Komisja ds. Amber Gold: małżeństwo P. poznałem w kościele

2017-10-11, 14:44

Komisja ds. Amber Gold: małżeństwo P. poznałem w kościele
Warszawa, 11.10.2017. Przewodnicząca komisji posłanka PiS Małgorzata Wassermann oraz członkowie komisji poseł PiS Marek Suski (L) i poseł Kukiz`15 Tomasz Rzymkowski podczas posiedzenia sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold, 11 bm.Foto: PAP/Bartłomiej Zborowski

Małżeństwo P. poznałem w kościele, tak jak wiele innych osób; pierwszy raz rozmawiałem z Marcinem P. gdy przyszedł z ofertą darowizny 30 tys. zł - mówił b. gdański dominikanin Jacek Krzysztofowicz, znajomy szefów Amber Gold Katarzyny i Marcina P. Przed Krzysztofowiczem, zeznania składała była dyrektor departamentu finansowego Amber Gold Danuta Misiewicz. Polskie Radio 24 transmitowało posiedzenie komisji śledczej ds. Amber Gold. 

Posłuchaj

Danuta Misiewicz przed komisją śledczą ds. Amber Gold. Relacja Michała Walczyka godz. 14.06
+
Dodaj do playlisty

"Państwa P. znałem z widzenia z kościoła, regularnie przychodzili na msze, które odprawiałem. Wydaje mi się, że poznałem ich w 2008 r. Moment kiedy pierwszy raz rozmawialiśmy, to była sytuacja, gdy Marcin P. przyszedł i zaoferował darowiznę na rzecz klasztoru. To miało miejsce w 2009 lub 2008 r." - mówił w środę przed komisją śledczą.

Zaznaczył, że wtedy nikt nie mówił, że Amber Gold to oszustwo. "W 2008, 2009 czy 2010 r. nie przypominam sobie, aby ktoś mówił, że Amber Gold to była piramida. To była firma, która była bardzo szanowana" - dodał Krzysztofowicz.

Witold Zembaczyński (Nowoczesna) dopytywał, czy było to 1,5 mln zł darowizny. "W tym czasie byłem przeorem klasztoru i przyjąłem tylko jedną darowiznę bodajże to było 30 tys. Innych darowizn od niego nie przyjmowałem" - zapewniał. Dodał jednocześnie, że w kwietniu 2010 r. przestał być przeorem i członkiem zarządu klasztoru.

"Ale klasztor przyjmował?" - dopytywał Zembaczyński. "Klasztor przyjmował" - potwierdził.

REKLAMA

Świadek nawiązując do początków znajomości z P. mówił, że "nie pamięta w jaki sposób te kontakty się rozwijały". "Na pewno się rozwijały w takim kontekście kościelnym, widywałem na mszach, spotykałem w zakrystii, rozmawialiśmy" - mówił. "Kontakty się pogłębiały, mogę powiedzieć, że byli moimi bliskimi znajomymi" - dodał.

Dopytywany o kwestię darowizny, którą przyjął od P. stwierdził, że "to było bardzo dziwne". "Jako przeor klasztoru kilkakrotnie spotykałem się z tym, że różni biznesmeni przychodzili i chcieli ofiarowywać na klasztor pieniądze, ale zawsze było tak, że chcieli czegoś w zamian, np. reklamy" - mówił.

"Natomiast on nie chciał w zamian niczego. Pytałem, czy chce aby to było jakoś ogłoszone, czy sobie czegoś życzą; nie chciał niczego. To było takie zaskakujące, ale też ujmujące" - dodał.


"Nie było żadnych faktur na zakup złota"

W czerwcu 2012 r., gdy Marcin P. kilka razy odmówił spotkanie, zaczęłam mieć wątpliwości, czy za środki od klientów Amber Gold kupowane jest złoto - powiedziała w środę przed sejmową komisją ds. Amber Gold b. dyrektor departamentu finansowego spółki Danuta Misiewicz. Polskie Radio 24 transmitowało jej przesłuchanie. Członkowie komisji pytali Misiewicz o zakup przez Amber Gold złota za środki wpłacone przez klientów firmy. Świadek powiedziała, że nie było żadnych faktur za zakup złota, jedynie za "jakieś próbki".

Poseł PiS Jarosław Krajewski dopytywał, czy świadek chce powiedzieć, że dopiero w lipcu 2012 r. zainteresowała się zakupem złota. "Tak, ponieważ wcześniej musiałam uporządkować księgi OLT Express Regional (...). Rozmawiałam parę razy na pewno z zarządem, że de facto powinnam być główną księgową OLT Express Regional, ponieważ się tym zajmuje (...). Nie zmieniono mi angażu" - powiedziała.

Poseł PiS stwierdził, że pogodziła się z tym, że odpowiadała za księgowość Amber Gold wykonując zadania w OLT Express Regional. "Ponieważ miałam w planie najpierw uporządkowanie ksiąg OLT Express Regional, a następnie zajęcie się Amber Gold" - wyjaśniła świadek.

Krajewski pytał, kiedy dowiedziała się, że za środki pozyskiwane przez Amber Gold od klientów nie są kupowane jakiekolwiek kruszce - złoto, srebro lub platyna. "Jak pan Marcin P. kilka razy odmówił spotkania, na którym miał mi powiedzieć, ile Amber Gold ma złoto i gdzie" - powiedziała Danuta Misiewicz. Dodała, że wydaje jej się, że to był czerwiec 2012 r.

Czyli, jak mówił Krajewski, w czerwca 2012 r. pozyskała informacje, że złota nie ma w formie Amber Gold. "Tak, wcześniej nie miałam wątpliwości" - powiedziała świadek.

Poseł PiS ocenił, że to jest szokująca informacja; pytał co świadek zrobił z tą informacją o braku złota, jakie czynność podjęła, w momencie, kiedy Amber Gold zachęcał klientów do wpłacania środków na lokaty w złotu, a kruszcu nie kupowano. Krajewski dodał, że od 19 grudnia 2011 r., kiedy świadek pełniła funkcję głównego księgowego Amber Gold, firma nie kupiła ani razu złota, srebra, ani platyny. "Nie miałam takiej świadomości (...) zaczęłam mieć wątpliwości, kiedy pan Marcin zaczął odwoływać spotkania" - tłumaczyła Misiewicz.

REKLAMA


Wątpliwości byłej księgowej Amber Gold

Wszelkie moje wątpliwości, co do Amber Gold zostały rozwiane przez informacje medialne, że prokuratura nie znalazła nieprawidłowości w tej spółce - mówiła b. dyrektor departamentu finansowego Amber Gold. Pytana, w jaki sposób nawiązała współpracę z Amber Gold, wskazała, że w internecie znalazła ogłoszenie, iż spółka ta poszukuje pracownika na stanowisko głównej księgowej. Umowę o pracę podpisała 19 grudnia 2011 r. Misiewicz dodała, że podczas pierwszej rozmowy Marcinem P. zapewniał ją, "że de facto Amber Gold jest tzw. spółka handlową, która sprzedaje i kupuje złoto".

"Zapewniał? Czy miała pani jakieś wątpliwości?" - dopytywała Joanna Kopciński (PiS). "Nie. Na tym spotkaniu zastrzegłam, że nigdy nie pracowałam w instytucji finansowej i nie do końca jestem pewna, czy podołam obowiązkom. Pan Marcin mnie zapewniał, że jest to firma handlowa, a ja pracowałam kilkanaście lat w firmie handlowej, więc na pewno sobie poradzę" - wyjaśniła.

Posłanka PiS pytała też, czy Misiewicz podejmując pracę w Amber Gold znała przeszłość Marcina P. "W internecie znalazłam dwa artykuły. Jeden z nich mówił, że Marcin P. miał wyrok, jakiś błąd młodości. Ale później drugi artykuł to był, że była prokuratura i ona nie znalazła znamion przestępstwa w Amber Gold" - odpowiedziała Misiewicz.

Jak dodała wiedziała, że spółka była zamieszczona na liście ostrzeżeń prowadzonej przez Komisje Nadzoru Finansowego. "Czy pani pytała o przeszłość pana Marcina P., o umieszczenie Amber Gold na liście ostrzeżeń" - dopytywała Kopcińska. Świadek odpowiedziała przecząco. Tłumaczyła, że jej wszelkie wątpliwości rozwiał artykuł, z którego wynikało, że prokuratura nie miała zastrzeżeń do działalności Amber Gold. "Wydawało mi się oczywiste, że jeżeli są jakieś nieprawidłowości, to prokuratura miałaby jakieś zastrzeżenia" - dodała.

Świadek poinformowała też, że po zatrudnieniu jej w Amber Gold Marcin P. jej pierwszym zadaniem miało być "wyprowadzenie ksiąg OLT Express Regional, które były bardzo zabałaganione".

REKLAMA

Spółka Amber Gold miała inwestować pieniądze klientów w złoto i inne kruszce, oferując oprocentowanie wyższe od lokat bankowych. W 2011 roku przejęła trzy linie lotnicze i na ich podstawie stworzyła przewoźnika OLT Express. W sierpniu 2012 roku spółka Amber Gold należąca do Marcina i Katarzyny P. ogłosiła upadłość. Oszukała niemal 19 tysięcy klientów na kwotę ponad 850 milionów złotych. Miesiąc wcześniej zbankrutowały linie lotnicze OLT Express. IAR/PR24

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej