Zamieszki w Anglii: bezkarny tłum i bezradna policja
Przez całą noc w Londynie, Birmingham i Liverpoolu trwały zamieszki, rozboje, a także podpalanie domów i plądrowanie sklepów.
2011-08-09, 07:30
Posłuchaj
Rozruchy rozpoczęły się trzy dni temu od protestu przeciw śmierci 29-letniego Marka Duggana, zastrzelonego podczas próby zatrzymania. Najgorsza sytuacja jest w stolicy. W dzielnicy Hackney doszło do starć chuliganów z policją. Bandyci podpalali budynki również w Lewisham, Peckham, Croydon i w Clapham. W Canning Town we wschodnim Londynie 25 uzbrojonych w młotki bandytów wtargnęło do McDonalda. Wynieśli z baru jedzenie i pieniądze z kas. Grupy rabusiów pojawiły się też w dostatnim zachodnim Londynie, gdzie podpalono galerię handlową.
Do opanowania sytuacji skierowano co najmniej 17 tysięcy policjantów - również spoza miasta. Po raz pierwszy od początku rozruchów użyto samochodów opancerzonych. Sieć BBC pokazuje płonące budynki, akcję gaśniczą i policję, wzywającą chuliganów do zaprzestania rozboju. - Tu siły porządkowe. Wzywamy wszystkich do przerwania walki i do rozejścia się - mówiła policja.
Bezkarność tłumu
W Clapham grupy chuliganów podpaliły wielki magazyn sieci Sony. Od dnia zajęły się sąsiednie posesje. Mieszkańcy mówią o całkowitej bezkarności tłumu i nieudolnych, spóźnionych działaniach policji.
- Gdy wszystkie te budynki stanęły w płomieniach na ulicy zapanował kompletny chaos. Napastnicy bezczelnie i całkiem otwarcie niszczyli i plądrowali dzielnicę przez godzinę, a potem przez drugą... Policja działała zupełnie nieskutecznie. Właściwie nie robiła nic - mówił jeden z mieszkańców Clapham.
Według policyjnych komunikatów w nocy z poniedziału na wtorek w Londynie zatrzymano 334 osoby, a 69 postawiono zarzuty.
W związku z rozruchami premier David Cameron przerwał urlop w Toskanii i zapowiedział powrót do Londynu. Urlop przerwali też burmistrz stolicy i minister spraw wewnętrznych.
Zamieszki w Croydon (fot. PAP/EPA/FACUNDO ARRIZABALAGA)
IAR, sm
REKLAMA