Rafał Trzaskowski po wyborach. "Druga strona ma więcej pokory"
Rafał Trzaskowski w pierwszym wywiadzie po przegranej w wyborach prezydenckich podkreślił, że o wyniku przesądził brak jedności w obozie demokratycznym. Jego zdaniem wybory w 2027 roku są możliwe do wygrania, ale tylko pod warunkiem ścisłej współpracy wszystkich ugrupowań tej strony sceny politycznej. Ostrzegł, że podziały i wewnętrzne rywalizacje mogą zakończyć się "jedną wielką katastrofą".
2025-09-26, 20:50
Trzaskowski o "skręceniu w prawo" w kampanii wyborczej
Rafał Trzaskowski podczas Campus Academy 2025 w Międzyzdrojach udzielił w piątek pierwszego wywiadu po przegranej w wyborach prezydenckich. Nie zgodził się ze stwierdzeniem, że w kampanii bliżej mu było do prawicowej, niż lewicowej strony.
- Uważam, że dzisiaj prawica, lewica, nic nam kompletnie nie mówią w dyskursie politycznym. Jeżeli ktokolwiek spodziewał się, że jeżdżąc po całej Polsce, po małych miasteczkach, wsiach, my będziemy rozmawiali tylko o prawach mniejszości seksualnej, aborcji, prawach kobiet, to nie rozumie tego, co się w Polsce stało. Jeździłem po Polsce i odpowiadałem na zapotrzebowanie, które widziałem wśród wyborców i odpowiadałem na te pytania, które mi zadawali - wskazał.
Wymienił przy tym, że w centrum zainteresowania Polaków było m.in.: bezpieczeństwo, migracja, zasobność portfeli; to, jakim byłby prezydentem, czy współpraca z rządem.
Trzaskowski o współpracy koalicji rządzącej
Podczas kampanii Trzaskowski mówił o tym, że migracja powinna się Polsce opłacać gospodarczo, dlatego "800 plus powinno być wypłacane tylko, jeśli beneficjenci programu będą tu pracować, mieszkać i płacić podatki". Obóz rządzący jednak nie uchwalił tej ustawy - stało się to dopiero, gdy urząd prezydencki objął Karol Nawrocki.
- Jeżeli pyta mnie pan redaktor, czy powinna być ta ustawa uchwalona natychmiast, to pełna zgoda. Powiem więcej, obóz rządzący, demokratyczny jest silny, jak mówi jednym głosem. Niestety stało się tak, że przed kampanią wyborczą mówił jednym głosem, natomiast w kampanii wyborczej przestał - wskazał prezydent Warszawy.
Zaznaczył, że naturalna jest rywalizacja pomiędzy kandydatami, ale można prowadzić ją w sposób pokojowy lub agresywny. - Zostawiam państwu do oceny, na ile ta rywalizacja była agresywna - dodał.
Trzaskowski podkreślił, że wybory parlamentarne w 2027 roku "są do wygrania tak, jak można było wygrać wybory w 2025 roku". - Pod warunkiem, że cała strona demokratyczna będzie ze sobą współpracowała. Zobaczcie, co się stało dzisiaj w Sejmie. Jeżeli to będzie wyglądało tak, jak dzisiaj, że niektórzy będą zastanawiali się, czy bliżej im do prezydenta Nawrockiego, czy do rządu, który współtworzą, to skończy się to jedną wielką katastrofą - zauważył.
Trzaskowski o Nawrockim: przestańcie się nabijać
W ocenie polityka, do wygranej zabrakło jedności. - W polityce dzieją się dziwne rzeczy i to nie chodzi tylko o Polskę. Zawsze było tak, że po roku rządzenia, był moment miłości między rządem a ludźmi, którzy ten rząd wspierali, wyborcami. Gdzieś to się skończyło - dodał. Ocenił, że politycy powinni wyciągnąć wnioski z bezpośredniego kontaktu z wyborcą.
- Jak widzę, jak bardzo wielu naszych wyborców i nie tylko, patrząc na Karola Nawrockiego, nabija się z tego, że używa snusu, mówi tak, jak mówi po angielsku i ma taką, jaką ma postawę i robi zdjęcia, że jest rano na siłowni, to rozumiem, że niczego się kompletnie nie nauczyliśmy. Okazuje się, że ponad 51 proc. Polek i Polaków nie ma z tym żadnego problemu - stwierdził.
- Więc nauczymy się, przestańmy się nabijać, że prezydent nie mówi perfekcyjnie po angielsku - zastanówmy się, czy ma coś do powiedzenia. Przestańcie się nabijać z tego, że uwielbia snus, bo to nie jest problem dla większości Polaków. Uczmy się, że jeżeli przegrzewa się pewne rzeczy, to one zaczynają się odwracać przeciwko tym, którzy to robią - dodał.
Trzaskowski: druga strona ma więcej pokory
Prezydent pytany, czy w Koalicji Obywatelskiej często przeprowadza się badania, odpowiedział twierdząco. - Jeżeli pytacie mnie, czy druga strona bardziej słucha badań i czy ma więcej pokory - tak. Tego też musimy się nauczyć. Po naszej stronie sceny politycznej jest dużo więcej polityków, którzy twierdzą, że ich intuicja jest najważniejsza i uważam, że to też jest kolejna rzecz, której musimy się nauczyć.
Dopytywany o to, jakie popełnił błędy, Trzaskowski wskazał, że uległ presji. - Zawsze stałem przy stanowisku, że debata prezydencka powinna być jedna w pierwszej turze i druga w drugiej turze. Ta formuła debat, że dziennikarze zadają to samo pytanie wszystkim i wszyscy mają minutę, sprowadza wszystkich do takiego poziomu, gdzie wszyscy są zobowiązani do tego, by klepać te same formułki i nagle okazuje się, że ktoś, kto ma doświadczenie, umiejętności, wypada tak samo, albo niewiele lepiej, niż ktoś, kto nauczył się minutowej odpowiedzi. Trzeba było być w tej sprawie konsekwentnym - ocenił.
Zaznaczył, że liczył na to, że jeżeli ktoś domaga się debaty 1:1, "to nie stchórzy". - Gdyby Nawrocki przyszedł sam na debatę i przestał kombinować, to ona by się odbyła jeden na jeden i potoczyłaby się zupełnie inaczej. Coś, co mnie drażni, to czepianie się jednej rzeczy i potem próbowanie wmówienia wszystkim, że przez jedną debatę, wypowiedź, posypała się cała kampania - powiedział.
W ocenie Trzaskowskiego, w czasie kampanii nie zaliczył żadnej "totalnej" wpadki. - Czy to oznacza, że nie można było lepiej zrobić pewnych rzeczy? Pewnie, że można było. Tylko trzeba to było robić latami - zaplanować, być przygotowanym do tego w sposób lepszy. Widocznie tego zabrakło - kontynuował.
Czytaj także:
- Kaczyński ostrzegał o współpracy z PO. "Ma posłów, którzy jutro by poszli do Tuska"
- Szymon Hołownia w Sejmie w kontrze do PO. Urbaniak: błędy próbuje naprawić błędami
- Senyszyn uderza w Nawrockiego. "Może nie chciał, żeby syn dowiedział się, co to snus?"
Źródło: Polskie Radio/nł