Dlaczego polscy inwestorzy powinni bać się bankructwa Ameryki
To już nie żarty – jak twierdzą analitycy, amerykańskie kłopoty z budżetem i długiem, mogą boleśnie uderzyć w polski rynek akcji, a po jakimś czasie w złotego. Jeśli Ameryka nie rozwiąże swoich problemów, wyceny akcji oraz wartość polskiej waluty mogą tracić na wartości. Już teraz jest bardzo nerwowo.
2013-10-16, 13:05
Posłuchaj
- Polscy inwestorzy, podobnie jak inwestorzy na całym świecie, powinni obawiać się kłopotów Ameryki. I to z kilku powodów - mówi portalowi gospodarka.polskieradio.pl Marcin Kiepas z firmy Admiral Markets.
W czasie globalnych kłopotów inwestorzy uciekają z rynków wschodzących
Przede wszystkim government shutdown i brak podwyższenia limitu długu (a więc brak możliwości regulacji zobowiązań USA), spowoduje wśród inwestorów globalnych spadek apetytu na ryzyko, a wtedy pieniądze szukają „bezpiecznej przystani”, odpływając z rynków akcji i rynków wschodzących. A właśnie takim rynkiem jest Polska. - Co to oznacza dla wycen akcji na GPW, gdy najwięksi gracze uciekają z rynku, nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć – mówi Kiepas.
Podobny mechanizm, w dłuższym okresie może dotyczyć złotego. Pomimo, że do 17 października, czyli do dnia do którego USA muszą znaleźć rozwiązanie jeśli nie chcą zbankrutować, został tylko jeden dzień, złoty spisuje się bardzo dobrze. Kiepas podkreśla, że od 3 tygodni polska waluta systematycznie się umacnia się w relacji do euro i pozostaje stabilna w relacji do dolara.
Takie zachowanie, wspierane przez coraz częstsze sygnały ożywienia w polskiej gospodarce, może sugerować, że inwestorzy założyli, iż do porozumienia budżetowego w USA ostatecznie dojdzie – mówi analityk.
- Gdyby jednak się mylili, to pomimo obecnego dobrego zachowania, nic nie uchroni złotego przed przeceną wynikającą z nagłego skoku awersji do ryzyka – podkreśla Kiepas. Jak jednak pociesza, jednak skala osłabienia złotego nie powinna być wówczas przesadnie duża.
Podobnie sytuację ocenia Łukasz Bugaj z DM BOŚ. - Złoty pozostaje spokojny w obliczu tych zawirowań. Podobnie sytuacja się ma rynku akcji, który nawet jest wyżej niż w miejscu, kiedy ostatnie problemy polityków w USA wyszły na jaw. Oznacza to, że inwestorzy podchodzą do tego z dystansem, gdyż wiedzą, że w istocie chodzi tylko o polityczne przepychanki, które prędzej czy później muszą się skończyć. Tak było przecież rok i dwa lata temu i zapewne będzie się to powtarzało w przyszłości.
- W dłuższym okresie tak nieodpowiedzialne zachowanie polityków za oceanem podważa jednak zaufanie do tego kraju i oznacza, że docelowo dolar przestanie być walutą rezerwową świata i inne kraje będą szukały alternatyw ze względu na chęć uniezależnienia się od kaprysów waszyngtońskiej klasy politycznej, która jak widać potrafi przyprawić o niemały ból głowy – mówi Bugaj.
Ameryka budzi nerwowość na polskim parkiecie
Wpływ kłopotów z uzgodnieniem przez amerykańskich polityków kwestii deficytu budżetowego i zwiększenia limitu zadłużenia widoczny jest na rynkach finansowych na niemal całym świecie mówi Roman Przasnyski z Open Finance.
Także polscy inwestorzy odczuwają skutki przedłużających się do ostatniej chwili negocjacji, poprzez wzrost nerwowości na warszawskim parkiecie. Wahania indeksów i kursów akcji są w ostatnich dniach większe niż zazwyczaj, nastroje zmieniają się często diametralnie pod wpływem pojawiających się doniesień ze Stanów Zjednoczonych, nawet w trakcie jednej sesji, czego byliśmy świadkami we wtorek i środę.
REKLAMA
Takie rozchwianie sytuacji utrudnia oczywiście podejmowanie decyzji inwestycyjnych. Mogą być zadowolenie jedynie gracze nastawieni spekulacyjnie. Objawów paniki na razie jednak nie widać.
Widać natomiast, że nerwowość przeszkadza wyraźnie naszym indeksom, szczególnie największych spółek, w kontynuacji tendencji wzrostowej, na którą szanse zwiększyły się w ostatnich kilku dniach, gdy WIG20 zdołał zaatakować poziom 2500 punktów. Gdy napięcie i niepewność ustąpią, prawdopodobnie zobaczymy dalszy ruch w górę - pociesza Przasnyski.
Niewypłacalność USA byłaby wiekszym wstrząsem niz poprzednie kryzysy
Sytuacja w Stanach Zjednoczonych wpływa zdecydowanie na rynki finansowe z oczywistych względów. Inwestorzy nie lubią niepewności,. Ewentualna niewypłacalność amerykańskiego rządu byłaby wydarzeniem nieporównanie bardziej niebezpiecznym niż jakikolwiek wcześniejszy kryzys - podkreśla Przasnyski.
Słaba Ameryka to słaby dolar i kłopoty z rozliczeniami transakcji
Rząd Stanów Zjednoczonych jest jednym z największych dłużników, więc jakiekolwiek zachwianie w regulowaniu jego zobowiązań natychmiast przełożyłoby się na kłopoty u największych wierzycieli, głównie posiadaczy amerykańskich obligacji skarbowych. Poważnych perturbacji można by się obawiać na rynkach walutowych. Osłabienie dolara, oczywiste w takiej sytuacji, spowodowałoby wzrost cen surowców oraz kłopoty z rozliczaniem transakcji, dla których dolar jest walutą podstawową.
REKLAMA
Ameryka nie ma problemów z gospodarka ale z politykami
Innego zdania jest analityk Łukasz Bugaj z Domu Maklerskiego BOŚ. Jak podkreśla, Ameryka aktualnie nie ma problemów ze swoją gospodarką czy rynkiem finansowym.
Co stwarza zagrożenie to w istocie nieodpowiedzialności tamtejszych polityków i to przede wszystkich ich złych posunięć inwestorzy mogą się w pewnym stopniu obawiać. Słowa „bać” tutaj nawet był nie użył. Lepszym określeniem w tym miejscu wydaje się być „mieć na uwadze” - podkresla Bugaj.
Nadal ważniejsze dla polskich inwestorów są informacje z Polski, nie z Ameryki
Jak twierdzi analityk, warto pamiętać i śledzić wydarzenia za oceanem, ale nie można się oszukiwać, że to one są najważniejszym czynnikiem wpływającym na decyzje inwestorów. - Wciąż żyjemy w Polsce i na giełdzie są handlowane akcje spółek w większości działających w naszym kraju. Oznacza to, że zachowanie krajowej gospodarki nadal powinno dominować przy analizie perspektyw krajowego rynku akcji – podkreśla Bugaj.
Grożą nam krótkoterminowe turbulencje
To na co amerykańscy politycy mogą mieć wpływ, to krótkoterminowe wahania cen aktywów, podobnie zresztą jak i krajowi politycy, o których nie warto zapominać. - Przypomnijmy sobie zamieszanie z OFE i jakie wywarło ono piętno na GPW – było ona negatywne, ale krótkotrwałe, podobnie jest w przypadku polityków amerykańskich. No chyba, że zdecydowaliby się popełnić „polityczne seppuku”, ale to wariant mało prawdopodobny – podkresla Bugaj.
Stanom Zjednoczonym nie grozi jednak bankructwo
Jak jednak ocenia analityk z Admiral markets, USA nie zbankrutują. W skrajnym przypadku możemy mówić o tak zwanej czasowej niewypłacalności, czyli sytuacji gdy USA nie będą w stanie regulować niektórych swoich zobowiązań. Przy czym nawet zaistnienie tego przypadku nie jest oczywiste – podkreśla Kiepas.
Spekuluje, że nie można wykluczać zastosowania przez Departament Skarbu jakiś „sztuczek księgowych” i przesunięcia strumieni pieniędzy, przez co nawet pomimo niepodwyższenia limitu długu, nie dojdzie do czasowej niewypłacalności.
Podobna opinie wyraża Łukasz Bugaj z DM BOŚ. - Teoretycznie USA mogą ogłosić tzw. techniczną niewypłacalność. Oznacza to, że Ameryka nie będzie mogła wywiązywać się ze swoich finansowych zobowiązań na skutek braku prawnej możliwości dalszego zadłużania się.
Taki stan rzeczy miałby miejsce tylko w przypadku braku podniesienia przez polityków limitu zadłużenia, a on prędzej czy później podniesiony być musi. W praktyce wszystko zależy więc od polityków, a nie od oceny sytuacji państwa przez rynki finansowe jak to miało miejsce w przypadku bankrutującej Grecji. USA emitują walutę rezerwową świata i to powoduje, że jeżeli sami się na to nie zdecydują, to zbankrutować nie mogą – mówi Bugaj.
Dlaczego gospodarka USA jest tak ważna dla świata
Jak zauważa analityk z Admiral Markets, kryzys budżetowy w USA negatywnie odbije się na sytuacji gospodarczej tego kraju, co później może oznaczać obniżenie wzrostu światowej gospodarki w IV kwartale br.
O innym aspekcie dominacji amerykańskiej gospodarki nad światem mówi Łukasz Bugaj. Podkreśla, że USA to największa gospodarka na świecie, a dolar wciąż jest globalną walutą rezerwową.
Ponadto tamtejszy rynek obligacji jest najpłynniejszy na świecie i uważany za najbezpieczniejszy. Oznacza to, że obligacje rządu USA wykorzystywane są jako zabezpieczenia w wielu finansowych transakcjach i jeżeli doszłoby do niewypłacalności, to system finansowy doznałby szoku, na który nie jest przygotowany.
Opinie zebrał Jarosław Krawędkowski
REKLAMA