Szef ABW i prokuratura odpierają zarzuty
Krzysztof Bondaryk oświadczył, że doniesienia o jego wpływie na postępowanie i decyzje kadrowe w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie są insynuacją.
2011-06-24, 17:09
Odniósł się w ten sposób do artykułu "Gazety Wyborczej", w którym napisano, że prokuratorowi, który badał nieprawidłowości u operatora Ery, odebrano wszystkie śledztwa. Gazeta zastanawia się, czy stało się tak dlatego, że dotarł za wysoko i natknął się na podejrzaną transakcję szefa ABW.
W wielowątkowym śledztwie dotyczącym wyłudzania pieniędzy na "puste faktury" prokurator Andrzej Piaseczny z warszawskiej prokuratury okręgowej natknął się na wątek operatora sieci komórkowej. Wśród nich jest podejrzenie, że firma ta sprzedała po zaniżonej cenie służbowe auto szefowi ABW. W odpowiedzi na to Krzysztof Bondaryk napisał w oświadczeniu, że nie naruszył norm prawnych i nie wiedział nic o wspomnianym w artykule postępowaniu przygotowawczym.
"Buntu prokuratorów nie było"
Prokuratura Okręgowa w Warszawie napisała, że Zastępca Prokuratora Okręgowego Małgorzata Adamajtys była uprawniona do odebrania prokuratorowi Andrzejowi Piasecznemu prowadzonych przez niego postępowań przygotowawczych. Decyzja w tym przedmiocie mogła mieć formę ustną i nie wymagała uzasadnienia. Podyktowana była jedynie względami merytorycznymi. Według prokuratury, w postępowaniach stwierdzono uchybienia, w związku z czym w stosunku do prokuratora Andrzeja Piasecznego zostało wdrożone postępowanie służbowe.
Prokuratorzy, którym zostały przekazane sprawy dotychczas prowadzone przez prokuratora Andrzeja Piasecznego gwarantują rzetelną i obiektywną ich kontynuację - czytamy w oświadczeniu. Jego autorzy zapewniają też, że w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie nie było "buntu prokuratorów”.
REKLAMA
IAR, aj
REKLAMA