Rozruchy w Manchesterze najpoważniejsze od 30 lat
W centrum miasta młodzi ludzie rabowali sklepy, wybijali szyby w witrynach sklepowych, podkładali ogień i atakowali policjantów. Sytuacja uspokoiła się natomiast w Londynie.
2011-08-10, 06:46
Posłuchaj
Zamieszki, które w nocy z soboty na niedzielę wybuchły w Londynie, w kolejnych dniach przeniosły się do innych miast, a we wtorek wieczorem także do Manchesteru. Na głównej ulicy handlowej, Market Street, podpalono sklep z odzieżą Miss Selfridge, zdemolowano i splądrowano też kilka innych sklepów.
Szturmowe oddziały policji odparły próbę wtargnięcia grupy nastolatków do centrum handlowego Arndale, gdzie znajduje się wiele sklepów ze sprzętem sportowym i elektroniką, jakie są najczęściej rozgrabiane.
- Ta przemoc jest kompletnie nieuzasadniona. Nie ma żadnego powodu do protestów, ani też nie było zdarzenia, które mogło je wywołać. Takiej fali przemocy, grabieży i przestępczości jeszcze nie widziałem - stwierdził wiceszef miejscowej policji Garry Shewan
Shewan, który w policji pracuje od 1980 roku, dodał, że zamieszki dotykają "serca dwóch największych brytyjskich miast" i wezwał mieszkańców do niepopierania chuliganów. Poinformował, ze rozpoczęła się operacja wyłapywania rabujących sklepy. - Jutro rano dokonamy aresztowań - zapewnił wiceszef policji.
REKLAMA
Policja poleciła mieszkańcom Manchesteru, by trzymali się z dala od centrum. W mieście stanął transport i nie kursują taksówki. Wiele sklepów zamknęło się przed czasem, spuszczając żaluzje. Nieczynne są puby i bary.
Do tej pory aresztowano w Manchesterze i Salford 47 osób.
REKLAMA
mr
REKLAMA