Język urzędowy przyjazny obywatelom
Nie ma osoby, która w swoim życiu uniknęłaby kontaktu z urzędem. Często trudno nam zrozumieć, co urzędnik chciałby nam przekazać. Dlatego właśnie od prawie roku, prowadzona jest kampania „Język urzędowy przyjazny obywatelom”.
2013-05-22, 11:45
Posłuchaj
Inicjatywa Rzecznika Praw Obywatelskich i Rady Języka Polskiego ma za zadanie sprawić, by zwiększyła się komunikatywności języka prawniczego w pismach oraz wypowiedziach o charakterze urzędowym, w PR24 wyjaśniał dr Tomasz Kowalczuk z Wydziału Polonistyki UW.
Jednym z pomysłów jest dołączanie do pism urzędowych swego rodzaju legendy, która tłumaczyłaby w sposób zwięzły, co urzędnik chciałby przekazać, ale organizatorzy akcji są sceptycznie do niego nastawieni:
REKLAMA
- Jest to pomysł trochę karykaturalny. Jakbyśmy zaprzeczali sami sobie. Mówilibyśmy, że tutaj jest formułka, a obok o co w rzeczywistości chodzi. Myślę, że to nie ma sensu i jest to prowokacja – ocenił Gość PR24.
Zawiłość pism wynika czasami z myślenia urzędników. Uważają często, że stworzone w skomplikowany sposób pismo jest po prostu mądrzejsze.
- Oczywiście. Im mądrzej, tym głupiej – jak powiedział jeden pan. Był to Witold Gombrowicz. Moim ulubionym przykładem jest słowo „posiadać”. My wszystko posiadamy. Kiedyś usłyszałem, że nawet długi, co jest kompletnym zaprzeczeniem. Tak samo lekarz nie posiada czasu. W języku polskim jest doskonałe słowo, które pasuje do powyższych stwierdzeń – „mieć”. Ma ono jednak jeden feler. Jest krótkie i pospolite – podsumował dr Tomasz Kowalczuk.
PR24/TK
REKLAMA
REKLAMA