Urban musi przeprosić Tuska. "Premier w jednym rzędzie z Łukaszenką"
Jerzy Urban musi przeprosić premiera Donalda Tuska za żart primaaprilisowy z tygodnika "Nie", polegający na przypisaniu Tuskowi nieparlamentarnych wypowiedzi w rozmowach podczas kibicowania na meczu piłkarskim - orzekł w piątek Sąd Okręgowy w Warszawie.
2013-10-18, 13:39
Posłuchaj
Urban musi przeprosić jedynie w swojej gazecie - tygodniku "Nie" oraz na portalu internetowym tygodnika. W pozostałych mediach i portalach nie musi przepraszać. Orzekający w sprawie sędzia Jacek Tyszka musiał ocenić, czy żart primaaprilisowy, jakim była publikacja w "Nie" (co od razu przyznawał sam Urban), może godzić w dobra osobiste. - Nie zakazujmy prima aprilis, to tradycja mająca kilkaset lat - mówił prawnik pozwanej redakcji.- Tradycja nie uchyla ochrony dóbr osobistych - argumentowała prawniczka premiera. W mowie końcowej powiedziała, że cała sprawa jest "chichotem historii". - Osoba, która walczyła o wolność słowa, spiera się z kimś, kto będąc rzecznikiem rządu PRL, za podobny żart straciłby stanowisko - mówiła.
Sędzia Tyszka podkreślił, że wziął pod uwagę fakt, iż tygodnik Urbana ma charakter satyryczny, a satyra to zniekształcanie rzeczywistości mające na celu sprowokowanie opinii publicznej. Z jego słów wynika, że gdyby cały inkryminowany tekst utrzymał się w konwencji satyry bez elementów wulgarności, pozew premiera byłby oddalony.
"Publikacja poniżała powoda"
- Satyrykom wolno jest piętnować życie polityczne. Powód musi cierpliwie znosić satyrę, jaka go dotyczy. Nawet będąc pozbawionym poczucia humoru już po dementi powinno się przyjąć do wiadomości, że był to żart. Krytyka zmierzająca do poprawy rzeczywistości nie jest działaniem bezprawnym - mówił sędzia Tyszka, ale podkreślił, że w jego ocenie sporna publikacja poniżała powoda - nawet mimo tego, że sam Tusk przyznawał, iż czasem, gdy jest sam, zdarza mu się przekląć.
- Czy dla osiągnięcia satyrycznego efektu było konieczne przypisanie mu tak wulgarnych słów? W tym także o papieżu, Lechu Wałęsie i Aleksandrze Kwaśniewskim? Nawet jeśli jest prawdą, że sam powód przyznaje, że czasem klnie jak szewc, to nie ma powodów, by uznać, że czyni to w tak plugawy sposób, jaki przypisano mu w tym artykule - dodał sędzia.
REKLAMA
"Premier w jednym rzędzie z Łukaszenką, Kaczyńskim..."
Odnosząc się do argumentu pozwanych, że działali w warunkach prawa prasowego i skorzystali ze zwyczajowego przyzwolenia na żart primaaprilisowy, sąd podkreślił, że z mocy prawa prasowego dziennikarz ma być rzetelny i unikać wulgarnego języka. "Nie ma niczego zabawnego we wkładaniu w usta tak wulgarnych słów, jakie przypisano powodowi. Narusza to jego godność i dobre imię" - podkreślił sędzia Tyszka.
Wyrok sądu nie zepsuł dobrego humoru obecnemu na rozprawie Jerzemu Urbanowi. Redaktor naczelny tygodnika "NIE" zapowiedział odwołanie. Jednocześnie Urban przekonuje, że mimo iż Tusk wygrał, powodów do radości nie ma. Podkreśla, że premier nie powinien być zadowolony, że - staje w jednym rzędzie z Łukaszenką, Kaczyńskim, nawet z takim demokratą jak Putin. - Nie wypada, żeby premier wygrywał "pyskówkę" w sądzie - mówi Jerzy Urban.
Primaaprilisowy żart?
Szef rządu wytoczył proces wydawcy tygodnika "Nie" za publikację, która w internecie ukazała się 29 marca. Napisano tam, że za pomocą specjalistycznego sprzętu szpiegowskiego dziennikarzom udało się podsłuchać rozmowy premiera z innymi VIP-ami na trybunie honorowej Stadionu Narodowego podczas meczu piłkarskiego Polska-Ukraina. W tekście pojawiły się wypowiedzi przypisane m.in.: Tuskowi, Lechowi Wałęsie, Jolancie Kwaśniewskiej i Grzegorzowi Schetynie. Padały nieparlamentarne zwroty.
Wkrótce potem sam Urban oświadczył, że artykuł był żartem primaaprilisowym, a wszystkie wypowiedzi zmyślono. Pozew premiera (rzecznik rządu Paweł Graś zapewniał, że Tusk złożył go jako osoba prywatna, a nie prezes Rady Ministrów) był gotowy już 2 kwietnia. Tusk żądał przeprosin w tygodniku Urbana i w innych mediach (także na portalach internetowych - nie tylko informacyjnych, ale i plotkarskich) za podanie nieprawdziwych informacji, które "godzą w jego dobre imię i podważają zaufanie niezbędne do wykonywania funkcji premiera".
REKLAMA
Sąd w procesie nie przesłuchał ani premiera Donalda Tuska, ani Jerzego Urbana. Uznał, że nie ma takiej potrzeby. Jedynym świadkiem był współautor tekstu.
Na ogłoszeniu wyroku nie był obecny nikt ze strony premiera (sam Donald Tusk przebywa z oficjalną wizytą w krajach Afryki południowej). Wyroku wysłuchał za to Jerzy Urban.
Zobacz galerię Dzień na Zdjęciach >>>
IAR,PAP,kh
REKLAMA
REKLAMA