodemu pisarzowi, by ten stworzył reportaż z pielgrzymki na Jasną Górę.
– To była bardzo ciekawa pielgrzymka, odbywała się w stulecie insurekcji kościuszkowskiej – opowiadała prof. Maria Jolanta Olszewska. – A dla Reymonta to był głęboki wstrząs moralny. Na początku pielgrzymowania on mówi o sobie, że jest wyobcowany, że patrzy na gromadę chłopską z zewnątrz, na zasadzie obserwacji. Po czym ta gromada go wchłania i on stopniowo ulega nastrojowi. Następnie ten nastrój zamienia się w doświadczenie głębokiej wiary.

"Miejska zgraja" drwi z pielgrzymów
"Pielgrzymka do Jasnej Góry" Władysława Stanisława Reymonta rozpoczyna się od przeglądu pątniczego stroju ("długie buty, sędziwa okrywka, kapelusz i parasol"). Bohater reportażu znalazł się w tłumie pod kościołem na warszawskiej Pradze: "Sam szczery lud. Twarze są proste, czarniawe od skwarów, rysy zgrubiale, ubiory szare – i widzę przez oczy tego tłumu, że ma duszę napiętą jakimś niezrozumiałym dla mnie uczuciem".
Reymont stwierdził z zadowoleniem, że wśród praskich pątników "nie ma wcale welonów, surdutów ani kapeluszy", nie ma warszawiaków. Przedstawiciele tychże pojawiają się chwilę później, w scenie wymarszu pielgrzymki. Niestety, zachowanie miejscowych nie przynosi im chluby.
"Patrząc na tych gapiów trotuarowych, co bandami stają i przeprowadzają nas głupio-ironicznymi spojrzeniami, na tę wstrętną tłuszczę, drwiącą z idących, poczułem szaloną ochotę spoliczkowania jej – ale musiałem ścierpieć. Liczyłem okna, latarnie, byłem nawet w stanie przyglądać się architekturze nowych domów warszawskich przez pięć minut, próbowałem obliczać ilość obrotów koła dorożki, byle nie widzieć tej stłoczonej, miejskiej zgrai", notował z oburzeniem autor-bohater reportażu.
Pielgrzymka do Częstochowy A.D. 1894
Reymont wyruszył wraz z pątniczą rzeszą w tę szczególną podróż z Warszawy do Częstochowy. Notował to, co widział i czego doświadczał: od szczegółów pielgrzymiego życia po cechy towarzyszy drogi (bez idealizacji, ale i bez stygmatyzowania). "Młody pisarz ukazał się tu jako niezrównany obserwator, doskonale umiejący podchwycić i odtworzyć właściwości etniczne i zawodowe grup ludzkich oraz znamienne rysy wchodzących w ich skład osobników", chwalił prof. Julian Krzyżanowski, historyk literatury, "Pielgrzymkę do Jasnej Góry" Reymonta. Również Ludwik Krzywicki, socjalista i socjolog, zauważył w recenzji tego reportażu, że tekst ten stanowi "poważny przyczynek do psychologii gromadnej".
Nikt jeszcze nie mógł przypuszczać, że za dekadę powstanie arcydzieło Reymonta poświęcone tej społeczności: "Chłopi".
Przypisem do tych Reymontowskich związków z Jasną Górą niech będzie jeszcze jedna ciekawostka. Według rodzinnej legendy Rejmentowie mieli się wywodzić od pewnego Szweda. Baltazar, bo tak ów Szwed miał na imię, był wojakiem, który wraz ze swoimi kompanami oblegał klasztor jasnogórski w 1655 roku w czasie nieszczęsnego dla Polski potopu.
Baltazar po nieudanym oblężeniu ponoć dostał się do niewoli, zamieszkał w Rzeczpospolitej, która stała się jego drugim domem. Jego potomek, o ile ta szwedzka genealogia jest prawdą, został wyróżniony przez Akademię Szwedzką najbardziej prestiżową nagrodą literacką świata.
Źródło: Polskie Radio/Jacek Puciato
Władysław Stanisław Reymont, "Z ziemi chełmskiej" - "Pielgrzymka do Jasnej Góry", Londyn 1955; "Polski słownik biograficzny", T. XXXI, Wrocław 1988-1989; Andrzej J. Zakrzewski, "Pielgrzymka na Jasną Górę w XIX w. – dwa świadectwa literackie"; Julian Krzyżanowski, "Władysław St. Reymont: twórca i dzieło", Lwów 1937; o. Janusz Zbudniewek OSPP, "Starania Władysława Reymonta o przyjęcie do Paulinów w świetle jego korespondencji", "Archiwa, Biblioteki i Muzea Kościelne", Tom 19.