Zginęło 12 osób. To była jedna z najtragiczniejszych burz w historii Polski
18 lat temu nad Wielkimi Jeziorami Mazurskimi rozegrała się tragedia. Burza określana jako "biały szkwał" wywróciła dziesiątki jachtów, pochłonęła 12 ofiar i stała się impulsem do wprowadzenia nowych zasad bezpieczeństwa na Mazurach.
2025-08-21, 09:00
Katastrofa na jeziorach
21 sierpnia 2007 roku na Wielkich Jeziorach Mazurskich doszło do jednego z najtragiczniejszych wydarzeń w historii polskiego żeglarstwa. Tego dnia synoptycy pracowali bez wsparcia jednego z kluczowych narzędzi - radaru meteorologicznego w Legionowie. To właśnie on odpowiada za większość pomiarów opadów w północno-wschodniej Polsce, w tym na obszarze Wielkich Jezior Mazurskich.
Już w południe widać było, że układ burzowy zaczyna się niebezpiecznie wypiętrzać i wyginać w łuk. Brak dostępu do pełnych danych sprawił jednak, że zjawisko nie zostało ocenione jako groźne. Dopiero gdy system znalazł się w zasięgu radaru w Gdańsku, jego gwałtowność była oczywista. Minęła jednak jeszcze godzina, zanim można było precyzyjnie oszacować skalę zjawiska. Jak pokazały późniejsze wydarzenia - to był już czas stracony na wydanie skutecznego ostrzeżenia.
Około godziny 14.30 gwałtowny front burzowy dotarł nad Wielkie Jeziora Mazurskie. Świadkowie relacjonowali charakterystyczne, rozległe kowadło chmurowe nadciągające z południa, poprzedzone warstwami Stratocumulus i Nimbostratus - formacjami typowymi dla rozbudowanych układów wielokomórkowych.
Nagle ucichł wiatr, a od południa nadciągnął masywny wał szkwałowy, którego czarna podstawa zwiastowała niebezpieczeństwo. Grzmoty rozbrzmiewały jeden po drugim, a niebo od południa dudniło coraz mocniej. Wielu żeglarzy decydowało się w tym czasie na powrót do brzegu. Ratownicy WOPR, którzy godzinę wcześniej wypłynęli na jeziora, ostrzegali przez megafony przed nadchodzącym zagrożeniem. Kapitanowie statków Białej Floty również wzajemnie alarmowali się o zbliżającej nawałnicy.
Uderzenie przyszło nagle - ciszę poprzedzającą burzę przerwał charakterystyczny, narastający szum wiatru i fal. W ciągu kilku chwil powierzchnia jeziora przybrała biały odcień. Pędzący z ogromną siłą szkwał unosił drobne krople wody, co sprawiło, że w mediach zjawisko mylnie nazwano "białym szkwałem". Faktycznie prędkość wiatru sięgnęła 35 m/s, czyli 126 km/h - to najwyższa wartość zanotowana w historii pomiarów na stacji meteorologicznej w Mikołajkach.
Po krótkim, lecz niszczycielskim epizodzie wichury nadszedł ulewny deszcz, który wkrótce przechodził w grad. Następnie wiatr osłabł, a niebo zaczęło się rozjaśniać. Całe zjawisko trwało około 10-15 minut, z czego sam huraganowy podmuch nie dłużej niż pięć minut.
Skutki były dramatyczne - pierwsze doniesienia mówiły o 39 wywróconych jachtach, jednak w kolejnych godzinach napływały następne informacje o jednostkach, które nie zostały wcześniej zgłoszone. Ostatecznie bilans okazał się znacznie wyższy - aż 60 łodzi przewróciło się na jeziorach. Część z nich zatonęła. Do dziś nie udało się ustalić dokładnej liczby - szacunki wskazują, że było to od 15 do 20 jednostek.
Woda pochłonęła 12 ofiar, a kilkadziesiąt osób zostało rannych. Ratownicy uratowali ponad 60 osób, z których tylko nieliczni mieli na sobie kamizelki ratunkowe.
PAP/Paweł Supernak Zmiany na Mazurach
Bilans wydarzeń sprzed 18 lat pokazał, jak słabo przygotowany był wówczas system ostrzegania żeglarzy. Wiele przystani nie miało żadnych procedur ani narzędzi informowania o gwałtownych zjawiskach.
Katastrofa z 2007 roku stała się jednak punktem zwrotnym. Wokół Wielkich Jezior Mazurskich zainstalowano maszty ostrzegawcze z sygnalizacją świetlną, które informują żeglarzy o zagrożeniach pogodowych. W Mikołajkach organizowane są coroczne pokazy ratownictwa wodnego, a WOPR-owcy podkreślają konieczność używania kamizelek ratunkowych i śledzenia prognoz.
Choć nazwa "biały szkwał" na stałe przylgnęła do tamtej burzy, eksperci podkreślają, że w rzeczywistości była to potężna nawałnica burzowa.
Czytaj także:
- Barbara Zdunk. Ostatnia czarownica Europy czy nieszczęśliwie zakochana podpalaczka?
- Elżbieta Batory. Zrobiono z niej seryjną morderczynię
- Christopher Robin Milne. Chłopiec, który nie chciał być Krzysiem
Źródło: incusmeteo.com/Polskie Radio/nł