Dowódca powstańców chce przeprosin od Londynu
Dwóch synów płk Muammara Kaddafiego blokowało poddanie się miasta Bani Walid w ręce nowych władz do soboty, teraz jednak uciekli – powiedział BBC szef nowego rządu.
2011-09-05, 14:50
Posłuchaj
Saif al-Islam i Mutassim Kaddafi blokowali negocjacje ws. poddania się miasta Bani Walid. Wcześniej powstańcy poinformowali, że negocjacje zostały zerwane i nieuchronny jest szturm na miasto.
Mustafa Abdeldżalil, szef Tymczasowej Rady Narodowej, zapewnił jednak BBC że negocjacje będą trwały aż do wyczerpania terminu w sobotę.
Zobacz galerię: dzień na zdjęciach
Tymczasem jeden z czołowych dowódców powstania przeciwko reżimowi Muammara Kaddafiego zażądał od USA i Wielkiej Brytanii oficjalnych przeprosin za rolę, jakie państwa te odegrały w jego schwytaniu, osadzeniu i torturowaniu w Libii w 2004 roku.
REKLAMA
Jak wynika z dokumentów znalezionych w biurach i aresztach w Trypolisie, Abdel Hakim Belhadż został przekazany przez CIA i MI6 Libijczykom, żeby ci torturami wydobyli z niego zeznania. Według brytyjskiego „Timesa” w 2004 roku zgłosił się on z prośbą o azyl polityczny w Wielkiej Brytanii do ambasady w Kuala Lumpur. Podejrzewając go o związki z fundamentalistami i terrorystami, MI6 aresztowało go w Bangkoku i z pomocą CIA przekazało służbom libijskim, które więziły go i torturowały przez blisko 4 lata. Gdy wybuchło powstanie Belhadż, który w 2008 roku opuścił więzienia w ramach amnestii, dowodził 8-tysięcznym zgrupowaniem partyzantów, które zdobyło Trypolis.
Łącznikiem ze strony libijskiej miał w tych kontaktach być Musa Kusa, minister spraw zagranicznych i bliski doradca Muammara Kaddafiego, który w marcu 2011 zdezerterował i uciekł do Londynu.
Inne dokumenty znalezione w Trypolisie dowodzą, że chińscy producenci broni prowadzili jeszcze w lipcu rozmowy z przedstawicielami libijskiego reżimu na temat dostaw sprzętu – napisał „Globe and Mail”. Rzecznik chińskiego MSZ przyznał, że przedstawiciele pułkownika Kaddafiego odwiedzili Pekin, ale – jak powiedział – nie zawarto żadnych kontraktów i nie dokonano żadnych dostaw broni. W czasie, gdy Chińczycy toczyli rozmowy na temat sprzedaży broni, obowiązywało całkowite embargo nałożone przez ONZ.
sg
REKLAMA
REKLAMA