Poznański Czerwiec '56. Największa masakra w historii PRL [POSŁUCHAJ]
W czerwcu 1956 roku na ulice Poznania wysłano około 8 tysięcy żołnierzy, 300 czołgów, kilkadziesiąt transporterów opancerzonych i samoloty. Posłuchaj archiwalnych nagrań Polskiego Radia.
2024-06-28, 06:00
28 czerwca 1956 roku robotnicy w poznańskich Zakładach im. Stalina (obecnie im. Hipolita Cegielskiego) rozpoczęli strajk generalny, który przerodził się w wielotysięczną manifestację, a następnie w walki uliczne.
Więcej na stronie serwisu specjalnego www.poznan56.polskieradio.pl
O godzinie 6.30 zakładowe syreny dały znak do rozpoczęcia protestu. Robotnicy opuścili zakład i w zwartym pochodzie ruszyli pod siedziby Miejskiej Rady Narodowej i Komitetu Wojewódzkiego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Do protestujących przyłączali się pracownicy innych zakładów.
REKLAMA
Posłuchaj
Demonstranci śpiewali po drodze hymn narodowy, "Rotę" i pieśni religijne, między innymi "Boże, coś Polskę" z frazą "Ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie". Pojawiły się biało-czerwone sztandary i transparenty z hasłami ekonomicznymi, np. "Żądamy podwyżki płac", "Chcemy chleba", "Jesteśmy głodni", "My chcemy wolności" czy "Precz z czerwoną burżuazją".
Powiązany Artykuł
Poznań 1956 - zobacz serwis specjalny
Zgromadzony o godzinie 9. na placu Józefa Stalina (obecnie Adama Mickiewicza) tłum liczył około 100 tys. osób. Delegacja manifestantów spotkała się z przewodniczącym prezydium Miejskiej Rady Narodowej Franciszkiem Frąckowiakiem i zażądała przyjazdu premiera Józefa Cyrankiewicza lub I sekretarza KC PZPR Edwarda Ochaba. Następnie delegacja spotkała się z sekretarzem propagandy KW PZPR Wincentym Kraśką, gdzie ponowiła wcześniejsze żądania. Kraśko próbował przemówić do tłumu, ale ludzie nie chcieli słuchać partyjnej nowomowy.
Wkrótce zaczęto plądrować budynki władz, manifestanci wkroczyli do gmachu MRN i KW PZPR. Pozrywano czerwone sztandary i wywieszono hasła protestacyjne. W tłumie rozeszła się nieprawdziwa plotka o aresztowaniu robotniczej delegacji. Część protestujących ruszyła pod więzienie przy ulicy Młyńskiej, żeby uwolnić rzekomo aresztowanych robotników. Po wtargnięciu do więzienia zdobyto około 80 jednostek broni i amunicji.
Posłuchaj
REKLAMA
W tym czasie inna grupa robotników ruszyła na ulicę Jana Kochanowskiego, gdzie mieścił się gmach Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Manifestanci zostali oblani wodą z hydrantów, na co odpowiedzieli kamieniami. Około godz. 10.40 z okien Urzędu Bezpieczeństwa padły pierwsze strzały. Rozpoczęła się wymiana ognia, a wkrótce walki objęły całe miasto. Robotnicy używali butelek z benzyną oraz broni zdobytej w więzieniu i na posterunkach MO, w sumie około 200 sztuk broni.
Do tłumienia demonstracji postanowiono użyć wojska. Władze wprowadziły blokadę telekomunikacyjną miasta i godzinę policyjną między 21 a 4 rano.
29 czerwca wieczorem premier Józef Cyrankiewicz wygłosił przemówienie radiowe, w którym padła między innymi słynna groźba, że "każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie".
Posłuchaj
Pojedyncze walki w mieście trwały jaszcze 30 czerwca rano.
REKLAMA
Brakuje dokładnych danych co do ofiar. W dawniejszej literaturze przedmiotu podawano liczbę 73 lub 74. Najnowsze badania mówią o 57 ofiarach, a pion śledczy IPN podaje liczbę 58. Najmłodszą ofiarą buntu był Romek Strzałkowski, który miał zaledwie 13 lat.
pd/mk/im
REKLAMA