Josef Mengele i jego straszne eksperymenty. Dlaczego uniknął procesu w Norymberdze?
Był lekarzem, ale zamiast leczyć, wolał zabijać i zadawać ból. Okrucieństwo stało się jego drugą naturą. Wśród więźniów Auschwitz budził przerażenie. Nazywano go "Aniołem Śmierci". W jaki sposób po klęsce nazistów Josefowi Mengele udało się uniknąć kary?
2025-11-28, 08:00
Posłuchaj podcastu "Sala 600. Świadkowie Norymbergi". To projekt dokumentalny Instytutu Pileckiego realizowany we współpracy ze Studiem Reportażu Polskiego Radia. Wykorzystano w nim m.in. materiały archiwalne Polskiego Radia i współczesne wywiady z osobami pracującymi w archiwum w Norymberdze.
Sadysta z Auschwitz
Josef Mengele (1911-1979), doktor nauk medycznych, działacz nacjonalistyczny i nazistowski, członek NSDAP, hitlerowski żołnierz, SS-Hauptsturmführer, w okresie od maja 1943 roku do stycznia 1945 roku zatrudniony był jako lekarz obozowy (niem. Lagerarzt) w KL Auschwitz-Birkenau.
Do zadań takich funkcjonariuszy należało sprawowanie nadzoru nad częściami obozu przeznaczonymi dla chorych więźniów, zapobieganie epidemiom poprzez kontrolę warunków sanitarnych, a także dokonywanie selekcji więźniów transportowanych do Auschwitz, czyli decydowanie, kogo należy od razu zamordować, a kto nadaje się jeszcze do niewolniczej pracy.
Niektórzy z lagerartzów prowadzili ponadto tzw. "działalność naukową" - pod tym terminem kryły się pseudomedyczne eksperymenty na więźniach, które w większości przypadków kończyły się bolesną śmiercią poddanych "testom" ludzi. Wśród ofiar tych sadystycznych praktyk było wiele dzieci. Josef Mengele wsławił się szczególnie okrutnymi "badaniami genetycznymi" nad przywiezionymi do Auschwitz bliźniętami.
Brutalność i swoboda, z jaką zabijał, uczyniły z niego legendę "monstrum w ludzkiej skórze". Relacje świadków oraz tych, którzy przeżyli spotkanie z doktorem Mengelem, wywołują ciarki na plecach. Nic więc dziwnego, że już w maju 1945 roku Niemiec znalazł się na liście amerykańskiej komisji do spraw zbrodni wojennych, której zadaniem było pochwycenie żyjących jeszcze nazistów uznanych za największych zbrodniarzy reżimu Adolfa Hitlera.
Richard Baer, Josef Mengele i Rudolf Höss na jednym z najsłynniejszych zdjęć komendantów obozu Auschwitz. Fot. Wikimedia/domena publiczna Milion marek za głowę "bestii"
Josef Mengele znalazłby się zapewne na ławie oskarżonych w tzw. procesie lekarzy w Norymberdze, trwającym od grudnia 1946 roku do sierpnia 1947 roku, w wyniku którego skazano (na więzienie lub karę śmierci) innych dokonujących eksperymentów na ludziach lekarzy - m.in. Karla Gebhardta, Fritza Fischera, Helmuta Vettera czy Friedricha Entressa. Wyglądało jednak na to, że doktor zapadł się pod ziemię. Nikt nie potrafił go namierzyć.
Po tym, jak nie udało się postawić "Anioła Śmierci" przed norymberskim trybunałem wojskowym, zachodnioniemiecka prokuratura począwszy od 1959 roku wystawiała kolejne nakazy aresztowania zbrodniarza, za pomoc w jego ujęciu oferując nagrodę w wysokości miliona marek. Jeden z listów gończych wystawiono w 1981 roku, dwa lata po śmierci Mengelego.
Nagrody pieniężne obiecały także władze Izraela, Centrum Szymona Wiesenthala oraz gazeta "The Washington Times". Trzy dekady po procesach w Norymberdze Josef Mengele pozostawał ostatnim nieosądzonym zbrodniarzem z pierwszego szeregu najgorszych niemieckich nazistów. Fakt, że przez tyle lat pozostał nieuchwytny, nie pozwalał na symboliczne zamknięcie sprawy rozliczenia morderców z III Rzeszy.
Josef Mengele na paszportowej fotografii z 1956 roku. Fot, Wikimedia/domena publiczna Tu leży Mengele
Dopiero w 1985 roku na podstawie informacji wywiadowczych udało się ustalić niemal z całkowitą pewnością, że grób Josefa Mengelego znajduje się w Ameryce Południowej, która po II wojnie światowej była częstym celem ucieczek nazistów. Potwierdzenie uzyskano w 1992 roku dzięki badaniom DNA. Ponieważ członkowie rodziny Mengele nie byli zainteresowani przesłaniem szczątków do Niemiec, szkielet doktora został pomocą dydaktyczną na wydziale medycznym Uniwersytetu w São Paulo.
Dlaczego bliscy Mengelego w pewnym sensie wyparli się go po odkryciu jego zwłok? Przyczyną tego mogły być wyrzuty sumienia, które narosły w nich przez lata pomocy w ukrywaniu się zbrodniarza, a także swoiste zmęczenie koniecznością utrzymywania tego działania w tajemnicy. Rolf Mengele, syn doktora, w wywiadach przyznawał, że wiadomość o śmierci ojca przyjął z ulgą.
Zapewne obawiał się też, że powrót prochów Mengelego do Niemiec jeszcze bardziej pogrąży wizerunek rodziny. Nie ulega bowiem wątpliwości, że na ludziach, którzy umożliwili "Aniołowi Śmierci" ucieczkę z Niemiec, a potem przez lata w sekrecie pomagali mu dożyć starości, ciążyła odpowiedzialność nie tylko z punktu widzenia kodeksu karnego, lecz także w sensie moralnym.
Krewni Josefa Mengele nie zdecydowali się go wydać, stawiając rodzinną lojalność ponad współczucie wobec ofiar jego okrucieństwa, którym w ten sposób odmówili prawa do dochodzenia sprawiedliwości. Gdy prześledzi się szlak ucieczki doktora Mengele, widać, jak wiele wysiłku włożono w to, by udało mu się uniknąć stanięcia przed jakimkolwiek trybunałem.
Kryminalistyczna rekonstrukcja tożsamości czaszki Josefa Mengele jeszcze przed badaniami DNA. Fot. Wikimedia/domena publiczna Odyseja "Anioła Śmierci"
17 stycznia 1945 roku, gdy pod Krakowem stanęły oddziały Armii Czerwonej, Josef Mengele pośpiesznie spakował całą dokumentację swoich nieludzkich eksperymentów i wyjechał z Auschwitz do oddalonego o 300 kilometrów obozu koncentracyjnego Gross-Rosen (okolice wsi Rogoźnica na Dolnym Śląsku), gdzie podjął obowiązki lekarza obozowego.
Był tam niecałe dwa tygodnie, ale i tak poświęcił ten czas na selekcje więźniów. Podobnie było niedługo potem w obozie w Ravensbrück, gdzie Mengele udał się podczas ewakuacji Gross-Rosen tuż przed nadejściem wojsk radzieckich.
W jakiś czas później w mundurze Wehrmachtu i pod fałszywym nazwiskiem znalazł się w szpitalu polowym na terenie Czechosłowacji. Tam, z pomocą znajomego lekarza, doczekał końca wojny, a w czerwcu 1945 roku stał się jeńcem amerykańskiej armii nacierającej na Niemców od zachodu.
Amerykanie nie byli tak skorzy do drążenia tożsamości pojmanych żołnierzy, jak Sowieci. Ponadto przed zdemaskowaniem ochronił Mengelego fakt, że nie miał, jak inni SS-mani, tatuażu z oznaczeniem grupy krwi na wewnętrznej stronie przedramienia. Wykonanie tatuażu było wbrew poczuciu estetyki lekarza, który dużą wagę przykładał do wyglądu zewnętrznego.
Po pewnym czasie jeńcy zostali zwolnieni. Josef Mengele częściowo piechotą, częściowo na rowerze, nocując przez pewien czas u znajomego z NSDAP, przedarł się w okolice rodzinnego Günzburga. W tajemnicy przekazał swojej rodzinie, że ukrywa się w lesie, później zaś, wciąż z fałszywym dowodem tożsamości, zatrudnił się jako parobek w leżącym na uboczu gospodarstwie w Górnej Bawarii.
Spędził tam trzy lata do lata 1948 roku, a więc mniej więcej ten sam okres, w którym w Norymberdze Międzynarodowy Trybunał Wojskowy osądził głównych zbrodniarzy nazistowskich (proces ten jest tłem filmu "Norymberga" w reżyserii Jamesa Vanderbilta, w którym główne role zagrali Russel Crowe i Rami Malek), a następnie w serii kolejnych procesów skazywano na więzienie lub śmierć kolejnych funkcjonariuszy państwowych i innych nazistów aktywnie uczestniczących w zbrodniach przeciw ludzkości.
Identyfikowanie czaszki Josefa Mengele w wykonaniu amerykańskich lekarzy medycyny sądowej w latach 80. XX wieku. Fot. Wikimedia/domena publiczna Przestraszony Mengele był świadom, że gdyby wpadł, z pewnością podzieliłby los tych, o których czytał w gazetach. Wbrew mitom, jakie ukuto na jego temat, nie był urodzonym demonem czy szaleńcem, który nie zdawał sobie sprawy z tego, że krzywdzi ludzi. Jego żywiołowy sadyzm został stworzony w samym Auschwitz, dlatego więc, gdy jego "misja" w obozie dobiegła końca, zabrał ze sobą wszystkie dowody z zamiarem ich zniszczenia.
Dlatego też, wyjaśniając rodzinie motywy swego ukrywania się, kłamał, że nie dopuścił się żadnej z tych rzeczy, które zarzuca mu się w prasie, zaś ci, którzy chcą go aresztować, próbują wmanewrować go w obłęd zbiorowej odpowiedzialności. Wniosek był jeden: Mengele musi uciec z kraju, bo tu zagrażają mu "nie sędziowie, tylko mściciele", jak powtarzał wiele lat później.
Rodzina, która dzięki licznym doniesieniom mogła przez te lata zorientować się nieco dokładniej w charakterze pracy, jaką Josef wykonywał w Auschwitz, popierała pomysł wyjazdu nie tylko z troski o człowieka, który mimo wszystko był bliskim krewnym, lecz także z przeciwnych pobudek - trudno było jej kontaktować się z kimś, kto okazał się potworem. Odpowiadało jej ograniczenie wzajemnych stosunków do kwestii organizacyjnych, dzięki czemu mogli mieć poczucie, że obowiązki rodzinne zostały spełnione.
Rozpoczęto przygotowania do wyjazdu. Wybór padł na Argentynę. Z pomocą rodziny i organizacji Kameradenwerk, stworzonej przez zamieszkałych w Argentynie niemieckich emigrantów sympatyzujących z nazizmem, latem 1949 roku Mengele wyruszył w podróż tzw. "szczurzym szlakiem". Był to cały system kryjówek w Europie, którego jednym z ostatnich przystanków był port we włoskiej Genui, skąd odpływały transatlantyki do Buenos Aires. Tą samą trasą do Ameryki Południowej rok później przedostał się Adolf Eichmann, główny organizator Holokaustu.
Na statek doktor Mengele dostał się z fałszywym paszportem jako Helmut Gregor. Rozpoczynał się właśnie nowy, trwający 30 lat okres jego życia. Wbrew pozorom nie był to szczęśliwy czas. Choć Mengele wymknął się wymiarowi sprawiedliwości, miał odtąd nie zaznać spokoju, skazany na ciągłe ukrywanie się, unikanie kontaktów z ludźmi, ze świadomością, że stał się ciężarem dla najbliższej rodziny (jego żona zażądała rozwodu jeszcze przed jego ucieczką za ocean).
Zestawienie fotografii Josefa Mengele z 1938 roku (z lewej i w środku) oraz z 1956 roku (z prawej). Fot. DPA/AFP/EAST NEWS Wielokrotnie zgubiony
Przez całą dekadę Mengelego, podobnie jak Eichmanna, poszukiwali agenci izraelskiego Mosadu. I, jak wyznał po latach jeden z funkcjonariuszy, znaleźli go już w 1960 roku. Przyznał się do tego w 2008 roku ówczesny minister izraelskiego rządu, a w przeszłości szpieg Mosadu Rafi Eitan.
Problem polegał na tym, że miejsce pobytu doktora z Auschwitz namierzono podczas akcji mającej na celu schwytanie Adolfa Eichmanna. Aby nie narażać pierwotnej misji, zdecydowano, że Mengele musi pozostać na wolności. Plan aresztowania Eichmanna powiódł się, ale gdy później agenci ponownie zjawili się w Buenos Aires, Mengele przepadł bez śladu. I tym razem ukrył się tak skutecznie, że już nie udało się go odnaleźć. Później okazało się, że wyjechał do Brazylii.
Zmarł 7 lutego 1979 roku, gdy podczas pływania doznał udaru mózgu i utonął. Pochowano go na cmentarzu w Embu w regionie Sao Paulo. Na nagrobku napisano "Wolfgang Gerhard", bo takiego nazwiska używał przez osiem ostatnich lat życia.
Po zidentyfikowaniu jego szczątków i kolejnych dochodzeniach zaczęły wychodzić na jaw bulwersujące fakty, które dowodziły wyjątkowej nieudolności władz europejskich i rozmaitych służb państwowych. Okazało się, że jeszcze w połowie lat 50. poprzez ambasadę Niemiec Zachodnich uzyskał pozwolenie na stały pobyt w Argentynie pod swoim prawdziwym nazwiskiem, po czym użył tego samego dokumentu, by uzyskać paszport na podróż do... Niemiec.
Jako Josef Mengele przyleciał do ojczyzny, odwiedził rodzinny Günzburg, a potem zabrał syna Rolfa (któremu jednak powiedziano, że to "wujek Fritz") na narty do Szwajcarii. Przy okazji zakochał się w swojej szwagierce, wdowie po bracie Karlu. Następnie, przez nikogo nie niepokojony, powrócił do Argentyny. Po raz drugi z krótką wizytą Josef Mengele pojawił się w 1959 roku. Odwiedził wówczas chorego ojca. Choć wydano już wówczas nakaz aresztowania doktora, ponownie wymknął się niezauważony.
I tylko ofiary "Anioła Śmierci", które w nocy dręczyły koszmary, nie chciały zapomnieć o jego zbrodniach. Gdy w 1985 roku w Izraelu zainscenizowano proces Mengelego, podczas którego zeznawała setka osób poddanych przez niego torturom, świat nagle na nowo zainteresował się sprawą doktora z Auschwitz. Wydarzenie to wywołało tak duże emocje, że już niebawem na serio zabrano się za poszukiwanie zbrodniarza. Tak właśnie natrafiono na grób w Embu.
Czaszka Josefa Mengele prezentowana przez lekarza medycyny sądowej Daniela Munoza z Uniwersytetu w São Paulo w Brazylii. Fot. AP/East News Źródło: Polskie Radio/Michał Czyżewski
Bibliografia:
- Ulrich Völklein, "Josef Mengele. Doktor z Auschwitz", tłum. Artur Kuć i Urszula Poprawska, Warszawa 2011
- Thomas Keenan i Eyal Weizman, "Mengele's Skull. From witness to object", w: "Cabinet", nr 43, Nowy Jork 2011
- Israeli ex-agent: We allowed Nazi doc to escape", strona internetowa NBC News, 2 września 2008